Dla wielu nastolatków osadzenie w więzieniu surowego ojca, który niejednokrotnie potrafił podnieść rękę na swoje dzieci, byłoby czymś dobrym. Dla Deana było jednak czymś kompletnie odwrotnym. Chłopak zawsze był związany z ojcem i mimo tego, że mężczyzna niejednokrotnie go pobił i doprowadzał do płaczu, kochał go, bo wierzył, że ojciec robi to wszystko w słusznym celu. Dean rozumiał ten cel - surowość ojca sprawiała, że był bardziej męski i nie pozwalał sobą pomiatać. Był kompletnym przeciwieństwem swojego młodszego brata, Sama, który był najprościej rzecz ujmując kujonem, który wierzył, że da radę dostać się na dobre studia. Dean śmiał się przez to z niego, bo nikt z ich rodziny nigdy nie skończył studiów i wątpił, aby to akurat Sam miał być tym pierwszym, szczególnie, że miał bardzo słaby charakter i chyba dość sporo kompleksów - bo po co inaczej miałby włosy do szyi, zamiast ściąć je na krótko jak każdy normalny chłopak? Sam cieszył się, że uwolnili się od ojca, a Deana to wkurzało, dlatego od czasu wyroku prawie nie rozmawiali.
Ich ojciec dostał wyrok dwudziestu pięciu lat za napad z bronią. I to nie tak, że John Winchester był zwykłym kryminalistą i za którymś razem w końcu wpadł. Wręcz przeciwnie - było zupełnie inaczej. Cztery lata temu ktoś zamordował Mary Winchester - jego żonę oraz matkę Sama i Deana. Kilka miesięcy temu John znalazł mordercę swojej żony i, jak sam przyznał, śledził go i wszedł z bronią do sklepu, w którym ten pracował z takim zamiarem, żeby go zabić, ale nie potrafił nacisnąć za spust. Jakiś chłopak zadzwonił policję i John postrzelił go w ramię, żeby się rozłączył. Przez to, że chłopak był nieletni, kara była surowsza, a że John miał pistolet groził mu wyrok wyższy niż za niejedno morderstwo, ale w sądzie wszyscy wzięli pod uwagę okoliczności i ostatecznie dostał najniższą możliwą karę, czyli właśnie dwudziestu pięciu lat z możliwością wcześniejszego zwolnienia za dobre sprawowanie. Dla Deana dzień skazania ojca zakończył jego dzieciństwo. Miał piętnaście lat i został bez rodziców. Przez pierwszy tydzień po rozprawie Dean odwiedzał ojca w areszcie codziennie, ale po tym okresie Bobby Singer, przyjaciel ojca, wziął ich do siebie, dwa stany dalej. To ograniczyło kontakty Deana z ojcem, przez co chłopak był wściekły. Powtarzał Bobby'emu, że poradzi sobie sam domu, ale mężczyzna pozostał nieugięty i siłą zabrał Deana do siebie.
Dean nie rozmawiał z Bobbym. Ani w piątek, gdy ten zabrał ich do siebie, ani przez cały weekend. W poniedziałek, gdy Bobby zawoził ich do nowych szkół, również milczał. To sprawiło, że Bobby wypuścił Sama do jego szkoły normalnie, ale gdy podjechali pod liceum Deana, zablokował mu drzwi, aby uniemożliwić mu wyjście z auta.
— Żartujesz sobie?! — warknął Dean, odzywając się do Bobby'ego po raz pierwszy odkąd ten zabrał go z Lawrence.
— Dean, rozumiem, że jesteś zły...
— Nie masz kurwa pojęcia co ja czuję — głos chłopaka był podniesiony, a na jego twarzy malowała się wściekłość. Przez krótki moment Bobby bał się, że Dean mu coś zrobi. — Od śmierci mamy miałem tylko tatę. To nie sąd mi go odebrał. Ty to zrobiłeś zabierając mnie tutaj.
Bobby pokręcił głową. Wiedział, że Dean był mocno związany z Johnem, ale niestety znał swojego przyjaciela i wiedział, że ten zmienił się po śmierci żony, a Dean niestety przeobrażał się w tą gorszą wersję swojego ojca.
— Powiedziałem, że będę cię zawoził do niego na widzenia raz w miesiącu...
— Ale co to jest widzieć ojca raz w miesiącu?! Jestem w takim wieku, że niedługo będę miał pierwszą dziewczynę i wiesz co? Mój tata to przegapi, bo mogę widzieć się z nim raz w miesiącu. A ja nawet nie wiem jak obchodzić się z dziewczynami. Potrzebuję go. Przykro mi, że jesteś na tyle głupi, że nie potrafisz tego zrozumieć.
CZYTASZ
Szkoła Miłości [Destiel AU]
FanfictionPo adopcji przez przyjaciela rodziny, Dean i jego brat Sam przeprowadzają się do miasteczka w innym stanie i zaczynają uczęszczać do nowej szkoły. Zbuntowany Dean szybko pakuje się w kłopoty, z których nieoczekiwanie wyciąga go tajemniczy Castiel.