Bela naprawdę próbowała, ale przez kolejny tydzień nie potrafiła powiedzieć Deanowi, że to koniec. Może dlatego, że ten był przejęty balem? Skupiał się nawet na takich szczegółach jak kolor poszetki. Był w tym wszystkim tak bardzo słodki, że nie potrafiła go zranić. I w ten oto sposób dotarli do balu, wciąż jako para, licząc na tytuł Króla i Królowej. Bela musiała przyznać, że prezentowali się naprawdę dobrze, właśnie dzięki tym szczegółom, o które tak bardzo martwił się Dean.
— Wyglądasz pięknie — powiedział, gdy przyjechał ją odebrać.
— A ty jesteś przystojniejszy niż zwykle — odpowiedziała, całując go krótko. Pierwszy raz spotkała się z tym, żeby przystojny chłopak nie był dupkiem. To ją dekoncentrowało. Jak Dean mógł być jednocześnie tak bardzo przystojny, seksowny, słodki, czuły, porządny...? Przecież on był ideałem. Jak miała powiedzieć temu ideałowi, że już go nie chce? Że boi się uczuć, bo uczucie zabiło jej rodziców? — Masz?
— Mówisz o tym? — spytał Dean, wyjmując z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę i uśmiechając się nieco łobuzersko.
— Co w środku?
— Wódka.
— Ile procent?
— Czterdzieści. I mam takie dwie — oznajmił, wyjmując drugą piersiówkę.
— Pamiętasz co masz z tym zrobić po wlaniu tego do ponczu?
Przytaknął.
— Schować do szafki i zabrać dopiero w poniedziałek.
— Mądry chłopiec — pochwaliła, znowu go całując.
Wlewanie alkoholu do ponczu było już szkolną tradycją. Trzeci rok z rzędu odpowiedzialna za to miała być grupka Beli. Dziewczyna powierzyła to zadanie Deanowi, bo ufała mu na tyle, aby wiedzieć, że nie wpadnie. No tak... wcześniej pominęła, że gdy faktycznie używał głowy był również naprawdę inteligentny.
Dean zachowywał się jak dżentelmen. Przyjechał swoim samochodem (bo w końcu dostał prawo jazdy i mógł zabrać Impalę z Lawrence) i Bela przestała narzekać, gdy sprawdziła aktualną wartość rynkową tego modelu - uznała, że skoro używane auto kosztuje prawie pięćdziesiąt tysięcy dolarów to jest to wystarczająco, aby do niego wsiąść. Dean otworzył jej drzwi, zamknął je za nią, wsiadł za kierownicę i ruszył w stronę szkoły. Bela nigdy nie jechała tak starym samochodem, ale musiała przyznać, że mimo wieku auto spisywało się i prezentowało naprawdę nieźle. Gdy zatrzymali się przed szkołą, Dean podbiegł do drzwi pasażera i otworzył Beli drzwi, po czym wyciągnął rękę w jej stronę. Gdy wysiadła, zamknął drzwi i objął Belę ramieniem, powolnym, ale pewnym krokiem ruszając w stronę sali gimnastycznej z Belą. Po drodze minęli trójkę Charlie, Castiel i Balthazar. Dean wymienił się z nimi spojrzeniami, patrząc się przy tym na nich z pewną wyższością. Nic dziwnego - po zerwaniu kontaktu z nimi trafił przecież do szkolnej elity i teraz w szkole żył niemal jak król. Wszystko za sprawą Beli.
Cała ta akcja z wlaniem wódki do ponczu była prosta - Dean poprosił kilku znajomych Beli, których trochę zaczynał traktować jak przyjaciół, aby razem stanęli przy ponczu i podczas, gdy kilku nalewało sobie napój, Dean wlał zawartość piersiówek do misy bez obaw, że zostanie nakryty - reszta zasłoniła nie tylko widok osobom trzecim, ale w takim rozstawieniu uniemożliwi też nakrycie winnego za pomocą szkolnego monitoringu. Dean schował piersiówki i wziął dwa kubki ponczu - jeden dla siebie, drugi dla Beli, po czym ruszył w jej stronę.
— Madam — powiedział z widocznym uśmiechem. Bela też się uśmiechnęła i wzięła od niego kubek, po czym spróbowała. Chciała zobaczyć jak mocny jest alkohol wlany przez Deana.
CZYTASZ
Szkoła Miłości [Destiel AU]
FanfictionPo adopcji przez przyjaciela rodziny, Dean i jego brat Sam przeprowadzają się do miasteczka w innym stanie i zaczynają uczęszczać do nowej szkoły. Zbuntowany Dean szybko pakuje się w kłopoty, z których nieoczekiwanie wyciąga go tajemniczy Castiel.