Kolejny dzień mijał dość spokojnie oczywiście nigdy nie może być pięknie, kolacja...
-Harry? Znowu nic nie jesz- odezwałem się po 14 minutach przyjścia do WS.
-Dracoooo a ty znowu to? Jak nie jem to znaczy że nie jestem głodny.
-Zjedz coś i wypij coś ciepłego, prosze Cię...dla mnie- powiedziałem cicho a także smutnym głosem, martwiłem ale nim że tak nic nie je.
-Ugh...dobra- wziął kanapkę i herbatę.
-Dziękuję.
Po 10 minutach moją uwagę zwrócił upuszczony kubek.
-Harry?! Oparzyłeś się?- popatrzyłem na niego, coś mi nie grało.
-...Dra..co...wszystko się kręci...
-Halo Harry. Spójrz na mnie- podniosłem jego podbródek i skierowałem na siebie, jego wzrok był wręcz pusty.
-...Ź-Źle się czuje
-PANS BIEGNI PO POMFREY!!
-Harry będzie dobrze nie martw sie... Jestem z Tobą, nie zostawię Cię...
Po chwili przebiegł do mnie Snape, pytając co się dzieje powiedziałem mu wszystko od upadającego kubka aż do teraz.
-...Dra...- i stracił przytomność.
-HARRY NIE!- sprawdził puls- żyje...-odetchnął z ulgą.
-SUNĄĆ SIĘ!!- krzyczała na całą Wielką sale Pomfrey.
Przybiegła do nas każąc mi się odsunąć.
-Severusie trzeba go przenieść do skrzydła szpitalnego
Draco
-Ide z wami!- krzyknąłem
-Panie...- miała się sprzeciwić ale przez wzrok jaki wbił w nią Severus zgodziła się.
Wyczarowali nosze dla Harrego a po chwili leżał już na nich a go transportowano do Skrzydła Szpitalnego, wychodząc z WS obejrzałem się za siebie, Albusa nie było, co za chuj! To jego sprawka!
-Severusie trzeba zawiadomić Toma!- krzyknęła Poppy
Spojrzałem zdziwiony na chrzesnego.
-Ona wie Draco- odpowiedział.
-Nie wiem co ten stary pierdziel podała Harremu ale z tego co moge wywnioskować został uwięziony w koszmarze, i jak widzicie nie da się go obudzić- powiedziała zmartwiona pielęgniarka.
-Ale obudzi się?!- łzy cisły mi się już do oczu, on musi się obudzić.
-Nie wiem Draco, ale bądźmy dobrej myśli.
Błogą cisze przerwały krzyki Harrego, gdy znalazłem się przy łóżku Harry oprócz krzyczenia zaczą się drapać? Jak by chciał wydrapać sobie skórę.
-Draco złap go za ręce! Nie możemy mu pozwolić żeby dalej się okaleczał!
Wykonałem rozkaz Pomfrey, strasznie bolał mnie ten widok, kobieta podawała Harremu różne eliksiry przyniesione przez Snapea, wkońcu Harry się uspokoił.
I tak miały dni a nawet tygodnie zawsze to samo atak eliksiry i spokój, a ja co oczywiście siedziałem tam codziennie z nadzieją że właśnie dziś sie obudzi co oczywiście się nie działo, dyro zniknął niewiadomo gdzie w dniu zasłabnięcia Harrego.
Lecz jednej nocy miałem coś na wzór przeczucia że muszę iść do skrzydła szpitalnego co oczywiście zrobiłem pomijając fakt że jest 1 w nocy.
Gdy tylko weszłem po cichu do szpitala usłyszałem szamotanie się po łóżku odrazu podszedłem do łóżka Harrego, który miał najwyraźniej atak, złapałem za jego ręce i zacząłem krzyczeć po pielęgniarkę, już po chwili znalazła się koło łóżka.
-Trzymaj go a ja muszę zawołać Severusa! Bez niego nic nie zrobimy- i wybiegła
-Harry... To tylko koszmar... Obudź się prosze- do oczu napływały mi łzy, pozwoliłem im swobodnie spływać zabardzo mnie to bolało.
Po chwili ciało bruneta się uspokoiło, a ja i tak ryczałem.
-Nie zostawiaj mnie...prosze
-Draco...- powiedział bardzo słaby ślizgon.
Harry
-Harry!! Ty żyjesz..!- krzyknął blondyn i mocno mnie przytulił.
-Tak...łatwo się mnie nie pozbędziesz- powiedziałem cicho, poczułem że moja koszula szpitalna robi się mokra- Draco...skarbie nie płacz
-Tak się bałem że się już nie obudzisz...- powiedział w moją szyje i w tym momencie drzwi skrzydła szpitalnego otworzyły się.
-Panie Riddle obudziłeś się!!!- krzyknęła pielęgniarka, zdziwiony ja tym jak odezwała się do mnie popatrzyłem na Severusa.
-Pomfrey wie- powiedział.
I tak przez kolejne 15 minut Pani Poppy mnie badała co mi podali.
Kolejny tydzień przeleżałem w skrzydle szpitalnym a po nim profesor Snape zwolnił mnie i Draco z zajęć przez najbliższe kilka dni.
Przepraszam że takie krótkie ale chciałam coś dziś wstawić a nie zabardzo miałam czas
CZYTASZ
Od drugiej strony ᵈʳᵃʳʳʸ
FanficZAWIESZONE NA CZAS POPRAWY!! A gdy okaże się że, przez całe życie Harry, tak naprawdę był sterowany, niczym jak marionetką, a wszystko było tylko wcześniej obmyślonym planem, gdy wróg okaże się dobry, a dobry złym