2.2 Hamlet

108 19 90
                                    

Ruszyli dalej. Postanowili jako następne sprawdzić mniejsze pokoje. W pierwszym mieścił się sporych rozmiarów składzik. Stało tu pełno półek, szaf, a czasami nawet lodówek wypełnionych przeróżnymi proszkami, płynami, granulkami...

– To wygląda na jakieś leki – oceniła Momo.

– Me... toksy... fluran... Dok... sa... kurium... Keta... mina... – dukała Amy, próbując odczytać etykiety paru buteleczek. – Co to w ogóle za język?

– W większości łacina – podpowiedziała jej usłużnie Reiko. – O, za to z tej strony są czyste substancje chemiczne. Kwas siarkowy, wodorotlenek sodu, etanol, gliceryna...

Nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna zachowywała się o wiele pewniej, odkąd znaleźli się na tym piętrze. Mówiła głośniej, chodziła szybciej i bardziej zdecydowanie, a także kompletnie zniknęła ta lękliwa nuta, którą często mniej lub bardziej wyraźnie było słychać w jej głosie. Zabawne, pomyślała Shizuko. Na nią szpital działa pobudzająco, na mnie dokładnie odwrotnie. Chcę już spać. Proszę, niech ten dzień się skończy...

Dotąd milczący Takehiko ożywił się wyraźnie, kiedy usłyszał słowo klucz „substancje chemiczne".

– Oo. Oo... Oo! – mruczał zadowolony pod nosem, przeglądając po kolei półki. – Tak! – zawołał wreszcie. – Cudowne, absolutnie cudowne... Teraz potrzebne jest jeszcze trochę sprzętu i w zasadzie mogę tu zostać do końca życia!

Pozostali spojrzeli po sobie porozumiewawczo.

– Myślę, że nie będzie takiej potrzeby – powiedział Akio łagodnie.

Takehiko odwrócił się do nich, a z jego twarzy zniknęło całe roztrzepanie. Nigdy wcześniej nie widzieli go aż tak poważnego.

– Żałuję tylko – powiedział – że nikt mi wcześniej nie raczył powiedzieć, że jesteśmy tu uwięzieni.

Przez chwilę zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Pierwszy otrząsnął się Kyoshi.

– No bo... Sorry, ale to chyba oczywiste?

– Nieprawda! – zezłościł się Takehiko. – Wskaźnik pH jest oczywisty. Równania reakcji są oczywiste. Ale coś takiego... nie.

Posmutniał i zwiesił głowę.

– Widziałem wczoraj Mitsuo – powiedział ciszej.

– Em... Wszyscy widzieliśmy wczoraj Mitsuo – zgodził się ostrożnie Akio. – Raczej trudno coś takiego zapomnieć.

– Widziałem, jak wychodził z magazynu! – W kącikach oczu chłopaka błysnęły łzy. – Gdybym tylko wtedy skojarzył... Może dalej by żyli.

Shizuko pojęła wszystko w lot. Takehiko tak naprawdę był zły na siebie. Obwiniał się o śmierć Wang-Mu i Mitsuo.

– To nie twoja wina – zapewniła go.

– Właśnie – poparł ją Akio. – Wszyscy mogliśmy temu zapobiec.

Takehiko pokręcił głową.

– Może... Ale wczoraj przez to wszystko zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest ze mną nie tak. Jak mało... żyję. W prawdziwym świecie. Nie chcę taki być. Nie kiedy przeze mnie umierają ludzie.

– Oj nie jojcz... Nie wiesz, co mogło się stać – zdenerwował się Kyoshi. – Skąd wiesz, czy gdybyś go wtedy przycisnął, to nie zabiłby ciebie?

– To prawda. Ale szczerze... mógłbym umrzeć, gdyby miało to ocalić życie komuś innemu. Nieważne! – uciął. – To wszystko sprawiło, że podjąłem decyzję. Chcę się zmienić. Chcę zasłużyć na to, żebyście przestali traktować mnie jak tego trochę głupszego, któremu nie trzeba wszystkiego mówić, bo i tak nie zrozumie.

Danganronpa 20 000Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz