5.1 Wspomnienie

78 15 18
                                    


Tej nocy Shizuko doszła do wniosku, że Momo Sugimoto była najodważniejszą osobą, jaką poznała.

Mogła tylko wyobrażać sobie, jak trudna musiała być dla niej decyzja o donoszeniu ciąży. Nie chodziło już nawet o ból czy grożące (zwłaszcza w takim wieku) powikłania. Wiedziała dobrze, jak ludzie patrzą na samotne matki, szczególnie tak młode. Co musieli o nich myśleć; jakie słowa pchały się na usta, nawet jeżeli ostatecznie nikt nic nie mówił... Nie pomagało, że Momo sama była przecież wychowywana przez samotną matkę i musiało być im dostatecznie ciężko.

A jednak... nie dość, że urodziła, to jeszcze pokochała tego chłopca całym sercem. Do tego stopnia, że była gotowa dla niego zabić.

I to kogo? Tę jedną osobę, wobec poczynań której byli zawsze bezsilni. Tę osobę, która zagrażała im najbardziej. Być może Momo miała nadzieję, że kiedy zabraknie mistrza gry, to zachwieje się sama gra i nikt więcej nie będzie musiał ginąć. Zresztą musiała się też liczyć z porażką. Jakby na to nie patrzeć, wybrała Taro dla nich. I dla nich ostatecznie się poświęciła. Odrzuciła wszystko, żeby dać im szansę.

Szansę... Jak to śmiesznie brzmiało.

Ssało ją w żołądku, ale jednocześnie czuła, że jeżeli coś przełknie, to zwymiotuje. Po rozprawie Akio spróbował przyrządzić obiad, jednak ten jeden raz wstała od stołu, nie wziąwszy nawet kęsa. Schroniła się w swoim pokoju, mając nadzieję, że może jeśli się prześpi, to przestanie ją tak strasznie boleć serce. Nikt już nie dbał o wspólne spanie.

Nie miała siły się nawet umyć. Wydawało jej się, że zasypiała i budziła się wielokrotnie przez całe popołudnie i noc. Wcale nie czuła się spokojniejsza ani jakoś bardziej pogodzona z tym, co się stało. Wciąż wspominała wyżęte z życia ciało Momo z opartym na nim drobnym ciałkiem Schrödingera, który nie wiadomo jak znalazł się w ostatniej chwili w pokoju egzekucji. Przyglądała się tym zwłokom tak długo, że Kyoshi musiał ją od nich odciągnąć. Dalej jednak mogła zobaczyć każdy ich szczegół, kiedy tylko zamykała oczy. Najbardziej bolała ją chyba ich dziwaczna ekspresja. Jakby i ona, i on odeszli bez żadnego żalu. To było niesprawiedliwe. Czemu oni potrafili pogodzić się ze śmiercią, podczas gdy ona dalej nie umiała pogodzić się z życiem?

Cóż... Momo wybrała swoją śmierć sama, ale chyba właśnie Schrödinger sprawiał, że nie umiała tego zaakceptować. Przez ostatnie dni kocur zajmował ich uwagę do tego stopnia, że czasami nawet udawało im się zapomnieć, w jak opłakanej sytuacji się znajdują. Był leniwy, nierzadko złośliwy i jadł za trzech... ale jednocześnie było w nim coś, co sprawiło, że wszyscy go pokochali. I ostatecznie zabiło go... co? Lojalność? Przecież to było takie głupie... Chyba tylko tutaj na każdym kroku karano ich za dobre uczucia.

Kochasz kogoś? Patrz, jak umiera. Chcesz komuś pomóc? Poczekaj, aż cię zdradzi. Zależy ci na przyjaciołach? Z każdym dniem będzie ich coraz mniej...

Tak... Nietrudno było dojść do wniosku, że Shizuko Osaki czuła się gorzej niż źle. Błędem byłoby jednak założyć, że chciała umrzeć. O nie. Chciała żyć, przeżyć, dożyć... Istnieć. Trwać. Tyle że to było takie trudne! Już nawet pomijając ich śmiesznie żałosne szanse na ucieczkę... Samo znalezienie w sobie siły, żeby brnąć dalej, jawiło się jako kolosalny wysiłek.

Ofiara Momo sprawiała, że to wszystko było jeszcze cięższe. Wcale nie napełniała jej motywacją, chociaż w teorii powinna. Bardziej... zmuszała ją do myślenia wprzód, czy tego chciała, czy nie. Shizuko czuła się trochę winna, że nie wypełniła jej żadna magiczna nowa nadzieja... Ale z drugiej strony jakby to się miało stać? Po takiej stracie?

Danganronpa 20 000Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz