Rozdział 27

378 53 1
                                    

Z góry przepraszam, że nie było wcześniej rozdziału, ale byłam chora.

Siedziałem z Jesy w kuchni moich rodziców. Mój ojciec nerwowo chodził w kółko. Nagle się zatrzymał.

-Czyli to jednak ona to zrobiła - powiedział zawiedziony.

-Tak zeznała policji, tak powiedziała mi.

-Cholera.

-Kiedy jest sprawa sądowa? - wtrąciła moja mama.

-Za trzy dni - powiedziałem.

-Znajdziesz do tej pory dobrego adwokata? - spytała z nadzieją.

-Raczej tak.

-Tylko ona powiedziała, że go nie chce.

-Nie interesuję mnie jej decyzja. Jeśli go nie przyjmie, może więcej na moją pomoc nie liczyć.

Jesy cicho przyglądała się temu wszystkiemu. Chciałem już wyjść żeby nie musiała tego słuchać. Ona wiedziała, że słowa ojca w jakimś stopniu mnie ranią. Mi by wogóle nie pomagał...

-To już chyba na tyle. Dzięki Zayn, że opowiedziałeś mi całą historię, a teraz wracajcie do domu.

-Do widzenia panie Malik. Miło było pana poznać - miła Jesy?

-Wzajemnie moja droga - miły ojciec? Co tu się kurwa dzieje?!

Wyszliśmy z apartamentu moich rodziców i zjechaliśmy windą na parking. W ciszy weszliśmy do samochodu i ruszyłem do naszego mieszkania. Nienawidzę ciszy. Zaparkowałem auto i spojrzałem na nią.

-Jak się czujesz?

-To chyba ja powinnam zadać to pytanie.

-Ja dobrze, ale to nie ja teraz jestem ważny.

-Jest ok. Po prostu jest tego troche za dużo.

-Będzie lepiej.

-Tylko kiedy?

-Wktótce.

-Podpisując z tobą umowę o mieszkanie nie pisałam się na to wszystko.

-Jesy...

-Potrzebuję cię, ale to mnie przerasta.

-Nie podejmuj pochopnie decyzji.

-Ale potrzebuję też czasu i przerwy od tego wszystkiego - pociągnęła nosem. Płakała. Spojrzała na mnie, a strumyki łez na jej policzkach wywołały szloch u mnie.

-Jess, nie porszę...

-Na jakiś czas przeniosę się do Em. Jak sprawa ucichnie i to wszystko się uspokoi wtedy będę gotowa z tobą porozmawiać.

-Nie, nie rób tego.

-Muszę. Jeśli powiążą cię ze sprawą i wsadzą do więzienia to tego nie wytrzymam.

-Nie! Nie! - walnąłem ręką w kierownicę

-Zee, ja nie odchodzę. Wrócę, kiedyś...

Zacząłem niekontrolowanie się trząść i szlochać.

-Uspokój się.

-Nie mogę, nie chce stracić kolejnej ważnej osoby. Ja cię kocham Jesy!

-Ja też cię kocham - pocałowała mnie i wyszła z samochodu.

*⭐i komentarz make me happy*

Other || z.m [1/2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz