» Rozdział 7

641 48 2
                                    

-Nie zawiodłem się, bo nie miałem żadnych oczekiwań Jes. Jeśli chcesz to ci z tym pomogę, ale musisz mi zaufać, że nie kombinuję.

-Nie jestem w stanie. Wybacz.

-Powiesz kiedy będziesz chciała, nie zmuszam.

Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Co to było? Nie wiem, ale niech się to lepiej nie powtórzy. Mam powtórkę z rozrywki. Nie mam na nią ochotę.

Nie jestem osobą, którą warto się przejmować. Lubię się bawić, nie wiązać, a przynajmniej teraz.

Zżera cię od środka aby poznać powód, dzięki któremu trzymam się twardo? Dobrze.

To jest typowa historia z nietypowym zakończeniem. Liceum, pierwszę miłości, pierwsze prawdziwe imprezy. Moja pierwsza miłość nazywała się Ethan. Typowy rockowiec z duszą poety. Byłam w nim zakochana do szleństwa. Zmienił moje życie tak bardzo, że się od niego uzależniłam. Pomógł mi w trudnych chwilach jak rocznica śmierci rodziców, wyprowadzka do nowego miejsca, nawet przygarnął mnie. Mieszkałam u niego ponad pół roku. Zmieniłam się przez ten czas jeszcze bardziej. W końcu nadszedł dzień, który zmienił moje podejście. Kiedy po miesiącach oczekiwań powiedziałam tak i wskoczyłam mu do łóżka jak tępa zakochana nastolatka, zniknął. Czekałam na niego, bałam się, że coś mu się stało. Pisałam, dzwoniłam, szukałam go. Nic.

Kiedy już miałam się poddać zobaczyłam wiadomści.

"Wczoraj został aresztowany Ethan G. Według informacji od policji zgwałcił i zamordował dziewczynę. Różnica wieku między nimi wynosiła 10 lat. Chłopak stanie przed sądem pod zarzutem gwałtu na osobę nieletnią oraz morderstwa i zbeszczeszczenia zwłok." - na potwierdzenie tożsamości mojego chłopaka wyświetlono zdjęcie w lewym rogu ekranu. Jestem pewna, że to on.

Następngo dnia, przed rozprawą musiałam z nim porozmawiać. Dowiedzieć się czy to prawda.

-Może pani wejść. - odezwał się strażnik. Weszłam do małej celi ze stołem i dwoma plastikowymi krzesłami. - zaraz go przyprowadzimy. Proszę poczekać.

-Dobrze.

Jakiś czas potem usłyszałam go na korytarzu.

-Do mnie? Stary! Pomyliłeś cele. Mnie nikt nie odwiedza!

-Zamknij ryja. Mówi, że chce pogadać z tobą to z tobą. Wali mnie to o co chodzi.

Strażnik otwarł metalowe drzwi, a przez nie wszedł mój... Ethan. Wyglądał okropnie. Wytatuowany, wychudzony, zaniedbany i według zdjęcia z wczorajszych wiadomości to nie z winy więzienia.

-Kogóż to moje oczy widzą! - obróciłam się w jego stronę. Miał zkute ręce i pomarańczowy, więzienny kombinezon.

-Cześć Ethan. Fajnie cię znowu widzieć. - musiałam skłamać.

-Na chuja tu przylazłaś.

-Musiałam z tobą porozmawiać.

-O czym? Zostawiłem cię, więc czemu interesujesz się moim życiem.

-Chce wiedzieć kilka rzeczy.

-W takim razie słucham. Tylko się streszczaj nie gadam z byłymi - auć?

- Czemu uciekłeś?

-Naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz? Nie zorientowałaś się, że to zabawa? Założyłem się z kolegą, że cię przelecę i wygrałem. Poddałaś się szybciej niż myśłem. Rany ty naprawdę myślałaś o tym poważnie. Sory słoneczko Life is brutal. - poczułam ukucie w serce i jak w jednej sekundzie rozpada na kawałeczki.

-Jeszcze tylko jedno - powiedziałam strając się nie okazywać słabości - to prawda co mówią w wiadomościach?

-Jak najbardziej! Boże jakie to było cudowne uczucie... Jak krzyczała o pomoc. Podniecające...

-Jesteś niezrównoważony psychicznie.

-A ty naiwna i co zrobisz? Nic kurwa!

Wybiegłam z celi, z łzami na policzkach. Wtedy obiecałam sobie, że nie pozwolę sobie się zakochać.

To chyba wszystko. Nic więcej nie pamiętam tak dokładnie jak to...

Zbyt okropne żeby zapomnieć.

Other || z.m [1/2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz