» Rozdział 20

483 56 4
                                    

-Ja w ciebie nie wierzę.

-Przestań Jes!

-Jak można być takim debilem!?

-Sama mnie o to prosiła.

-Ona potrzebuje wsparcia, a ty odwiozłeś ją do domu!

-Do rodziców!

-Znając twojego ojca pewnie przytula ją i wspiera!

-Nawet jeśli nie, jest jeszcze moja mama, która jest cudowaną kobietą.

-I tak jesteś głupi. Powinieneś tam zostać!

-Nie jestem najlepszy w pocieszaniu, z resztą wolę twoje towarzystwo.

-Ugh, jesteś okropnie perfekcyjny! - podszedłem i przytuliłem ją.

-Wiem - ucałowałem ją w czubek głowy.

***

-Włącz wiadomości!

-Ugh, po co?

-Jestem ciekawa co dzieje się na świecie?

-Dobra - przełączyłem kanał.

-Dziękuje!

-W dzisiejszycb wiadonościach kila szokujących wiadomości.

-Super się zaczyna.

-Shh.

-Zacznijmy od katastrofy, która miała miejsce w Miami. Wielki sztorm zawalil kilka domów przy plaży. Kilka rannych, zero ofiar śmiertelnych.
-Mam rodzinę w Miami.

-Mieszkają przy plaży? - zapytała.

-Nope.

-Wczoraj miało miejsce szokujące zdarzenie. Policja w dotychczas nie pozornym miejscu, a mianowocie Bratford. Został zamordowany człowiek. Ren H. został uderzonym tępym narzędziem w tył głowy. Mężczyzna umarł z powodu krwiaka w mózgu, który powstał od upadku. Policja nie odnalazła sprawcy, jednak podejrzewane jest, że mężczyzna przetrzymywał ofiarę porwania, w tym magazynie, w którym umarł.

Wyłączyłem telewizor i popatrzyłem z niepokojem na Jes.

-Zayn?

-To on porwał Amandę.

-Ty go uderzyłeś?

-Tak.

*⭐i komentarz*

Other || z.m [1/2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz