» Rozdział 11

546 49 3
                                    

-Jesy, to nie tak jak myślisz.

-No wiesz Zayn, ciężko myśleć inaczej w takiej sytuacji!

-Amanda to moja siostra.

-Co ona tu robi?!

-Musiałem z nią pogadać.

-Jest takie coś jak kawiarnia idioto!

-To nie były pogaduch tylko poważna rozmowa.

-Niech wyjdzie.

-Co?

- Ma stąd wyjść!

-Amanda, prosze.

-Dobrze - wstała i zaczeła zmierzać w stronę wyjścia.

-Nie skończyliśmy tej rozmowy! - krzyknąłem w jej stronę.

-Zadzwoń jutro! - odkrzyknęła i opuściła mieszkanie.

-Co tym masz na twarzy?

-Co mam mieć?

-Biłeś się?

-Ja..

-Tak czy nie?!

-Tak.

-Ja pierdolę...

-Nie gniewaj się Jes, że ją zaprosiłem, ja...

-Nie jestem o to wkurwiona Zayn!

-To o co? - zapytałem niepewnie.

-Zapytaj mojgo zmarźniętego tyłka, który czekał na ciebie ponad godzinę! Spytaj moich uszu, które czekały, aż usłyszą twój głos w słuchawce!

-Jess ja...

-Wiesz ile razy dzwoniłam do ciebie?! - opuściłem głowę - 12 pierdolonych razy!

-Byłem w szpitalu...

-Mam to w dupie Zayn! Mogłeś wysłać jednego sms'a żebyn przestała się marwić! "Przepraszam Jess nie mogę cię odebrać, wytłmaczę potem". Czy to takie trudne?!

-Nie.

-Nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki Zayn! Już raz cierpiałam przez takiego palanta i nie mam ochoty znów tak się czuć!

-Jesy - wstałem i podeszłem do niej - ja wciąż tu jestem - objąłem jej twarz - i nigdzie się nie wybieram - złączyłem nasze usta w pocałunku. Przez chwile się opierała, ale wiedziałem, że to długo nie potrwa. Wpoltła ręce w moj włosy i pogłębiła pocałunek. Moje ręce zjechały na jej biodra. Przyciągnąłem je tak, że nasze ciała stykały się ze sobą.

-Zayn - przerwała pocałunek - wciąż jestem zła.

-Będę szeptać do twoich uszu, bo chciały usłyszeć mój głos. Mogę nawet rozgać twój zmarźnięty tyłek - zjechałem rękami na jej pośladki i lekko ścisnąłem - to jak będzie? - wyszpetałem.

-Czy ty próbujesz mnie oczarować?

-Pragnę, ale czy mi się to uda zależy od ciebie - przygryzłem płatek jej ucha.

-Raczej nic z tego nie będzie Malik. - uśmiechnęła się chytrze.

-Będę próbował do końca moich możliwości.

-Czemu?

-Bo mi na tobie zależy Jesy.

-Oh - pocałowałem ją ponownie, tym razem bardziej romantycznie.

-Jak mam ci to jeszcze udowodnić?

-Nijak. To przyjdzie z czasem.

-Oh.

-Nic z tym nie zrobisz.

-I tak będę walczył.

-Zobaczymy jak długo - odparła smutno - idę spać, dobranoc.

-Dobranoc - weszła do swojego pokoju.

Other || z.m [1/2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz