Rozdział 25

393 50 1
                                    

× Mam mega pomysł na nowe opowiadanie z Zee w roli gł. Kiedy ogarnę czy opłaca się je zaczynać i jaki będzie przebieg wydarzeń pojawi się na moim profilu.

× Co do tego opowiadania. Druga część nie jest wykluczona, ale nie będzię od razu po zakończeniu. Pierwsze muszę mieć pomysł, a dopiero potem ogarnąć to w jedność i stworzyć sequel. Dlatego bądzcie cierpliwi i komentujcie Other!

Tymczasem zapraszam was na kolejny rozdział.

Amanda's POV:

Dzisiaj idę na komisariat. Boję się, ale chcę. Jestem pewna, że stracę pracę za to, że wykradłam te leki. Jednak nie jest mi z tego powodu przykro. Nie chcę takiego życia.

Ubrałam buty i kurtkę i wyszłam z mojego mieszkania zamykając za sobą drzwi. Nie będzie używane na czas kiedy będę w więzieniu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go, kierując się na komisariat policji. Kiedy dochałam przełknęłam głośno ślinę i po prostu tam weszłam.

-Dzień dobry - uśmiechnęła się policjantka do mnie.

-Nie wiem czy taki dobry - odpowiedziałam sucho. - chce porozmawiać z policjantem, który prowadzi sprawę Rena Higginsa.

-Oczywiście, proszę chwilkę poczekać.

Podniosła słuchawkę i wcisnęła przycisk na klawiaturze telefonu.

-Panie Reynolds. Jakaś młoda kobieta chce z Panem porozmawiać - przytaknęła i odłożyła suchawkę - Pan Reynolds może z Panią porozmawiać. Jego biuro jest na końcu korytarza, po lewo.

-Dziękuje - uśmiechnęłam się słabo i zaczełam zmierzać w wyznaczone miejsce, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.

-Hallo?

-Amanda! Gdzie jesteś?

-Na komisariacie.

-Co? Nie!

-Zayn, rozmawialiśmy. Z reszta jest za późno - rozłączam się i schowałam go z tam skąd go wyciągnęłam.

Zapukałam w drzwi ze złotą plakietką z napisem "komisarz Dan Reyolds" i weszłam.

-Witam.

-Dzień dobry Panie Reynolds.

-W czym mogę ci pomóc?

-Cóż. Mam ważny szczegół dotyczący pańskiej sprawy.

-Usiądź, proszę - wskazał w fotel na przeciwko niego.

Zrobiłam to o co poprosił i cicho westchnęłam.

-To ja jestem osoba, która porwał.

-Chcesz złożyć zeznania w tej sprawię?

-Oczywiście.

Wyciągnął kartotekę ze sprawą i ją otworzył.

-Słucham - zachęcił.

-Zacznę od tego, że nękał mnie od dawna, ale tamtego dnia przesadził.

-Czemu nie zgłosiła tego pani na policji?

-Bałam się, zastraszał mnie - wciągnęłam głośno powietrze - bił mnie i raz nawet... zgwałcił. Tego dnia wiedziałam, że coś planował. Dlatego wsypałam mu prochy, które wykradłam ze szpitalnego magazynu.

-Zgadza się. Z sekcji wynika, że został otruty.

-Przez niego mam pełno siniaków z tamtego dnia. Mój brat przyszedł mnie uratować. Nic mu nie zrobił. Groził mu jedynie kijem, ale nie uderzył. W momencie kiedy Ren chciał się na niego rzucić zadziałały leki i upadł.

-Pani zeznania są wiarygodnę. Zgadzają się z opisem sprawy.

-Dużo lat mi grozi?

-Ze względu, że zabity panią torturował. Niewiele. Zrobiła to pani w obronie własnej.

-Wierzycie mi?

-Ren Higgins za życia siedział w więzieniu przez 10 lat za przemoc nad poszkodowaną. Historia się powtórzyła.

-Nie wiedziałam o tym.

-No cóż. Na przyszłość musi pani bardziej uważnie dobierać znajomych, a teraz jestem zmuszony panią aresztować.

-Rozumiem - wstaliśmy i pan komisarz zaprowadził mnie do celi tymczasowej.

-Niech się pani nie martwi. Z dobrym prawnikiem dostaniesz najwyżej 2 i pół roku.

Usiadłam na ławce w celi tymczasowej i przejechałam ręką po włosach.

Wreszcie moje sumienie przestało mnie męczyć.

*⭐i komentarz make me happy*

Other || z.m [1/2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz