Rozdział 11

49 2 0
                                    


Wchodzimy do kina w trochę lepszych humorach. Po tamtym pocałunku Will obiecał, że postara się nie traktować mnie niczym niemowlaka, którego trzeba pilnować na każdym kroku. A ja obiecałam, nie obrażać się tak szybko i rozmawiać z nim o wszystkim, co mi nie pasuję w tej relacji. Nie uważam, żeby to moje wygarnięcie mu dziś było błędem, wręcz przeciwnie sądzę, że to pomogło nam przełamać pewną barierę, o której istnieniu nawet nie wiedzieliśmy.

- O nareszcie jesteście. Już myślałam, że się zgubiliście - woła Janet.

- Nie, po prostu utknęliśmy w korkach - odpowiadam.

- Kupiliśmy już bilety i jakieś przekąski, do podjadania w trakcie. Ale pamiętajcie, że później idziemy na kolację.

- Raczej do pubu, abyś wreszcie mogła się wyszaleć, odkąd stałaś się matką - śmieję się.

- Tutaj nie z czego się nabijać. Sama zrozumiesz, gdy będziesz mieć dzieci. Bardzo kocham moje urwisy, ale czasami mam ochotę wrócić do młodzieńczych lat.

- Nie przesadzaj, nie jesteś wcale taka stara. Masz tylko trzydzieści dwa lata. Całe życie przed tobą.

- Dobra, koniec pogaduszek. Idźcie kupić sobie jakąś przekąskę, jak chcecie, a potem idziemy na salę , bo niedługo się zacznie.

Will idzie w stronę kasy, a ja przypatruję mu się z zainteresowaniem. Jeszcze kilka minut temu skakaliśmy sobie do gardeł, a teraz rozumiemy się bez słów. Dowód, brunet doskonale wie jaki popcorn zamówić i co do niego, bez wcześniejszej konsultacji tego ze mną. To potwierdza też to, że zdążyliśmy nauczyć się swoich nawyków jedzeniowych podczas filmów, które oglądamy wieczorami. Patrzę tak na niego i zastanawiam się czy kiedykolwiek byśmy się spotkali, gdyby nie ta cała sytuacja. Bardzo prawdopodobne, że nie. On obradza się w kompletnie innych kręgach niż ja. Każdy żyje w swoim świecie, ale u niego znajdujemy wspólny język.

- Oj, Alex, widzę, że przepadłaś - szepcze mi do ucha Janet.

- Co ? - odwracam się do niej twarzą - Czemu tak myślisz ?

- Ślinisz się na jego widok to widać.

- A ty byś się nie śliniła ? Widzisz przecież, jak wygląda.

- Tak, trzeba przyznać, że wygląda jak jakiś grecki bóg, ale i tak wolę swojego Georga.

- Miłość. Zazdroszczę ci tego, że swoją znalazłaś.

- A ty nie ? To z Willem, nie uważasz, że to ten jedyny ?

- Sądzę, że za wcześnie, aby stwierdzić, czy jest tym jedynym czy nie.

- Bzdura, takie rzeczy się czuje.

- Ja jednak sądzę, że musi minąć więcej czasu zanim się coś takiego stwierdzi.

- Gdzie ta romantyczka, która jest tak zafascynowana książkami ?

- Na miejscu. Ale co innego książki, a życie realne.

- A myślisz, że jak one powstały ?

- Wyobraźnia autorów ? - pytam, chociaż wiem, że nie o to jej chodzi.

- Nie, na życiu takich ludzi jak ja i ty, choć głównie skupiają się na takich jak on - wskazuje na Willa - grzesznie przystojnych i obrzydliwie bogatych z odrobiną tajemniczości. Mogę się założyć, że w łóżku jest tak dobry, jak wygląda, a może nawet lepszy.

Nic nie odpowiadam na jej słowa, niech sobie dopowiada, co chce. przecież nie powiem jej prawdy "Wiesz, Janet, nie mam zielonego pojęcia, jaki jest w łóżku. Tak w ogóle to nawet nie mój chłopak, tylko porywacz. Sorry, że wcześniej nie wspomniałam, ale nie było okazji.". Nie, ta opcja na pewno odpada, niech zostaną jej domysły.

- Dobra, idziemy ?

- Tak, czekaliśmy tylko na ciebie - odpowiada George, nie w jakiś opryskliwy sposób tylko jak kumpel do kumpla.

- Okej, to chodźmy .

Obejmuję mnie ramieniem i podążamy za małżeństwem do sali kinowej.

- Wszystko okej ? - szepcze mi do ucha, gdy już zajmujemy miejsca.

Tak przy okazji to naprawdę przyjemne uczucie, gdy jego ciepły oddech owiewa moje ucho.

- Tak, dlaczego miałoby nie być ? - też szepczę.

- Wyglądałaś na zamyśloną, gdy rozmawiałaś z Janet i trochę tak jakby poruszyła jakiś drażliwy temat.

- To nic, tak sobie gadałyśmy jak kobieta z kobietą.

- Okej, jak coś to możesz mi powiedzieć.

- Zapamiętam.

Jasne, już lecę, pędzę, aby powiedzieć ci, że Janet dała mi do myślenia na temat naszej relacji i tego jaki jesteś podczas sexu. W trakcie mojego wyobrażania sobie bruneta zdążyli puścić film. Matko, jak ja mogłam zgodzić się na pójście do kina z nimi. Zapomniałam już, że oni tak bardzo kochają horrory i nie przepuszczą żadnej okazji do obejrzenia ich na dużym ekranie. Wtulam się w Willa przy pierwszej scenie, co z tego, że ona nawet nie jest straszna. W mojej wyobraźni już pojawiły się najstraszniejsze scenariusze tego, co może się stać. Dlatego ja nie oglądam tego typu filmów, niepotrzebnie sama siebie nakręcam. Brunetowi najwidoczniej to nie przeszkadza, gdy z każdym moim mocniejszym wtulaniem się w jego ciało, on kojąco gładzi mnie po ramieniu obejmując.

Dwie godziny później wreszcie opuszczamy salę, a ja mam ochotę zabić brunetkę za to, jak wmanewrowała mnie w oglądanie horrorów.

- Jak wam się podobało ? -pyta.

- Mogłam się spodziewać, że będziesz chciała iść na horror - mówię podirytowana.

- Mogłaś, ale tego nie zrobiłaś. Po za tym nie masz, co narzekać, pewnie i tak za wiele nie zobaczyłaś wiele, z nosem przyciśniętym do koszuli Willa - w odpowiedzi uderzam ją w ramie - Au, za co to ? - rozmasowuje obolałe miejsce.

- Domyśl się - łypię na nią wzrokiem, po czym dodaję - Idę do toalety spotkamy się przy samochodzie ?

- Okej - mówią jednogłośnie.

Wchodzę do łazienki załatwiam swoją potrzbę, po czym podchodzę do umywalki w celu umycia rąk. Spoglądam w lustro wiszące nad nią i poprawiam z grubsza swój makijaż. Dobrze, że mój dzisiejszy strój można podciągnąć pod wyjście ze znajomymi. Mam na sobie czerwony kombinezon, długie nogawki i koszulka na ramiączkach, który podkreśla moją figurę a do tego złote szpilki.

Gdy już to mam za sobą wracam do towarzystwa, które czeka tylko na mnie, abyśmy mogli pojechać do pubu. Na parkingu nie zauważam nigdzie Janet ani Georga, więc pewnie są już w drodze. Bez zbędnego przedłużania wsiadam do samochodu bruneta i włączamy się do ruchu. Milczymy, ale mogę zauważyć, że jest wyraźnie spięty. Nie wiem, o co może mu chodzić, przecież jak wychodziliśmy z sali wszystko było okej. Nagle gwałtownie skręca, przez co przyklejam się do szyby.

- Uważaj.

- Widzisz tego czarnego mercedesa za nami - kiwam głową, a on kontynuuje - Jedzie za nami, od kiedy wyjechaliśmy z parkingu twojej firmy.

- I dopiero teraz mi to mówisz ? - oburzam się.

- Myślałem, że to zwykły zbieg okoliczności zważając, że jest piątek, a jechaliśmy do kina.

- Dobra, nie ma sensu się kłócić - biorę głęboki wdech, aby się uspokoić - Mam nadzieję, że ich zgubisz.

- Nie ma problemu tylko musisz się mocno trzymać.

Po tych słowach, przyśpiesza i zaczyna wymijać kierowców przed nami z zadziwiającą zwinnością, zważając na to ile ma na liczniku. 

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz