Rozdział 22

53 3 0
                                    


Mimo moich usilnych starań ten dzień wreszcie nastał. To dziś muszę tam wrócić i zmierzyć się z demonami przeszłości. Dlatego wzięłam wolne no i może, dlatego że Jade zabiera mnie na zakupy, abym jak to ona powiedziała - " rozpierdoliła ich swoją zajebistością ". To jej słowa nie moje. Może też dziś zamknę pewien rozdział i skupię się na czymś nowym. Może zaryzykuję i zrobię ten pierwszy krok. Tylko jak to rozegrać. Jak uświadomić mu, że może powinniśmy spróbować. Ale czy to, co jest między nami, jest w stu procentach prawdziwe, czy może to tylko iluzja, którą wytworzyliśmy, aby zapomnieć o początku tego wszystkiego. Przestań Alex. Jak masz się tego dowiedzieć, nie postanowiszy po to sięgnąć. Skosztować tego zakazanego owocu i modlić się, aby w ogólnym rozrachunku było tego warte.

Moje rozmyślania kończę wraz z prysznicem. Zbyt długo to trwa i tworzy większy mętlik. Ale wiem jedno, dziś to wszystko musi się wyjaśnić. Za dużo czasu spędziłam w tej niepewności i oczekiwaniu, że kolejny dzień przyniesie odpowiedzi i ukojenie, a wraz z tym moją utraconą codzienność. Bez kierowcy, który zawiezie cię, gdzie tylko zechcesz, bez wspólnych posiłków, a także bez uczucia, że ktoś na ciebie czeka.

Wow, moje życie diametralnie się zmieniło przez te kilka miesięcy. Obym tylko potrafiła wrócić do tego, co było, jeżeli będzie wymagać tego sytuacja. By ból i tęsknota nigdy się nie pojawiły. Mimo to wiem jedno bez względu na wszystko, zmieniłam się. Nie ważne jakbym się tego wypierała, prawdy nie ukryję.

Wycieram swoje ciało i zakładam szlafrok. Nie mam siły na poszukiwania czystych dresowych spodni w garderobie, więc oszczędzam sobie to i schodzę na śniadanie. Oby moje okrycie zasłaniało mnie wystarczająco, by mieć pewność, że uda mi się ukryć fakt, że nie mam bielizny. Choć może celowo jej nie zakładam. Może próbuje otrzymać jakieś reakcje pewnej osoby na mnie. Może po prostu potrzebuję potwierdzenia, że ta chemia jest między nami, a nie, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. I znowu zaczynam.

Zrezygnowana i już zmęczona plączącymi się w mojej głowie myślami przekraczam próg kuchni. To co tam zastaje mnie zaskakuję. Żadnego śniadania, nawet Willa plączącego się po pomieszczeniu. Zwykle o tej porze kończy jeść śniadanie albo zbiera się do wyjścia. A dziś nawet nie widzę żadnej kartki. Rozglądam się jeszcze raz po pomieszczeniu i zaglądam do lodówki. Może to tam zostawił jakąś wiadomość, ale też pusto. No dobrze. Czuję się trochę, jakbym znów była u siebie w mieszkaniu tylko w wersji ulepszonej i bardziej kosztownej. Tam czekał na mnie ten sam widok.

Ale wracając są dwie opcje, dlaczego go nie ma. Albo wyszedł i się bardzo śpieszył, więc nie zostawił żadnej wiadomości, albo zaspał, co jest jeszcze mniej prawdopodobne niż to, że wygra się w Totka.

A jednak można wygrać łatwiej niż myślałam, ponieważ w chwili wypowiedzenia przeze mnie tych słów w myślach, do kuchni wbiega Will w dosyć nie bardzo ogarniętej odsłonie.

- Matko, co ci się stało ? - podchodzę do niego i poprawiam mu kołnierz koszuli - Wszystko dobrze ?

- Tak, po prostu - przeciera ręką twarz - Bobby źle spał ciągle skomlał. Musiałem... - milczy przez chwilę - Po prostu musiałem mieć pewność, że... że z nim wszystko w porządku - bierze głęboki wdech, a ja zaczynam mu zawiązywać krawat, muskając lekko opuszkami palców jego skórę na szyi - Po tym postrzale... To jak widziałem go takiego, nie wiedząc czy przeżyje...

- Cii, to nie była twoja - dotykam rękami jego twarzy - Nic nie mogłeś poradzić na to, że ktoś postanowił wykorzystać chwilę twojej nieuwagi - czuję jak jego mięśnie twarzy się napinają, dlatego delikatnie muskam kciukami jego policzki - Spójrz na mnie, - niechętnie, z lekkim ociąganiem wykonuje moje polecenie - Gdyby nie zrobił tego wtedy, na pewno wykorzystałby inną sytuację, bez względu czy byś był wtedy czy nie. Ten człowiek nie spocząłby dopóki nie spróbowałby osiągnąć swojego celu. Jest nieobliczalny i niestety nie możemy nic z tym zrobić.

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz