Rozdział 12

51 2 0
                                    


Przed klubem jest dosyć tłoczno, końca kolejki nie widać. Mam nadzieję, że Janet albo George znają tu kogoś, kto nas wpuści bez niepotrzebnego marnowania czasu. Will wysiada pierwszy po czym otwiera mi drzwi. Cóż za dżentelmen. Po zamknięciu auta idzie bezpośrednio do ochroniarza ciągnąc mnie za sobą.

- Will, stary. Gdzieś ty się podziewał ? Dawno cię nie widziałem.

- Hej, Rage, miałem kilka spraw do załatwienia. Co tam u ciebie i Grace ?

- Świetnie, musisz koniecznie poznać jej małą kopię.

- Koniecznie, mam nadzieję, że nie zmieniałeś numeru.

- Wciąż liczę, że się kiedyś odezwiesz - śmieje się.

- Może się wreszcie doczekasz.

- Kim jest twoja dzisiejsza towarzyszka ? Nie dość, że minęły wieki odkąd się widzieliśmy to przyprowadzasz ze sobą kobietę. Zwykle przychodzisz sam, a wracasz z kimś.

Mogłam się tego spodziewać, ale wciąż budzi to we mnie nieuzasadnione zdziwienie.

- To Alex, moja dziewczyna.

- Miło mi cię poznać, Alex, jestem Rage - wciąga rękę, którą bez wahania przyjmuję.

- Miło dla odmiany jest spotkać przyjaciół Willa, nie tylko moich.

- Will, nie spodziewałem się, że jesteś takim zazdrośnikiem i trzymasz ją jak najdalej od swoich przyjaciół - puszcza do niego oko - Dobra, wchodźcie, bo już się zagadałem.

Wraz z tą wiadomością słychać oburzony tłum, gdybym była na ich miejscu zachowałabym się tak samo.

W pomieszczeniu jest duszno i panuje półmrok. Gra głośna muzyka, od której bolą uszy. Wszelkiego rodzaju remixy, techno i tak dalej. Raj dla imprezowiczów, ale niekoniecznie dla mnie. W całym swoim życiu w klubie, tak jednak nie pojechaliśmy do pubu , tak jak się umawialiśmy, byłam może z pięć razy. Przeliczając na moje dwudziestosiedmioletnie  życie to dosyć mało, ale co poradzić na to, że zamiast chodzić na imprezy, wolałam czytać książki. Nie to, nie znaczy, że byłam jakimś kujonem i ciągle się uczyłam. Raczej stroniłam od nauki na rzecz przeczytania najnowszej powieści mojej ulubionej autorki. A więc ja i kluby to odległe galaktyki, które nie chcą się do siebie zbliżyć.

- Chodźmy do baru. Zamówię nam pice - ledwo słyszę go wśród tego całego gwaru.

Ciągnie mnie za rękę, a ja mam okazję bliżej przyjrzeć się temu. Jest wzorowany na klubie "LUX" z "Lucyfera".  Jedyne czym się różni to brak fortepianu na środku. Ktoś to urządzał, miał wyczucie stylu, bo wszystko ze sobą współgra. Skórzane sofy przy stolikach z ciemnego dębu,  z którego jest także wykonany bar.  Na górę prowadzą schody. Pewnie znajdują się tam pokoje VIP. Moje oględziny przerywa barman, który pyta się, co podać.

- Dla mnie sok pomarańczowy, a dla tej pani...

- Sex on the beach - dokańczam za niego.

 Czekamy na swoje napoje, a ja w międzyczasie przeszukuję salę w poszukiwaniu Janet i Georga. Nigdzie ich nie widzę, dlatego znowu powracam wzrokiem w stronę baru i dokładniej mu się przyglądam. Cała ściana zabudowana jest szkłem, co daje dodatkowy efekt, a w raz z kolorowymi światłami znajdującymi się wzdłuż półek, nadaję temu miejscu wyjątkowa atmosferę. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, przez co przegapiłam moment, w którym barman skończył robić mojego drinka.

- Chodźmy, twoja przyjaciółka już pewnie na nas czeka - wybudza mnie z transu głos Willa.

Zabieram drinka i podążam za nim, mając nadzieję, że wie, gdzie oni na nas czekają.

Po krótkiej chwili przepychania się przez tłum ludzi, uważając przy tym, by nie rozlać drogocennego napoju, znajdującego się w mojej szklance, docieramy do schodów, które tak jak myślałam prowadzą do loży VIP. Na miejscu w jednej z najbardziej oddalonych i z najlepszym widokiem na to, co znajduje się na dole loży, siedzą Janet i George, bardzo zajęci swoim towarzystwem. Zastanawiam się, czy w raz z Willem nie będziemy im przeszkadzać, jak już pożerają sobie twarze. Wiem, że pewnie większość z was powie :" To się nazywa pocałunek". Ale tego się tak nie da nazwać, są tak sobą pochłonięci, że obawiam się, że zaraz zaczną tu uprawiać sex. I nie, nie przesadzam, gdybyście to widzieli, też byście tak to określili.

- Hej, widzę, że się stęskniliście - przerywam ich akt namiętności i siadam obok nich wraz z brunetem.

- Tak, nie mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie dotrzecie - poprawia swoje włosy i bluzkę, nie zwracając uwagi, że byliśmy świadkami tego, że prawie ujeżdżała tutaj swojego męża.

- Właśnie widzę. Z nudów zajęliście się dogłębną analiza swoich jam ustnych - dogryzam jej.

- Jeżeli liczysz na to, że się zawstydzę. To muszę cię uświadomić, że to nie wypali. Jestem pewna, że gdybyś była na naszym miejscu, tak samo byś zrobiła - spogląda na mnie, uśmiechając się z zadowoleniem.

Sądzę, że w moim przypadku musiałaby w tym uczestniczyć jeszcze sporą ilość alkoholu. Bym tak bez skrępowania rzuciła się na Willa i przeleciała go na kanapie w klubie, gdzie dookoła nas jest pełno ludzi. W skrócie moje wszelkie zahamowania wzięły by wolne, a ja musiałabym myśleć wyłącznie o tym, jak on zabójczo wygląda w tej koszuli i spodniach. A do tego powinniśmy być parą, a nie tylko ją udawać na potrzeby zaistniałej sytuacji. Czyli nigdy by się to nie wydarzyło, bo te trzy czynniki nie zostaną spełnione w tym samym czasie. Dwa owszem, ale trzy już nie.

Nie mam zamiaru wyjaśniać jej, że nie ma na to szans zwłaszcza, że ona nie zna prawdy o naszym "związku", a im mniej osób wiem tym lepiej. Po za tym wytłumaczenie jej tego bez tej podstawowej wiedzy nic by nie dało, gdyż myślałby wyłącznie o tym, że nie chce się przyznać do prawdy, której przed nią nie ukryję.

- No dobrze, to dlaczego jesteśmy w klubie a nie pubie, tak jak planowaliśmy ? - pytam, by odwrócić uwagę od wcześniejszego tematu rozmowy.

- Ponieważ wraz z Janet stwierdziliśmy, że dawno w żadnym nie byliśmy, dlatego moglibyśmy się do jakiegoś wybrać - dziewczyn a jedynie kiwa głową na potwierdzenie.

- Stwierdziłem, że to dobry pomysł, dlatego zaproponowałem im klub mojego dobrego znajomego, by nie musieć czakać w kolejce - dopowiada Will.

- Bez zastanowienia się zgodziliśmy i dopiero później zrozumieliśmy, że ten klub jego dobrego znajomego to klub "Enigma", najlepsze i najbardziej oblegane miejsce, dla ludzi którzy chcą się rozerwać, w całym mieście - w jej słowach da się wyczuć podekscytowanie i jednoczenie wyrzuty. Pewnie skierowane w moją stronę, dlatego że przed nimi to ukryłam. Hello ja sama nie miałam o tym pojęcia.

Resztę wieczoru spędzamy na rozmowie, która akurat jest tutaj bardziej możliwa do wykonania, gdyż muzyka jest tu przytłumiona i nie trzeba jej przekrzykiwać. Zostałam kilka razy wyciągnięta na parkiet z Janet. Oczywiście za jej niemą namową wzięłam również Willa. O matko, jak ten facet się porusza. Jestem pewna, że każda dziewczyna przynajmniej raz na niego spojrzała, a te które przyszły tu z zamiarem znalezienia sobie towarzystwa już obmyślały plan, jak go zdobyć. Na moje szczęście on nie zwracał na to uwagi, co nie oznacza, że w jakiś niewytłumaczalny sposób byłam o niego zazdrosna, chociaż nie powinnam. Mnie i jego nic nie łączy, jestem tylko zabezpieczeniem spłaty długu. Po za tym nie mogę mieć pewności, że to, co zaczynam do niego czuć, nie jest na przykład syndromem Sztokholmskim. Nie chciałabym być zamieszana w to uczuciowo, jedyne na czym muszę się skupić to to, że jest świetnym przyjacielem i nic więcej, nie zapominając, jak zaczęła się nasza znajomość, bo tak to on mnie złamię i to będzie wyłącznie moja wina.

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz