Rozdział 1

98 4 2
                                    


Kiedy znajduję się w jego samochodzie, chłopak uruchamia silnik i wyjeżdża z parkingu. Pewnie w czasie mojego "obczajania" go musiał spakować mój bagaż. Powinnam coś zrobić z tym, że jego wygląd tak mnie rozproszył.

- Okej, mamy spędzić w swoim towarzystwie dwa tygodnie. Przynajmniej mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie zaraz do lasu i nie zamordujesz lub zamkniesz w jakiejś szopie - gdy to mówię, spogląda na mnie z miną wyrażającą politowanie - No co ? Nie znam twoich zamiarów i muszę się przyznać, że naczytałam się dużo książek w swoim życiu, co powinno choć trochę wyjaśnić ci moje podejrzenia.

Nieznajomy nic nie mówi i dalej skupia się na drodze. Po chwili ciszy, która moim skromnym zdaniem trwa wieczność, wreszcie łaskawie postanawia się odezwać.

- Nie zamorduję cię ani nie wywiozę do żadnej szopy lub coś w tym stylu i chcę od razu uświadomić ci, że inne dziwne i mordercze scenariusze zostaw dla siebie, bo się nie spełnią. Jedziemy do mnie, dopóki nie odzyskam swojej własności, będziesz tam mieszkać. Możesz to uznać za małe wakacje.

- Jasne, więc posiadasz prywatną plażę w centrum, bo właśnie powinnam być w drodze na nią, a jeżeli tak, to trzeba ci przyznać niezły jesteś.

- A ty pyskata, co nie zmienia faktu, że i tak będziesz musiała wytrzymać jakoś bez swojej plaży. Ale jeżeli tak bardzo chcesz się opalić, to idź do solarium lub kup sobie samoopalacz, oczywiście na mój koszt.

- Jakiś ty łaskawy, nie martw się, nie będę aż tak nadużywać twojej gościnności, już wystarczy mi to, że zepsułeś mi moje zasłużone wakacje i fakt, że muszę spędzić w twoim towarzystwie dwa tygodnie.

- Jakoś nie widziałem, abyś tak narzekała, gdy pożerałaś mnie wzrokiem na parkingu - odpowiada, uśmiechając się zawadiacko.

- Jeżeli pragniesz by prawiono ci komplementy, to nie zamierzam zaprzeczać, że bardzo dobrze wyglądasz. Ale wiesz, jak to mówią ładna buźka brzydkie wnętrze - mówię, także się uśmiechając.

- Dobrze, pyskaczu, zakończmy tę wojnę słowną, zaraz będziemy na miejscu.

- Nie nazywam się "pyskacz" tylko Alex, więc byłoby miło jakbyś zwracał się tak do mnie. I jeżeli to nie jest żadna tajemnica zdradź mi swoje imię, czy wolisz, abym nadała ci jakąś „ksywkę".

- Will.

Przez resztę drogi żadne z nas się nie odzywa, jedynie Will włączył radio i zaczął lecieć jakiś najnowszy hit. Cieszę się, że to zrobił, inaczej sama bym tego dokonała, ponieważ denerwuję mnie jazda w ciszy, nie wiem dlaczego, ale lepiej się czuję, gdy leci jakaś piosenka lub toczy się rozmowa.  Z tego co widzę on ma ten sam problem, choć nie sądzę, że można to tak nazwać, ale mniejsza z tym. Gdy docieramy na miejsce jest już późne popołudnie, a gdy zauważam, że to już koniec naszej podróży wreszcie postanawiam spojrzeć na to, co znajduje się za oknem i jestem w szoku.

Przede mną stoi zbudowany w nowoczesnym stylu biały dom z tarasem i ogródkiem, co prawda nie ma typowego białego płotu, ale zastąpiony jest on tradycyjnym płotem, który można znaleźć w filmach, wysoki, czarno brązowy i zapewne z żelaza. Przez chwilę zastanawiam się czy nie zostawi mnie do pilnowania swojej zwariowanej babci czy coś w tym stylu, ale ta myśl szybko ucieka, ponieważ Will się odzywa.

- Wychodzisz, czy masz zamiar spędzić resztę swojego urlopu w samochodzie ? - pyta, otwierając mi drzwi.

- Wychodzę - odpowiadam wciąż zapatrzona w ten widok.

- To dobrze, wejdź do środka zaraz do ciebie dołączę tylko wezmę twoja walizkę - mówi, podając mi klucze, a sam idzie w kierunku bagażnika.

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz