Rozdział 19

44 2 0
                                    


Kolejne dni minęły mi w zastraszającym tępie. Przez ostatnie zaległości i nawał pracy nie zauważyłam, że to dziś muszę przedstawić ostateczną wersję projektu dla Pana Civello.

- Dobrze, wprowadzimy, kilka zmian zaproponowanych przez Clare. Dzięki nim nasz klient będzie bardziej zainteresowany ofertą, która wyda mu się korzystniejsza od poprzedniej - mówię na zebraniu, mojej grupy projektowej - Czy ma ktoś jeszcze jakieś propozycje ? - czekam chwilę, ale nie dostaje żadnej odpowiedzi - Dobrze, w takim razie mogę uznać spotkanie za zakończone. Dziękuję wszystkim za współpracę i energię, którą wnieśliście i obdarzyliście ten zespół. Dziś spotykam się z Panem Civello i przedstawię mu naszą ostateczną ofertę. O wynikach poinformuję was, jak najszybciej. A teraz dziękuję wszystkim i do widzenia - widzę, jak niektórzy pragną zapytać się o samego Civello, gdyż do tej pory jego tożsamość była nam nie znana, ponieważ kontaktowaliśmy się przez jego asystentkę.

Wychodzę szybkim i pewnym krokiem, podążam w stronę swojego gabinetu. Tak się cieszę, że już kończymy ten projekt. Włożyliśmy w niego wiele pracy i poświęciliśmy jeszcze więcej czasu, a dziś wieczorem będziemy z tego rozliczeni. Mam nadzieję, że zdecyduje się on na te współpracę bez większych komplikacji, a to co stworzyliśmy przykuje jego uwagę na tyle by utrzymać to na dłużej.

To było moje ostatnie zadanie na dziś, więc bez zbędnego przedłużenia zabieram rzeczy i wychodzę. Jak zwykle zaczepia mnie Janet, wypytując o pikantne szczegóły z mojego życia. Kiedy docieram do windy, oddycham z ulgą, że udało mi się jej uciec, zbyt wiele nie zdradzając.

- To był długi dzień - wzdycham sama do siebie.

- Tak, masz rację - wzdrygam się na te słowa. Nawet nie zauważyłam, że ktoś prócz mnie tutaj jest. Odwracam głowę by spojrzeć kim jest ten nieznajomy.

- Nie zauważyłam Pana. Przepraszam - tuż obok mnie znajduje się wysoki dobrze, zbudowany mężczyzna koło pięćdziestki. Ma na sobie ciemno - szary, skrojony idealnie garnitur. Jego blond włosy są lekko przypróżone siwizną, a oczy mają niesamowity odcień zieleni, coś pomiędzy szmaragdem, a świeżą trawą. Pierwszy raz go widzę. Bardzo prawdopodobne, że to jeden z naszych klientów lub inwestorów.

- Nic nie szkodzi. Była Pani tak skupiona na własnych myślach, że spodziewałem się tego.

- Jeszcze raz przepraszam. Mogłam na Pana wpaść. Byłam tak skoncentrowana, aby stąd wyjść, że nie zwróciłam uwagi na otoczenie.

- Nic nie szkodzi. W dzisiejszych czasach jesteśmy zapracowani, a każda chwila wytchnienia jest dobra.

- Tak, ma Pan rację - milczę przez chwilę, a potem pytam - Czy mogłabym zadać Panu pytanie ?

- Czy już tego Pani nie zrobiła ?

- Tak, ale zadałam je z grzeczności. Gdybym zapytała Pana o to wprost, mógłby Pan uznać mnie za osobę niekulturalną.

- Dobrze, a więc o co chodzi ?

- Pierwszy raz Pana tutaj widzę, co może nie być, aż tak dziwiące, ale nawet z inwestorami przynajmniej raz minęłam się na korytarzu. Więc jest Pan nowym inwestorem lub pracownikiem ? - milczy, a ja dodaję - Jeżeli uraziłam Pana tym pytaniem, to przepraszam. Nie to miałam na celu.

- Nie uraziłaś mnie, jedynie zastanawiam się nad odpowiedzią. Nie pracuję tutaj ani nie jestem inwestorem, a także nie planuję nim być, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Ja tylko odwiedzałem pewną osobę.

- Mam nadzieję, że odwiedzimy się udały, a także, że udało się Panu ją zastać.

- Cóż w ostatniej chwili udało mi się ją spotkać - uśmiecha się.

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz