Rozdział 7

44 2 0
                                    


Pobudka po wizycie w szpitalu z niewielkim urazem głowy i pójście spać o późnej godzinie to nie najlepszy pomysł. Czuję się jakbym miała kaca, albo dużą migrenę. Nawet nie pamiętam, jak znalazłam się w łóżku, ale nie chce sobie tym zaprzątać głowy. Spoglądam na szafkę nocną i zauważam tabletki przeciwbólowe z wodą. Znajduje się tam również kartka o treści :

" Sądzę, że może ci się przydać z tego, co słyszałem, będziesz jeszcze przez kilka dni narzekać na bóle głowy. "

Po przeczytaniu biorę jedną tabletkę i szybko popijam ją wodą. Najprawdopodobniej popełniłam błąd, że zrobiłam to na pusty żołądek i potem będę się przeklinać, ale raz się żyje. Kolejnym przystankiem jest prysznic. Nie mam zamiaru się pospieszać, spokojnie obmywam swoje ciało i włosy. W samym ręczniku podchodzę do lustra i wykonuje poranną pielęgnację. W dzisiejszym makijażu decyduję się na podkład korektor i tego typu rzeczy mające zakryć oznaki mojego zmęczenia i wczorajszych ekscesów. Przeszukuję swoją walizkę, w celu znalezienia odpowiedniego ubioru do pracy. W garderobie zakładam bieliznę do tego granatowe cygaretki. Niestety nie mogę znaleźć, żadnej pasującej do tego bluzki. Po pracy będę musiała zajrzeć do siebie i wziąć kilka rzeczy, bardziej odpowiednich do pracy, niż to co wzięłam na wakacje. Koniec końców decyduję, się na jedyną w miarę pasującą do tego luźną koszulkę.

Z mokrymi jeszcze włosami schodzę na dół, gdzie czeka na mnie Will. Siedzi przy wyspie i je przygotowane wcześniej naleśniki z syropem klonowym i owocami.

- O której wstałeś, aby to wszystko przygotować ? - pytam zapatrzona we własną porcję.

- Nie dawno, nie chciałem cię budzić byś chociaż trochę mogła odespać, zdarzenia z wczorajszego dnia. Choć pewnie zrobiłaś to podczas oglądania filmu.

- O nie, to dziś w takim razie robimy powtórkę. Mam nadzieje, że nie obśliniłam ci ramienia ani nic w tym stylu.

- Spokojnie, jak tylko zorientowałem się, że usnęłaś zakończyłem oglądanie i zaniosłem cie do łóżka. Nie miej mi za złe tego, że przebrałem cię w twoją prowizoryczną piżamę.

- A propo ubrań muszę wpaść do siebie i wziąć kilka bardziej odpowiednich niż to, co mam tutaj.

- To nie będzie konieczne. Sam po pracy zawiezie cię do galerii byś mogła kupić sobie wszystkie potrzebne rzeczy. Zostawię ci kartę, abyś miała, jak za to zapłacić.

- Ale to nie będzie konieczne. Wystarczy, że pojadę do siebie i wezmę kilka ubrań, a po za tym nie chcę, abyś znowu płacił za mnie.

- Koniec rozmowy. Zrobimy tak, jak powiedziałem. Sam po pracy zawiezie cię na zakupy, a za wszystko zapłacisz moją kartą.

- Nie. Jeżeli tak bardzo chcesz odświeżyć moją garderobę, to daj mi za to zapłacić.

- Nie zgadzam się na to.

- To w takim razie jedź ze mną. Sądzę, że powinieneś wiedzieć, na co zostaną wydane twoje pieniądze.

- Nie odpuścisz ? - pyta po chwili ciszy.

- Nie ma takiej opcji, albo jedziesz ze mną, albo płacę za siebie.

- Zgoda w takim razie będę po ciebie o piątej - mówi zrezygnowany.

Dojadamy swoje śniadanie w ciszy, a potem idę szybko wysuszyć włosy i spiąć je w luźnego koka. Elegancja elegancją, ale chcę zachować trochę codziennego stylu. Do tego wszystkiego zakładam moje jedyne szpilki, adekwatne do miejsca, do którego muszę się udać. Biorę torbę, wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami oraz laptopa. Tak gotowa schodzę na dół i żegnam się z Bobbym. Widok Willa w garniturze, jak zwykle robi wrażenie, ale dziś gdy jego włosy są w większym nieładzie i widać jednodniowy zarost, wygląda jeszcze bardziej seksownie.

Not my debtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz