Rozdział 21

1.5K 44 39
                                    

  Kiedy skończyłam wypluwać ten cholerny piasek i wyprostowałam się, kładąc ręce na biodrach, rechot Sama trochę ucichł. Zlustrowałam jego sylwetkę, a po chwili przeniosłam poważny wzrok na jego twarz. Jego oczy śmiały się i ten widok lubiłam najbardziej. Był szczęśliwy, a ja kochałam gdy był szczęśliwy. Przyjemne ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej, natomiast nadal nie zmieniałam mojego ostrego wyrazu twarzy. Po chwili chłopak stanął prosto i zaczął skanować moje nagie ciało, zakryte jedynie bielizną. Po paru sekundach wpatrywania się prosto w swoje oczy, ten podszedł do mnie, powodując ścisk mojego żołądka. Nasze nosy dzieliły centymetry, a nasze spojrzenia nadal się przenikały. Czułam się niczym podczas face-to-face na jakimś MMA, tyle że pomiędzy nami nie było nienawiści, a pożądanie. Wypuściłam z ust ciche westchnięcie, a ten zupełnie niespodziewanie oplótł mnie w talii, powodując jeszcze większe przyspieszenie mojego serca. Chociaż ono i tak gnało jak szalone te parę sekund temu.

- Nigdy we mnie niczym nie rzucaj. - powiedział groźnie, zaciskając jeszcze mocniej swoje palce na moich plecach. Przeszywający mnie ból był przyjemny, więc wypuściłam z siebie stłumiony jęk. Nie minęło dużo czasu, zanim ten się ode mnie odsunął, pozostawiając za sobą nieprzyjemne zimno, które otuliło moje zmarznięte już i tak ciało.

  - A co ty? Moja matka, żeby mi rozkazywać? - warknęłam nieprzyjemnym tonem, przekrzywiając głowę i unosząc wysoko wyregulowane brwi. Brunet nie odpowiedział, jedynie prychnął i odwrócił się na pięcie, kierując w stronę przedmiotów dopiero co wyłożonych na zimnym piasku.

  Niebieskooki zabrał się za rozkładanie trzeciej z karimat, a ja usiadłam po turecku na ziemi, obserwując jego poczynania. Maty przykrył puchatym szarym kocem, a drugi koc złożył i położył go na krawędzi naszego prowizorycznego łoża. Wyciągnął z płóciennej torby drewnianą deskę, położył ją na piasku zaledwie parę centymetrów od karimat, a następnie wyłożył na nią wino oraz dwa rozpakowane już z folii kieliszki. Otworzył wino wyciągniętym z torby korkociągiem i rozlał je do szklanych naczyń.

  - Uczta gotowa, moja pani. - zironizował, rozkładając ręce w dostojnym geście, a ja obdarzyłam go miłym uśmiechem. Skierowałam swoje kroki w stronę koca, na którym po chwili usiadłam. Spojrzałam na chłopaka, który zrobił to samo, nie odrywając wzroku od moich, zatopionych w jego tęczówkach, oczu.

  - Mogę cię o coś zapytać? - wyrwało się z moich ust. W oczekiwaniu na odpowiedź, przygryzłam lekko wnętrze swojego policzka.

  - Zależy o co. - zaśmiał się, przekrzywiając w zabawny sposób głowę.

  - Dlaczego jesteś tak zamknięty na związki? - zagabnęłam cichym tonem. Wiedziałam, że rzuciłam się właśnie na głęboką wodę, ale nie chciałam dłużej skrywać w sobie tej niepewności. Chciałam znać odpowiedź, choćby okazała się najgorszą ze wszystkich możliwych. Musiałam wiedzieć, czy coś miało szansę się zmienić. Nie chciałam gnieść się w tak kurewsko dziwnej relacji, bez szansę na przyszłość.

Samuel głośno westchnął, odwracając swój wzrok w stronę szumiącej wody. Jego mięśnie spięły się, a szczęka zacisnęła. Teraz jego rysy były ostre, jak brzytwa, co doprowadzało moje rozszalałe motylki w brzuchu, do jakiegoś szału. Nie poganiałam go, jeśli chodziło o odpowiedź. Nie zdziwiłabym się, gdyby zmieniłby temat i zapomniał o owym pytaniu. Nie obraziłabym się o to. Ponowiłabym pytanie za jakiś czas. Nie chciałam naciskać. Nie lubiłam, jak ktoś naciskał na mnie, więc nie chciałam zachować się jak jakaś pierdolona hipokrytka. Po dłuższej chwili ciszy, skierowałam swój wzrok na bezkresny ocean i zaczęłam bawić się moimi palcami, które wyginałam w różne strony. Zrobiło się niezręcznie i prawdopodobnie tym pytaniem popsułam tę cudowną chwilę, ale chciałam znać odpowiedź.

Only one night || POPRAWIANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz