Rozdział 5

2.6K 70 21
                                    

- Żeby było jasne. - odparł po dłuższej chwili naszego kontaktu wzrokowego. Nie potrafiłam oderwać od niego oczu, a fakt, że jego spojrzenie przypominało to mojego ojca, coraz bardziej mnie niepokoił. - Nie bawię się w związki. Żebyś nie robiła sobie nadziei, bo nie lubię takich sytuacji.

- Spoko, nie powinnam wchodzić teraz w związek. - mlasnęłam, opadając na plecy jego łóżka. Wtłoczyłam dużą dawkę powietrza w płuca, a następnie wypuściłam ją z głośnym świstem.

- Dlaczego? - zapytał obojętnym tonem. Sprawiał wrażenie zainteresowanego, ale byłam pewna, że wewnątrz w ogóle go to nie interesowało. Czemu miałoby?

- Nie potrafiłabym. - skłamałam. Dobrze widziałam, że był w moim typie, jednak wakacyjne związki prawie nigdy nie kończą się powodzeniem, więc wolałam trzymać emocje na wodzy, zważając na fakt, że ten wypierał się uczuć. W dodatku moja relacja z rodzicami nie pozwalała mi na żadną relację. Pomijając fakt, że ci zabraniali mi tego typu zabaw w liceum, to dodatkowo nie czułam się odpowiednią osobą do tworzenia czegokolwiek z drugim człowiekiem. Nie mówiłam tego głośno, ale byłam zepsuta. Przeżarta przez insekty i niezdolna do bycia w jakiejkolwiek relacji.

Nawet nie wiem, w którym momencie moje powieki przymknęły się, a ja pogrążyłam się w kamiennym, odprężającym śnie. Nie czułam się swobodnie w towarzystwie bruneta, natomiast byłam wystarczająco zmęczona podróżą i tą imprezą, by obalić się na materac i zasnąć w czarnej koszulce chłopaka, nie przykrywając się nawet kocem.

Obudziła mnie cicha wibracja mojego telefonu. Spojrzałam na niego zasypanym spojrzeniem, a następnie zorientowałam się, że przykryto mnie kołdrą i ubrano w czarne dresy. Kiedy rozejrzałam się po pokoju, dostrzegłam, że na pozostałych łóżkach śpi dwójka nieznajomych mężczyzn, a na dużym fotelu w półśnie spoczywa mój nocny towarzysz. Bardzo szybko poczułam się winna, że ten nie może normalnie wyspać się we własnym łóżku, więc dość szybko zdecydowałam się na wstanie. Moje nagie stopy zderzyły się z lodowatymi panelami, na co lekko się skrzywiłam. Znalazłam pod łóżkiem moje obie skarpetki i naciągnęłam je zwinnie na nogi. Następnie pozbierałam pozostałe rzeczy i dość szybko znalazłam się obok chłopaka, który oblegał fotel.

- Hej. - szepnęłam, stukając go palcem w ramię, próbując go w ten sposób obudzić. Ten dość gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na mnie zza wachlarzu ciemnych rzęs. Na początku nie wiedział chyba do końca co się wokół dzieje, ale potem zmarszczył brwi, zadając sobie pytanie, dlaczego nie śpię. - Będę już szła. Połóż się u siebie. - powiadomiłam go cicho, na co ten przytaknął i dźwignął się z fotela. Obserwowałam jego sylwetkę, która zgrabnym krokiem siada na materac, a następnie wlepia we mnie swoje spojrzenie. Szybko się speszyłam i ruszyłam do wyjścia. - Cześć. - pożegnałam się, naciskając na klamkę.

- Cześć. - odpowiedział mi zachrypniętym tonem i mogę się założyć, że lekko uniósł kącik swoich ust.

***

  Weszłam spokojnie do pokoju hotelowego, zastając w nim przeglądającą coś w telefonie Clary oraz uroczo śpiącą parę moich przyjaciół na łączonym łóżku. Rudowłosa uniosła na mnie zmęczone spojrzenie, a następnie posłała mi ciepły uśmiech, który bez zastanowienia odwzajemniłam. Przekręciłam jak najciszej klucz w drzwiach, a następnie powłócząc nogami skierowałam się w stronę mojego łoża. Opadłam na nie z ulgą i chwyciłam za znajdującą się na szafce nocnej paczkę z papierosami. Wyciągnęłam jedną fajkę i kiedy już miałam ją podpalić, Clary ścisnęła moje przedramię i odsunęła je siłą od tlącego się ognia.

  - Chyba nie masz zamiaru tutaj palić. - mruknęła, taksując mnie uważnie swoimi błyszczącymi oczami. W odpowiedzi głośno westchnęłam i oparłam głowę o lodowatą ścianę. Wiedziałam, że nie powinnam palić w budynku. Nie dość, że zapewne znajdowały się tu czujniki, to przez najbliższe godziny odór palonego tytoniu trafiłby pomieszczenie, wreszcie wsiąkając w meble. Zapewne nie mogłybyśmy pozbyć się tego zapachu przez długi czas. Jednak opadałam z sił i nawet nie wiedziałam czemu dzisiejsze doświadczenia oddziaływały na mnie tak bardzo. Z trudem podniosłam się do pozycji stojącej i wyszłam na balkon.

  Kiedy tylko znalazłam się sama, różowa, neonowa zapalniczka ponownie zapłonęła ogniem, tym razem skutecznie całującym tytoniowego skręta. Włożyłam go pomiędzy wargi i głęboko zaciągnęłam się dymem, który nieprzyjemnie zadrapał moje gardło. Nie paliłam często, rodzice bardzo szybko wyczuliby charakterystyczny zapach i dali szlaban na najbliższe pół roku. Prawda była taka, że moje całe życie można było nazwać jednym wielkim zakazem i karą. Podczas gdy moi rówieśnicy imprezowali, nie myśląc o jutrze, ja odkładałam telefon do sejfu ojca i zamykałam się w swoim pokoju, żeby nauczyć się każdej, najbardziej bezsensownej rzeczy z mojego podręcznika. Mój pokój wyglądał jak cela w psychiatryku. Kraty w oknach, mdłe, żółte, idealnie pomalowane ściany, drewniane łóżko z niewygodnym materacem, dębowe biurko, krzesło oraz niewielka komoda z tego samego materiału, co pozostałe meble. Nie miałam nawet komputera, a moi kontrolujący wszystko i wszystkich rodzice doprowadzali mnie do szału. A ja nadal próbowałam ich zadowolić. 

- Hej. - szepnęła dziewczyna o ognistych włosach, stając obok mnie przy barierce balkonu. Spojrzałam na nią przelotnie, a następnie ponownie wlepiłam spojrzenie w horyzont, zaciągając się dużą dawką tytoniu. Na początku chciałam zignorować dziewczynę, ale potem stwierdziłam, że będzie to skrajnie niemiłe, zwłaszcza dlatego, że się przyjaźnimy. Clary znała moje humorki, ale nie chciałam jej martwić tym całym syfem, który mnie dotknął. I tak już za dużo przez to przepłakała.

- Hej. - odpowiedziałam po dłuższej chwili, nieśmiało spoglądając na swoje dłonie. Moja towarzyszka już odczuła, że coś jest na rzeczy, więc wlepiła we mnie swoje współczujące spojrzenie, zmuszając mnie niemalże do nawiązania z nią kontaktu wzrokowego.

  - Mogę? - zapytała wskazując na swoją paczkę fajek, na co cicho prychnęłam podając je jej wraz z nieśmiertelną zapalniczką.

  - Przecież są twoje. - dodałam z rozbawieniem i obdarzyłam ją uroczym uśmieszkiem, który mimo wszystko był dość wymuszony. Dziewczyna przygryzła wargę, jakby powstrzymała się od powiedzenia czegoś, a następnie zwinnie podpaliła papierosa, który nawet nie wiem, w którym momencie znalazł się w jej ustach.

- Co się dzieje? - zapytała po dłuższej chwili milczenia. Delikatny wiaterek owiewał moją twarz, wprowadzając mnie w stan odprężenia, przy czym jej pytanie zupełnie go rujnowało. Chciało mi się płakać, bo działo się dużo. Ręka ojca dosięgnęła mnie nawet tutaj, nawet w łóżku chłopaka, który przez moment pozwolił mi poczuć się ważną.

- Nic... - zbyłam ją krótko kwitując, a następnie odwróciłam swój wzrok, by ponownie skierować go na linię zbiegu morza z niebem. Gwiazdy pięknie migotały przed moimi oczami, co wprawiało mnie w ciekawy stan pełen spokoju i melancholii. Z jednej strony miałam ochotę rozpłakać się, jak małe dziecko, które zagubiło się w supermarkecie, ale z drugiej pragnęłam się śmiać do rozpuku. Śmiech ten jednak nie miał być oznaką radości, a bólu, który na siłę chciałam tłumić.

- Cheryl, do cholery, widzę, że coś się dzieje. - warknęła trochę ostrzej, zmuszając mnie siłą, do spojrzenia w jej oczy. Płonęły one ciekawością i mogłam odnaleźć w nich również pragnienie zemsty, ale nie na mnie. Bo ona już wiedziała o kogo chodzi. Chciała jednak dać mi wolną wolę, bo miała świadomość, że w życiu bardzo mi jej brakuje. - Wszystko możesz mi powiedzieć.

- Po prostu... - zaczęłam, starając się, by łzy nie napłynęły mi do oczu. - On jest dosłownie wszędzie! - wrzasnęłam bezsilnie, nie mogąc powstrzymać spływających strumieniami po moich policzkach słonych kropel. - Jeden chłopak, u którego dziś byłam ma piękne, błękitne oczy, które oczywiście musiały sprowadzić moje myśli do mojego chujowego tatulka! Wiem, że mam nieprzepracowaną traumę, ale najpierw muszę pójść na studia, by w zapisać się na terapię. A ja nie chcę tak żyć! Mam już tego dość! Pierdolony chłopak, który uprawiał ze mną pierdolony seks, przypominał mi mojego pierdolonego ojca! - wybuchłam krzykiem, który mieszał się z ogromną histerią i płaczem. Wyrzuciłam z dłoni papierosa, którego z impetem zdeptałam moją podeszwą. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam nimi mocno o barierkę, a ta aż się zatrzęsła. Bolały mnie płuca, głowa, całe ciało, a szloch bezsilności wyrwał się spomiędzy moich drżących warg. Nie chciałam tak dłużej żyć. Nie chciałam, by jego osoba znajdowała się w każdej sytuacji mojego życia. MOJEGO! Bo życie było moje i ja chciałam je przeżyć. I w tamtym momencie postanowiłam sobie coś. Zrobiłam to nieświadomie, ale wprowadziło to do mojego życia wiele sprzecznych emocji, bo uzależniając się od jednej osoby, odcięłam się od drugiej. A najlepsze było to, że obie były dosłownie takie same. Nie miałam się o tym przekonać jutro, za tydzień, czy za dwa. Miałam się o tym dowiedzieć dopiero za parę dobrych lat.

  *poprawione

Only one night || POPRAWIANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz