Rozdział 6

2.5K 69 53
                                    

  Złapałam właśnie za talerz i udałam się spokojnym krokiem w stronę szwedzkiego stołu, na którym był dziś szczególnie duży wybór. Nałożyłam jednym ruchem na białą ceramikę bułkę pszenną, sześcianik masła, twarożek ze szczypiorkiem oraz ser żółty. Włączyłam ekspres do kawy, który mozolnie zrobił mi cappuccino. Chwyciłam za oba naczynia i powróciłam do stołu, przy którym czekała już na mnie Clary, Josie oraz Jake. Uśmiechnęłam się do nich miło i puściłam oczko, a następnie opadłam zmęczona na dębowe krzesło.

- Ciekawa jestem, o której wymyślą zajęcia... Chciałabym mieć czas na przebranie się. - zaczęła Clary, przeżuwając kawałek bułki z szynką.

- Mam nadzieję, że nie wcześniej niż o dwunastej. - poinformowała Josie głośnym jękiem i podparła głowę na dłoni. Na pierwszy rzut oka było widać, że zespół po upojeniu alkoholowym ją wykańcza. Jej włosy były związane w niesfornego koka na czubku głowy, a sama dziewczyna miała opuchniętą twarz bez grama makijażu. Jej niechlujne ubranie dodatkowo podkreślało jej aktualny stan, bowiem miała na sobie szerokie szare dresy i ogromną, czarną bluzę z kapturem swojego chłopaka.

  - Co? Odwiedziny wujka kaca jednak nie są tak przyjemne? Nie opłacało się tyle pić. - zakpiłam z szerokim uśmiechem, wpatrując się w jej znużoną osobę. Momentalnie zgromiła mnie spojrzeniem, a następnie głośno westchnęła.

- Jesteś okropna! - wybuchła śmiechem Clary i spojrzała na mnie w karcący sposób, jednak obie wiedziałyśmy, że dziewczynę to rozbawiło.

- Idziecie dziś na zajęcia? - zapytał chłopak, a następnie duszkiem wypił szklankę pełną wody. Chłopak zrezygnował dziś z posiłku, gdyż cierpiał dokładnie na tę samą przypadłość, co jego dziewczyna.

- Ja raczej tak, ale wątpię by twoja koleżanka była dziś do tego skłonna, zważając na jej jakże pełen energii i chęci do życia stan. - mruknęłam złośliwie, czując gromadzące się w moim podbrzuszu uczucie triumfu.

- Zamknij się! - wypaliła ciemnoskóra, a następnie pociągnęła kolejnego łyka swojej czarnej, niesłodzonej kawy.

  - W ogóle, Cheryl. Gdzie nam się wczoraj zapodziałaś, co? Poznałaś jakiegoś kolegę? - zapytał Jake odpowiadając złośliwością na złośliwość. Z jednej strony wcale mu się nie dziwiłam, ale z drugiej miałam ochotę rozszarpać go na małe kawałeczki.

  - A sklej się. - mruknęłam zirytowana, wracając do swojego jedzenia i skupiając się tylko na nim, nie uczestnicząc więcej w rozmowie.

Ich krótka dyskusja dosłownie o niczym trwała dobre piętnaście minut, czyli do czasu, w którym wszyscy wyczyścili swoje talerze i zdecydowali się na powrót do pokoju. Zagubiona w swoim labiryncie mentalnym, bezmyślnie podniosłam się z krzesła i przez przypadek zbiłam pustą filiżankę. Nagle na sali zapadła cisza, którą przerywał jedynie głośny śmiech Jake'a i jego klaskanie. Wszystkie oczy zwróciły się dokładnie na mnie, więc automatycznie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zaklęłam w duchu, zaczynajac zbierać z podłogi pozostałości po naczyniu i układając je na białą chusteczkę. Na sali ponownie zaczynało się robić gwarno, więc już bardziej pewnie podniosłam wszystko, co udało mi się zgromadzić na białym papierku i rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu kosza. Na moje nieszczęście trafiłam na błękitne tęczówki pewnego chłopaka, które przecinały mnie na wskroś, a jego kpiący uśmieszek wzbudził w moim brzuchu falę skurczy. Uśmiechnęłam się niezręcznie w jego stronę, a następnie udałam się do najbliższego pudła na śmieci. Odwróciłam się na pięcie i zażenowana całą sytuacją ruszyłam razem z moimi przyjaciółmi do wyjścia. Po drodze zdążyliśmy dowiedzieć się, że nasze zajęcia rozpoczynają się dopiero za dobre dwie godziny, co trochę mnie uspokoiło.

***

  Zdenerwowana na samą siebie, chwyciłam za kupkę ubrań, w które wczoraj zostałam ubrana nie z własnej woli. Chciałam jak najszybciej oddać je właścicielowi i pozostać z nim na relacji czysto przyjacielskiej do końca obozu. Mimo że wczoraj było... przyjemnie, to wiedziałam, że cała ta akcja nie była ani trochę w moim stylu. Czasem lubiłam sobie wmawiać, że jestem taka hop-siup i lubię przygodowy seks, jednak prawda o mnie była inna. Byłam cholernie zakompleksioną dziewczyną, która cieszyła się, gdy jakikolwiek chłopak zwrócił na nią uwagę. A przede wszystkim byłam niezdolna do wchodzenia w jakiekolwiek związki, gdyż zawsze kończyłyby się one spektakularnym fiaskiem. Zanim się obejrzałam, znalazłam się przed drzwiami chłopaka, do których dotarłam jakby z pamięci. Wtłoczyłam w płuca uspokajający oddech, a następnie delikatnie zapukałam w drewnianą powłokę. Przez chwilę myślałam, że nikogo nie ma w pomieszczeniu, więc kontrolnie wytężyłam słuch, by potwierdzić swoją teorię. Jednak bardzo szybko przekonałam się, w jak ogromnym błędzie byłam. Z wnętrza pomieszczenia dotarło do mnie ciche damskie jęknięcie, które zdawało się przytaczać jakieś męskie imię. „Sam"? Chyba tak. Bardzo szybko pożałowałam swojej wyprawy w te rejony, ale kiedy już miałam zawracać, coś cicho skrzypnęło, a w drzwiach stanął brunet o oczach mojego ojca. Spojrzałam na niego zaskoczona, przywdziewając na twarz delikatny uśmiech. Wyciągnęłam w jego stronę ręce ze złożonymi w kostkę ubraniami i mocniej uniosłam kąciki ust.

  - Oddaję. - mruknęłam, a głos lekko mi się załamał, przez co miałam ochotę zagrać na własnych strunach głosowych. Chłopak ubrany jedynie w dresy, z napuchniętym ustami i poczochranymi włosami, zlustrował mnie wzrokiem.

- Spoko, dzięki. - odparł w odpowiedzi i delikatnie zabrał ode mnie ciuchy i wrzucił je do pokoju. - To wszystko? - zapytał po chwili, kiedy jak słup stałam przed nim bez ruchu, nie mogąc się ruszyć. Boże! Byłam taka głupia!

- Tak. Cześć. - rzuciłam szybko i z prędkością światła popędziłam w stronę naszej części pensjonatu. Zaklinałam się za to przedziwne zachowanie, którego się dopuściłam i próbowałam znaleźć chociaż najmniejszy powód, dla którego było tak niezręcznie. Odpowiedź znalazłam bardzo szybko. Wczoraj uprawiałam seks z chłopakiem, który teraz zabawia się w pokoju z inną dziewczyną, a ja mam tak cudowne wyczucie czasu, że musiałam zjawić się, by oddać mu ubrania AKURAT teraz. - Ja pierdolę. - warknęłam pod nosem, będąc wręcz załamana całym cyrkiem, który udało mi się dziś stworzyć.

Zapewne cała czerwona na twarzy weszłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zdenerwowana oparłam się o zimną, drewnianą powłokę, a z czeluści mojej krtani wydobyło się basowe jęknięcie. Szybko zorientowałam się, że moje współlokatorki wpatrują się we mnie jak w idiotkę, marszcząc przy tym brwi w dość zabawny sposób. Jednak nie było mi do śmiechu.

- Przestańcie się na mnie patrzeć. - niemalże wrzasnęłam, a te posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia. Jedna z nich uważnie zlustrowała mnie wzrokiem i otworzyła usta, jakby chcąc coś powiedzieć.

- Jesteś czerwona, jak pomidory z działki mojej babci, więc trudno jest mi na ciebie nie patrzeć. - odparła po chwili w pełni poważnie. - Co się stało?

- Nawet kurwa nie pytaj. - bąknęłam, osuwając się na podłogę i ukrywając twarz w dłoniach. - Powiedzcie mi. Jakie jest do cholery jasnej prawdopodobieństwo, że po spędzonej nocy z chłopakiem pójdę do niego, by oddać mu ubrania, które dał mi po seksie i zastanę go kurwa pieprzącego się z jakąś dziwką.

- Czy ty sobie żartujesz? - zapytała Clary, patrząc na mnie w dziwny sposób. Jej wyraz twarzy wyrażał jedno: NIEDOWIERZANIE. Sama pewnie nie uwierzyłabym w taką historię, gdyby ktoś mi ją opowiedział, jednak takowa miała miejsce, a ja w jej wyniku miałam ochotę połknąć pudełko szpilek.

- Nie! Nie żartuje! - wrzasnęłam na cały głos. No chwilę nastała cisza, ale już po chwili obie wybuchnęły śmiechem. Clary na początku starała się zachować pozory, że wcale jej to nie bawi, ale gdy od paru sekund wsłuchiwała się w głośny rechot Josie - nie wytrzymała. Chciałam tej dwójce ukręcić kark, ale na moje usta wpłynęło lekkie rozbawienie. - To wcale nie jest śmieszne! - rzuciłam na poczekaniu, starając się pohamować rozbawienie.

- Szczerze? Jest. - zaśmiała się rudowłosa, a ja starałam się zgromić ją spojrzeniem.

- No kurwa jasne, że jest. - krzyknęła Josie w przerwie w konwulsjach, jakie towarzyszyły jej przy tak szczerym śmiechu.

- Nienawidzę was. - odparłam szczerze. Na moich ustach jednak nadal pozostawał lekki półuśmieszek, który po krótkiej chwili zamienił się w dość donośny rechot.

*poprawiony

Only one night || POPRAWIANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz