Rozdział 11

1.8K 52 16
                                    

  Usiadłam wygodnie na wiklinowym fotelu i czekałam na kelnerkę. Kiedy kobieta zjawiła się przy moim stoliku, poprosiłam o podwójne espresso. Zapisała moje zamówienie na kartce, uśmiechnęła się i odwróciła na pięcie, po czym wolnym krokiem skierowała się w stronę baru. Niezainteresowana otaczającą mnie rzeczywistością, wlepiłam spojrzenie w szumiące fale. Ich białe grzywy zdawały się wołać mijających je ludzi i krzyczeć, że zaraz wydarzy się coś niebezpiecznego. Nie lubiłam, kiedy woda była tak wzburzona, jak w dniu dzisiejszym. Niby wiedziałam, że nic niepokojącego się nie stanie, natomiast czułam dziwne spięcie, jakby przeczucie w kościach.

- Pani kawa. - Obok mnie wyrosła z ziemi kobieta. Nie miałam zielonego pojęcia kiedy udało jej się zakraść do mojego stolika i jak długo wpatrywałam się w bezkres oceanu. Brunetka z wysoko upięty końskim ogonem na czubku głowy postawiła przede mną biały talerzyk, a następnie niewielką, filiżankę wypełnioną czarnym płynem, który idealnie kontrastował z naczyniem. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu, a kobieta odeszła.

  Chwyciłam za uszko od filiżanki i upiłam łyk gorącej kawy. W tym momencie było to to, czego potrzebowałam. Ból głowy powodował u mnie dyskomfort, a ja byłam wymęczona długimi zajęciami tanecznymi. Aktualnie czułam potrzebę posiedzenia samej w swoim towarzystwie i przemyślenia paru rzeczy, które nie dawały mi spokoju. Nie wiedziałam, jakie plany na dzień dzisiejszy miały moje przyjaciółki, ale ja na pewno nie miałam zamiaru dać wyciągnąć się na kolejną imprezę. Najchętniej spędziłabym dzisiejszy dzień oparta o klif z książką i lodowatą lemoniadą w dłoniach. Mój telefon zawibrował w kieszeni dresów, jednak postanowiłam to zignorować. Zapewne mama chciała dowiedzieć się, czy nie narobiłam sobie jakichś kłopotów na obozie. To wcale nie tak, że w życiu nie dostałam w szkole nawet żadnej uwagi, a o zostaniu w kozie nie było mowy.

Nagle poczułam zimną rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się prędko i zmarszczyłam brwi. Przede mną prezentował się blondyn średniego wzrostu, który miał na sobie niebieski t-shirt i czarne krótkie spodenki. Jego włosy były dotknięte przez wiatr i tworzyły na jego głowie coś, co ciężko było mi opisać. Miał uroczy uśmiech i był równie uroczo zestresowany.

- Hej... - zaczął nieśmiało. - Widziałem cię na zajęciach. - mówiąc to, drapał się po karku, co uznałam za niesamowicie słodkie . Zawstydził się, więc posłałam mu ciepły uśmiech, by lekko się rozluźnił.

- Kojarzę cię. - skłamałam, bo nigdy nie zwróciłam na niego uwagi. Był zbyt mało wyróżniający się i najpewniej najcichszy w towarzystwie. Łatwo było pominąć taką osobowość. - Siadaj. - zachęciłam go z uśmiechem wymalowanym na wargach.

- O! - wyrzucił z siebie dźwięk zadowolenia i zasiadł na krześle na przeciwko mnie. - Dzięki. - mruknął, kiedy wygodnie się usadowił.

- Więc surfer, hm? - dopytałam, kiedy zapadła trochę zbyt długa cisza. Bałam się, że w ten sposób wpadnę na minę, bo nie miałam zielonego pojęcia czy uczestniczył w zajęciach, natomiast nikogo poza grupą naszych „łapaczy fal" nie było na plaży podczas mojego treningu.

- Tak, w tym roku już trzeci raz. - Uśmiechnął się, a ja dopiero w tym momencie zobaczyłam, jak przystojny był. - Widywałem cię przez poprzednie lata, ale nie mogłem zebrać się na odwagę, by zagadać. - przyznał się i złożył usta w wąską linię. Jakim cudem wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi?

- Uroczy jesteś. - przyznałam szczerze i puściłam do niego oczko. - Jeśli się jeszcze trochę postarasz mogę ci nawet postawić kawę.

- Pozwól, że ja postawię kawę tobie. - odparł już śmielej, a to wzbudziło we mnie swego rodzaju podziw.

- Okej, brzmi zachęcająco. - rzekłam, przekrzywiając lekko głowę w lewo i czekając na jego ruch.

- Przepraszam! - krzyknął i pomachał w stronę kelnerki, która szybkim krokiem ruszyła w stronę naszego stolika, by już parę sekund później notować jego zamówienie. - Dla mnie będzie podwójne espresso z cukrem i jeśli można, to poproszę już o rachunek. - Kobieta miło uśmiechnęła się i przytaknęła, a następnie odeszła w stronę baru.

***

Szliśmy już jakiś czas plażą. Szum wody wypełniał ciszę pomiędzy nami. O dziwo nie była ona niekomfortowa, mimo że znaliśmy się naprawdę niedługo. W końcu jak dobrze można poznać człowieka przez dwie godziny, wypijając trzy kawy? Nasze bose stopy tonęły w ciepłym piasku z każdym postawionym krokiem. W pewnym momencie poczułam, jak blondyn spłata nasze dłonie w delikatnym uścisku. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zacisnęłam palce na jego dużej dłoni. Nie wiem jak długo trwała przeprawa wzdłuż brzegu, ale w pewnym momencie poczułam, jakbyśmy zaraz mieli dotrzeć do krańca plaży. Moim oczom okazał się cudowny krajobraz. W oddali zauważyłam klify, od których dzieliło nas jakieś dziesięć minut powolnego marszu.

- Co powiesz na odpoczynek pod tamtymi klifami? - przerwałam ciszę, wyciągając rękę w kierunku wymarzonej destynacji.

  - Brzmi jak doskonały plan. - oznajmił wesoło. Spojrzałam na niego spod wachlarza pomalowanych maskarą rzęs i posłałam mu uroczy uśmiech. Chłopak go odwzajemnił i oblizał dolną wargę o kolorze dojrzałych malin. - Cieszę się, że zebrałem się na odwagę i zdecydowałem do ciebie podejść. - przyznał po chwili milczenia. Coś ścisnęło się w moim sercu - chłopak był tak nieziemsko uroczy i wydawał się na pierwszy rzut oka idealnym kandydatem na partnera.

  - Też się cieszę. - rzuciłam, przygryzając wargę i nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Kąciki moich ust nieznośnie ciągnęły ku górze, a mi ciężko było opanować cisnąć się na twarz uśmiech. Dlatego kiedy znaleźliśmy się przy klifach, gwałtownie popchnęłam blondyna na jeden z nich tak, by oparł się o niego plecami, a następnie złączyłam nasze wargi w pocałunku.

  Jego wargi były dziwnie zimne, natomiast w bardzo zwinny sposób udawało im się współgrać z moimi. Pocałunek nie był wcale gwałtowny i przepełniony pożądaniem. Smakowaliśmy się. Badaliśmy teren, leniwie poruszając wargami. Kiedy uchyliłam lekko usta jego język nieśmiało wślizgnął się do mojej jamy ustnej. Nie był to jeden z tych głębokich pocałunków, na które narzekają nastoletnie dziewczyny po powrocie z pierwszej randki. Był raczej subtelny i spokojny. Blondyn zdawał się skupiać na nim całą swoją uwagę. Umieściłam dłoń na jego twarzy i przysunęłam się bliżej jego torsu, pozwalając mu umieścić kończyny na mojej talii. Zmniejszyliśmy odległość, zagłębiając się coraz bardziej w przyjemnym odczuciu. Smak kawy dalej był wyczuwalny na jego języku, co spowodowało lekki uśmiech na moich ustach.

  Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, przestrzeń pomiędzy nami wypełniał świst naszych przyspieszonych oddechów. Pozycje naszych sylwetek prawie wcale się nie zmieniły. Dalej trwaliśmy od siebie w odległości liczącej milimetry, co wcale mi nie przeszkadzało. Wlepiłam spojrzenie w jego turkusowe oczy i pogładziłam go lekko po policzku. Pod opuszkami palców czułam wybijający się spod skóry zarost. Nastolatek uśmiechnął się półgębkiem i westchnął.

  - Wiesz, że to był pierwszy raz, jak się całowałem? - przyznał się, a ja uniosłam wysoko brwi i wytrzeszczyłam oczy w geście zdziwienia.

  - Nie żartuj. Naprawdę? - upewniłam się z niedowierzaniem w głosie.

  - Naprawdę. - przytaknął lekko speszony. Na jego twarzy jednak nadal spoczywał delikatny uśmiech.

  - W życiu bym nie powiedziała. - oznajmiłam z uznaniem. - Jak na żółtodzioba całujesz całkiem dobrze. - zaśmiałam się i dźgnęłam go palcem w brzuch, na co ten prychnął i ponownie wpił się w moje usta.

  - Chciałbym jeszcze chwilę poćwiczyć. - mruknął w przerwie pomiędzy pocałunkami.

*poprawiony

Only one night || POPRAWIANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz