𖣔
𝑻𝒉𝒐𝒖𝒈𝒉𝒕𝒔𖣔
Czas mijał bardzo szybko. Nim Charlotte zdążyła się obejrzeć nadszedł kwiecień, a wraz z nim zbliżały się SUM-y. Nie mogła w to uwierzyć że za dwa miesiące rozpoczynają się wakacje. Z jednej strony to dobrze, bo w końcu będzie mogła odpocząć od szkoły. A z drugiej to źle wróżyło, będzie musiała się pożegnać z przyjaciółmi na minimum miesiąc.
Dzień zapowiadał się cudownie, słońce za oknem, ćwierkanie ptaszków dochodzące z błoni. Można również powiedzieć że Charlotte była w cudownym nastroju, ponieważ na jej twarzy rysował się niewielki uśmiech. Usiadła na łóżku i jak co rano wpatrywała się w okno, i myślała o rodzicach, i spędzonych z nimi chwilami. W jej oku pojawiła się łza, na samą myśl o swoich zmarłych rodzicielach nie mogła powstrzymać się od płaczu.
- Dziś się nie wymigasz od śniadania Lotte - jej zamyślenia przerwała Lily która zasłoniła jej widok do okna i kiwała ostrzegawczo palcem.
- No dobrze...Ale na obiad nie pójdę, muszę po lekcjach napisać esej na eliksiry.
- To chociaż na kolację? - zapytała z troską w głosie Evans.
- Pomyślę - rzekłam, i wstałam udając się do łazienki aby się ubrać.
Po porannej toalecie poszła z Lily oraz Marlene na pierwszy posiłek dnia. Podczas drogi rozmawiały o Cadence i Dorcas które po przerwie świątecznej zaczęły urywać z nimi kontakt. Z ostatnich plotek dowiedziały się że Cruger po wakacjach przenosi się do Francji, co oznacza że opuści Hogwart i zacznie uczęszczać do Bauxbattons. A młoda Meadows zaczęła się przyjaźnić z Mary McDonald nie wiadomo z jakiej przyczyny. Przed poznaniem się z McDonald, Dorcas raziła wielką nienawiścią do Mary.
Charlotte nie miała ochoty jeść, więc żeby przyjaciółki dały jej spokój, wzięła jabłko. Po śmierci rodziców, Brown przestała jeść. Od czasu do czasu zdarzyło jej się pójść na każdy posiłek dnia, na którym zjadła można powiedzieć że prawie nic. Evans i McKinnon próbowały ją namówić do jedzenia jednak Lotte zapewniała je że chodzi do kuchni i tam je, co oczywiście było kłamstwem i każdy kto dobrze ją zna to wie. Próbowały jej przynosić jedzenie od skrzatów, nawet udawały się specjalnie do Hogsmead aby kupić jej słodycze w Miodowym Królestwie. Dziewczyna z stanowczością odmawiała, jedynie czekoladę przyjmowała gdy nie czuła się zbyt dobrze.
Po odbytych lekcjach, jak co dzień udała się do biblioteki w swój ukochany zakamarek. Uwielbiała się tam zaszywać, i czytać bądź się uczyć. Choć nie mogła się tam cieszyć długim spokojem ze względu na to że Huncwoci odkryli jej kryjówkę, i tak kochała tam spędzać czas. To miejsce jej przynosiło najlepsze wspomnienia z jej życia. Tam poznała Lily i Marlenę, odbyła pierwsze odrabianie zadań, odkryła swoją największą pasję czyli książki i tam odkryła swoją życiową sympatię na której widok w brzuchu odpalało się stado sztucznych ogni a na twarzy pojawiał się szczery uśmiech.
- Cześć Lotte - powitał ją wchodzący do przedziału ksiąg, James.
- Hej... - odpowiedziała cicho nie podnosząc wzroku znad książki.
- Jak się trzymasz?
- Jest dobrze - załamującym się głosem próbowała ukryć łzy.
- Ej, nie płacz - powiedział przytulając dziewczynę - Wszystko będzie dobrze. Masz. - wręczył jej dwie tabliczki mlecznej czekolady na co ona się rozchmurzyła i przyjęła podarek.
- Dzięki - rzekła ocierając łzy i uśmiechając się do James'a.
Już po chwili dołączył do nich Syriusz i Remus. Wszyscy zaczęli zajadać się czekoladą i rozmawiać. Niestety Charlotte nie długo nacieszyła się licznym towarzystwem, bo zaraz później James i Syriusz odeszli mówiąc że muszą zaplanować kawał na ślizgonach. Dziewczyna została sama z Remusem, i jak zazwyczaj na początku ich spotkania w cztery oczy nastała cisza dopóki któreś z nich nie zaczęło konwersacji.
- Chciałem poczytać z kąd wywodzi się twoje imię i co ono oznacza, ale nic nie znalazłem - zagadał Lupin spoglądając na regał z książkami po jego prawej stronie i przejeżdżając palcem po grzbietach wolumin.
- Ja sama nie wiem co miało na celu nadanie mi tego imienia. Z początku moi rodzice chcieli mnie nazwać Adara lub Cassiopeia, co prawda nie jesteśmy Black'ami ale moi rodzice interesują się astronomią i zależało im na nadaniu mi imienia z gwiazd. Ale wyszło że mam na imię Charlotte - wyznała, podciągając kolana do brody - ale za to wiem poniekąd że część twojego nazwiska bierze się od gwiazdozbioru wilka, a imię Remus oznacza księżyc - dodała.
- Twoja wiedza jest zadziwiająco duża, nawet ja nie dorównuję - rzekł, chichocząc pod nosem.
- Jak całe dnie, dosłownie calutkie, przesiaduje się w kopalni wiedzy - obejrzała się wokół zataczając rękami koło w powietrzu - wie się to i owo.
Uśmiechnęła się szeroko po raz pierwszy od śmierci rodziców, na co Remus się rozpromienił. Bardzo się cieszył widząc ją w takim stanie bycia, mógł zaznać trochę szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Gdy był przy niej, widział ją i słyszał, czuł że nie potrzebuje nic więcej do życia.
W czytelni spędzili jeszcze trochę czasu na wymianie wiedzy i zdania na jej temat. Oby dwoje czuli się niezwykle dobrze w swoim towarzystwie, mogli tak rozmawiać i być blisko siebie do końca swoich dni. Rzec można że wyglądali na najszczęśliwszych nastolatków na świecie
CZYTASZ
𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.
Fanfiction[Przed poprawkami] Nieśmiałość bywa uciążliwa, tak było w tym przypadku. Gdyby nie złamanie ciążącej na nich bariery, w życiu nie pomyśleliby że to co miało miejsce, kiedyś nastąpi. Dziewczyna z idealnym życiem, po niedługim czasie traci ten czas. M...