Rozdział 38

33 1 0
                                    

𖣔
𝒀𝒆𝒔 𝒃𝒆𝒕𝒕𝒆𝒓

𖣔𝒀𝒆𝒔 𝒃𝒆𝒕𝒕𝒆𝒓

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

Styczeń zaczynał się kończyć, a Remus i Charlotte wciąż się do siebie nie odzywali. Wielokrotne namowy przyjaciół nie dawały zbyt wiele. Ich kontakt kończył się na krótkich, ale tęsknych spojrzeniach. Przecież miłość nie polega na nie odzywaniu się, ale na byciu przy sobie i wspieraniu się nawzajem. Co więc stało im na przeszkodzie? To było trudne do zrozumienia, ale stwierdzili że tak będzie lepiej. Gdy nie będą blisko siebie to ich miłość do siebie z czasem zniknie. Myśleli że to prawda, jednak była to omyłka. Właśnie przez ich rozłąkę, serca chciały im się wydrzeć z wnętrza by dosięgnąć tej drugiej osoby. Z każdym dniem ich kontakt się zmniejszał. Charlotte całymi dniami siedziała w bibliotece i dormitorium, to też było z nią trudno porozmawiać. Jedyna osoba która w tym czasie z nią przebywała, była Kendra. Dziewczyny ufały sobie na tyle bardzo, że dzieliły się swoimi myślami co pomagało im psychicznie. Lily i Marlene również dużo czasu z nią spędzały, lecz nie było to, to samo. 

Jedni zalewają się łzami a inni skaczą z radości. Syriusz niedawno postanowił zrobić pierwszy krok w dorosłość i miał bardzo duże plany na niedaleką przyszłość. Omawiał je z Potterem w ich dormitorium. Ognista się lała a oni z każdym łykiem coraz bardziej zasypiali. Ich zabawa zakończyła się w momencie gdy Lupin wszedł do pokoju i siłą zawlókł ich do łóżek. 

Ostatnie dni wydawały się być coraz gorsze dla Brown. Każdy dzień zbliżał ją do niechcianego dnia. Już wiedziała że to co ją czeka, będzie przekraczało jej najgorsze sny. Z daleka od tego którego kocha było jej koszmarem. Martwiło ją również czy ta pamiętna rozmowa w pokoju wspólnym, okaże się ich ostatnią. Mogła się wszystkiego spodziewać. Ślub i mieszkanie z obcym wydawało jej się nierealne jeszcze kilka miesięcy temu. Ba! Nawet na myśl jej to nie przyszło. Miała dość myślenia o tym wszystkim, a jednak one nie ustępowały, i zasypywały ją coraz bardziej. Przeszło jej nawet przez myśl kiedy odzyska zdolności metamorfomagiczne, i czy w ogóle to się stanie. Z jej emocjami szanse były marne, i zdawała sobie z tego sprawę. 

Kendra starała się im przemówić do rozsądku, i zmusić chwilami do pogodzenia się. Jej stanowczość była zwykle skuteczna, jednakże nie w tym przypadku. Gdy widziała płaczącą Lotte, łzy zaczynały jej napływać do oczu. Głównie dlatego że jej babcia zmarła a widok łkającej osoby bardzo jej się z nią kojarzył, ale jedna jej część załamywała się myślą co czeka jej przyjaciółkę. Whitmore odłożyła swoje pyskówki i wiercące dziury spojrzenia niedługi czas temu. Uważała że to nie czas na takie rzeczy, i w obecnej chwili przyjaciele są ważniejsi. Ostatnio jej chłopak coraz więcej chciał z nią rozmawiać, zdawało jej się to dziwne bo zwykle tak nie postępował. Nie pokazywała swojego zdziwienia, ale podejrzewała że planują kolejny kawał i nie udzielała mu zbyt wiele informacji dla własnego dobra. On jednak miał inne zamiary, i denerwowało go gdy dziewczyna odmawiała mu rozmowy. Oznaczało to że musi dowiedzieć się sam, a to co chciał zrobić, było tylko pomiędzy nim a James'em. 

Dzisiejszy dzień był dla nich trudny, z resztą tak jak kilkaset innych. Wszyscy położyli się spać z wyjątkiem Ken i Lotte. Nie mogły zasnąć, a na ich szczęście Kendra miała tego dnia u nich nocować, więc poszły do pokoju wspólnego. Zajęły wygodne miejsca w fotelach, i zaczęły popijać herbatę prowadząc krótkie rozmowy. W pewnym momencie zapadła cisza, a Whitmore wyciągnęła zza pleców dwie tabliczki czekolady z czego jedną podała przyjaciółce. 

- Wiesz jak mi poprawić humor - rzekła Charlotte ułamując kostkę czekolady.

- Wolałabym zjeść fasolki, ale zrobię to dla Ciebie - wzięła trochę słodycz do buzi, i zaczęła go gryźć. Brown spojrzała na nią z niedowierzaniem - No co? - dodała blondynka widząc minę dziewczyny.

- Nie tak się je czekoladę - wyznała.

- Sposób jedzenia nie ma nic do rzeczy - wzruszyła ramionami.

- A właśnie że ma - zaprzeczała brunetka.

- No to jak mam ją jeść?

- Ona musi Ci się sama rozpuścić na języku - wyjaśniła, a na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Whitmore postąpiła zgodnie z poleceniami przyjaciółki, i bardzo się zaskoczyła. Słodkość miała zupełnie inny smak gdy położyła ją na języku, a ta zaczęła się rozpuszczać - Remi mnie tego nauczył. - dodała po chwili, a jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, a jej oczy nabrzmiały od ilości wody która się w nich zebrała.

- Czemu wy nie możecie się pogodzić? - westchnęła Kendra.

- Nie możemy... tak będzie lepiej. 

- Przecież widzę że zanim tęsknisz. Powinniście się przeprosić z waszymi ograniczeniami i dać sobie żyć.

- To nie jest takie łatwe jak myślisz - zwiesiła głowę, lecz mały uśmiech wciąż malował się na jej twarzy. Zawsze gdy o nim myślała tak się działo. W sercu robiło jej się cieplej, a złe myśli znikały.

- Na razie dam Ci spokój... ale jeszcze wrócimy do tego tematu - powiedziała zakładając ręce.

- A co z tobą i Syriuszem? 

- Świetnie! Tylko ostatnio często chce ze mną rozmawiać.

- To chyba dobrze.

- Gdyby nie to że on tak nie robi... to zgodziłabym się. 

- Och daj sobie spokój z tymi przesądami.

𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz