𖣔
𝑯𝒐𝒎𝒆 𝒊𝒔 𝒘𝒉𝒆𝒓𝒆 𝒚𝒐𝒖 𝒂𝒓𝒆𖣔
Dziś, był ten dzień który na zawsze zapadnie wszystkim uczniom 7 klas w pamięć. Zakończenie nauki w Hogwarcie. Większość osób cieszyło się z tego dnia, ale byli też tacy którzy płakali na samą myśl opuszczenia murów zamku.
Charlotte natomiast, miała mieszane uczucia. Przyzwyczaiła się do codziennej nauki, a sam Hogwart wiązał z nią wielkie wspomnienia. Niedowierzając że już ostatni raz jest w swoim dormitorium, chwyciła torebkę i wyszła zamykając za sobą cicho drzwi. Odeszła z uśmiechem na twarzy zmierzając do umówionego miejsca spotkania z przyjaciółmi aby z niego odejść na miejsce powozów które zawiozą je na stację w Hogsmead.
Dziewczyna nie musiała się przejmować siedzeniem w innych przedziałach, ponieważ miejsc siedzących było tyle samo co jej przyjaciół łącznie z nią. Marlene wyjechała z Hogwartu nieco wcześniej bo jej matka zmarła a Peter gdzieś zniknął po śniadaniu. Ostatnio relacje McKinnon z resztą Gryfonów pogorszyły się i ich rozmowy były tylko krótkim "Hej". Pettigrew natomiast ostatnie mi czasy uciekał od nich bez słowa.
- To jak z tymi wakacjami Remi? - zapytała Charlotte.
- Załatwiłem wszystko, i wyjazd będzie również miesiącem miodowym dla Syriusza i Kennie - odpowiedział dumnie ale cicho.
- To Luniu wszystko planował? - zdziwił się James.
- Tak, przeszkadza Ci to? - rzekła podejrzliwie Brown.
- Nie... ale nie chcę mieszkać pod namiotem - obruszył się.
- A kto powiedział że będziemy spać pod namiotem - zasugerowała Kendra.
- Remus ma wszystko opanowane, nie martwcie się - uprzedziła ich dalsze zrzędy.
- No dobra - powiedział Syriusz odgryzając nogę czekoladowej żabie.
Dalsza podróż polegała na krótkich rozmowach i drzemkach. Wszyscy byli zmęczeni gorącem panującym na polu to też sen bardzo im pomagał.
W końcu dotarli na stację. To był ich możliwe że ostatni raz na tymże peronie, chyba że kiedyś przyprowadzą tu swoje dzieci. Remus i Charlotte teleportowali się do swojego domu, Kendra i Syriusz również do własnego świeżo kupionego, a James i Lily jeszcze do swoich rodzinnych.
Gdy Brown i Lupin byli już na miejscu, popatrzyli po sobie troskliwym wzrokiem i zmierzyli w stronę drzwi. Jeszcze krok przed wejściem pocałowali się, i w końcu weszli wciąż nie dowierzając.
- Zaczynamy nowe życie - westchnęła dziewczyna ściągając okulary przeciwsłoneczne.
- To będzie najlepszy czas w naszym życiu - obiecał całując ją w policzek.
- Masz rację - zrobiła kilka kroków i rozejrzała się po domu. Po chwili zacisnęła wargi unosząc je w górę, spojrzała na chłopaka i spuściła głowę śmiejąc się cicho.
- Coś się stało? - zapytał podchodząc do niej.
- Jest jedno miejsce w ogrodzie które chcę Ci pokazać - rzekła ciągnąc chłopaka za rękę.
Obydwoje zmierzali chwilę obszernym ogrodem wzdłuż zbocza, aż doszli do stromych drewnianych schodków które prowadziły w dół. Po chwili Charlotte wyciągnęła różdżkę i zrobiła nią kilka płynnych ruchów, po których przeźroczysta płachta osunęła się na niższą część ogrodu i odkryła basen zbudowany w ziemię. Remusowi dosłownie opadła szczęka a oczy wybałuszył tak że zaczęły mu się czerwienić. Niby zwykła rzecz, ale mało kto posiadał basen w tamtych czasach, była to rzadkość dla jakiegoś miasta a co dopiero dla domu. Koszty takiego zbiornika były ogromne i to najbardziej zdziwiło chłopaka.
- Tobie dalej na to wszystko wystarcza pieniędzy? - wciąż niedowierzał.
- No wiesz... - zaczęła myśleć ile jeszcze jej zostało - Mam dwie skrytki po każdym z rodziców, no i jeszcze swoją. A poza tym dom po rodzicach został sprzedany, więc zostało mi jeszcze więcej... Ale to nie ważne! Wskakuj! - dodała po chwili ściągając podkoszulek i sandały po czym wchodząc po drabince do orzeźwiającej wody. Lupin został jedynie w spodenkach i również wszedł do wody by się orzeźwić. Wiedział że kiedyś opłaci to wszystko dziewczynie i nie będzie miał nic na sumieniu, cieszył się tym że może teraz spędzić z nią czas.
- To jak będą wyglądały nasze tegoroczne wakacje? I później życie - zapytała entuzjastycznie opierając się o brzeg basenu.
- Ślub Ken i Łapy jest za dwa tygodnie, czyli wylatujemy na drugi dzień rano... - mówił, myśląc czy na pewno wszystko dobrze przemyślał - A z życiem... to nie mam pojęcia - załamał się i stanął obok dziewczyny, bawiąc się rękoma pod wodą.
- Jeszcze mamy dużo czasu na przemyślenie - pocieszyła go dając buziaka w usta i podciągając się na rękach by wyjść z zbiornika.
Końcówkę dnia spędzili naprawdę bardzo miło na ciągłym rozmawianiu i spacerowaniu po ogrodzie. Remusowi nie brakowało niczego oprócz oświadczenia się. Chciał to zrobić już kilka razy, lecz jego nieśmiałość wygrywała z nim. Był piękny zachód słońca, a włosy dziewczyny wiatr rozwiewał na różne strony w delikatny sposób a na jej twarzy malował się uśmiech. Nie mógł się powstrzymać by udać że idzie do łazienki, a tak naprawdę pójść po pierścionek i oświadczyć się jej. Jednakże ostatecznie zdecydował że zrobi to w ich rocznicę związku która miała być dopiero w następnym roku. Nie wzruszyło go to że tak długo czasu jest do tego dnia, chciał tylko by oświadczyny były jak z najgłębszych snów Charlotte.
Gdy zrobiło już się zimno, Charlotte poszła wziąć ciepłą kąpiel, a Remus już umyty zrobił im lemoniadę.
W końcu nadeszła późna godzina, a oni wciąż nie spali. Lotte zagoniła czytającego Remusa do łóżka i sama później do niego dołączyła.
- Co tak razi? - zapytała z zamkniętymi oczami czując na powiekach światło.
- Nie wiem - wyznał wstając by zasłonić zasłony.
- Nie możesz spać? - dodała siadając na łóżku.
- Tak - odpowiedział markotnym tonem siadając obok niej.
- Jeśli chcesz sam spać to możesz iść do innego pokoju - powiedziała pospiesznie speszonym głosem.
- Nie! Nie chodzi o to... - wypowiedział te słowa z naciskiem kładąc głowę na kolanach dziewczyny - Po prostu boje się że nie znajdę pracy - wyznał załamany.
- Och, kochanie... Nie martw się - włożyła palce w jego wilgotne włosy robiąc mu delikatny masaż głowy - Przecież możemy założyć własny biznes i pracować w domu, nikt nie domyśli się o NASZEJ przypadłości.
- Że też na to nie wpadłem - podniósł się gwałtownie.
- To może poczytam Ci coś - zaśmiała się na wspomnienie gdy byli mali i Lottie czytała mu baśnie na dobranoc. Lupin kiwnął głową i ponownie ułożył się na kolanach dziewczyny. Było to co prawda pierwszy raz gdy spali w jednym łóżku, ale mimo to nie czuł się z tym źle. Wręcz było mu lepiej na myśl że Charlotte jest tuż obok niego.
- Dziś, będzie Kopciuszek - oznajmiła jedną rękę kładąc na policzku chłopaka gładząc go kciukiem, a drugą przytrzymując kartki książki.
Nie minęło wiele czasu, a Remus zasnął. Dziewczyna cicho odłożyła książkę i delikatnie osunęła się po tapicerce łóżka tak by nie obudzić chłopaka ale też ułożyć wygodnie głowę na poduszce. Ona jeszcze długo nie mogła spać ale po chwili przeczesywania włosów Lupin'a, oczy same zaczęły jej się zamykać.
CZYTASZ
𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.
Fanfiction[Przed poprawkami] Nieśmiałość bywa uciążliwa, tak było w tym przypadku. Gdyby nie złamanie ciążącej na nich bariery, w życiu nie pomyśleliby że to co miało miejsce, kiedyś nastąpi. Dziewczyna z idealnym życiem, po niedługim czasie traci ten czas. M...