Rozdział 23

61 5 1
                                    

𖣔
𝑩𝒓𝒐𝒌𝒆𝒏 𝒃𝒂𝒓𝒓𝒊𝒆𝒓𝒆

𖣔𝑩𝒓𝒐𝒌𝒆𝒏 𝒃𝒂𝒓𝒓𝒊𝒆𝒓𝒆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

Gdy wyszły na błonia, Charlotte szła przed Kendrą tak by ona miała ograniczoną widoczność. Starała się powstrzymać chichot, który próbował jej się sam wyrwać. Ograniczyła się jedynie do uśmiechu. Nie mogła zdradzić przyjaciółce co dla niej przygotowali ponieważ zależało jej na tym by była to niespodzianka.

Whitmore nie spodziewała się niczego więcej niż prezentu. Ale trochę podejrzane jej się wydało że Lotte idzie przed nią a nie obok, i próbuje celowo zasłonić jej widok. Nie zważała na to i szła dalej rozmyślając o jej kłótni z Narcyzą. Wiedziała że ma uprzedzenia do gryfonów, ale myślała że jej szczęście udzieli się również przyjaciółce. Nie chciała zrywać przyjaźni ani z gryfonami, ani z Narcyzą. Bardziej przypuszczała że gdyby Kendra była w związku z jej kuzynem lub innym gryfonem, Black by się na nią obraziła. Była roztrzęsiona ale cieszyła się chwilą. W końcu miała dziś urodziny, i mogła się spodziewać wielu miłych rzeczy z strony innych.

- Niespodzianka! - wykrzyknęli chórem Huncwoci ( nie licząc Syriusza ), Lily i Marlene.

- Wszystkiego najlepszego Ken! - dołożyła się Charlotte, zamykając Whitmore w szczelnym uścisku.

Na czas przytulania i składania życzeń, Kendra zatopiła się myślach. Nie rozumiała tego co się właśnie stało. W jej życiu nikt nigdy nie zrobił jej niespodzianki. Gdy patrzyła na wszystko co przygotowała dla niej grupka gryfonów, cisnęła jej się łza do oka z którą przez chwilę toczyła zaciętą walkę. Jak taki gryfon mógł zrobić ślizgonowi coś tak miłego? Nigdy by się tego nie spodziewała, a zwłaszcza od strony kuzyna któremu była po cichu wdzięczna że trochę lepiej ją poznał z jego przyjaciółmi którzy teraz są również jej znajomymi.

- Odpakuj szybko prezenty! - wykrzykną James. Dziewczyna podeszła do stosu i usiadła na kocu obok. Wzięła mały ale ciężki prezent zapakowany w piękny papier do pakowania, z wzorem kwiatowym. Gdy rozdarła papier, jej oczom ukazało się pudełeczko. Miała nie wielkie przeczucia co to może być.

- Nie wierzę! - wydała z siebie zduszony okrzyk. W owym pudełku był czarodziejski aparat który po zrobieniu zdjęcia wywoływał je.

- Później będziesz się zachwycać - pospieszył ją James, siadając na kocu niedaleko Ken.

Wzięła kolejny już nieco większy, w którym znajdowało się płótno. Rozpakowywała kolejno prezenty aż skończyły się. Była bardzo zadowolona z nich, a zwłaszcza że rzeczy te sama planowała sobie kupić. Ale najbardziej cieszyła się z czarodziejskiego aparatu który był jej marzeniem. Zastanawiała się tylko skąd oni wiedzieli że go chciała.

- Skąd wiedzieliście że chciałam ten aparat? - zapytała.

- Domyśliliśmy się - skłamał James. Tak naprawdę Remus napisał mu dokładną listę rzeczy które ma kupić. A poprosił Rogacza aby nie mówił że to jego pomysł. Nie chciał mówić że to jego kuzynka, bo szybko by się to rozeszło a Kendra na pewno nie chciałaby żeby jej przyjaciele dowiedzieli się o tym. Więc na wszelki wypadek nic nikomu nie mówił.

- Ciekawa jestem tylko skąd wy wytrzasnęliście tyle kasy - powiedziała Lily, biorąc gryza jabłka.

- Dosłownie knuta mi zabrakło na to wszystko, ale na szczęście znalazłem na ziemi więc go wziąłem, a później Lotte mi oddała cztery razy wię... - przerwała Charlotte, zatykając mu dłoniom usta i wywracając oczami.

- Co powiecie na kąpiel w jeziorze? - zaproponowała Marlene ściągając buty.

- A co z tą kałamarnicą? - zapytała Lily.

- Na brzegu jest zbyt płytko - oznajmiła wchodząc do wody po kolana - Idziecie, czy nie? - dodała zanurzając się do pasa.

- Marlene ma rację. Kałamarnica dosięgnie nas jak zanurzymy się na więcej niż trzy metry - zgodził się James ściągając buty, a następnie wbiegając do zbiornika.

- Może to nie taki zły pomysł - rzekła Lily również wchodząc do wody.

- Nie będę tu siedział i marnował dnia - oznajmił Remus, już po chwili będąc po kostki w wodzie.

- Chyba nie mamy wyjścia - Kendra ściągnęła buty i związała włosy w kucyka a następnie wbiegła do jeziora i zaczęła chlapać James'a i Lily.

Charlotte nie odważyła się wejść bo woda według niej była zbyt zimna. A gdy przyjaciele ją prosili by dołączyła, kiwała przecząco głową. Peter natomiast nie dostał takiego zapytania ponieważ siedział tylko i objadał co chwilę śmiejąc się z chlapiących
przyjaciół.

W końcu Lotte postanowiła ściągnąć buty i zanurzyć delikatnie stopy. Weszła do wody po kostki i stanęła obok Lupina który obserwował chlapaninę reszty. Kołysała się lekko na boki i nuciła wymyśloną melodię pod nosem, co chłopak stojący obok od razu usłyszał i lekko uśmiechną się pod nosem. Czuł się niczym anioł wstępujący do niebios. Jej nucenie brzmiało jak poranny koncert ptaków. Jednym słowem rzec, był: przepiękny. Miał przez chwilę ochotę złapać ją za rękę a następnie przyciągnąć do siebie i złożyć na jej ustach pocałunek, ale na szczęście ta myśl zniknęła bardzo szybko. Jednak przyszła kolejna, i już po chwili zbliżył się do Charlotte która kucała nad wodą mocząc w niej dłonie, i pchnął delikatnie w skutek czego zmoczyło jej się ubranie po przedniej stronie, oraz twarz i kilka kosmyków włosów.

- Jeszcze się odegram - mruknęła, wstając i odgarniając mokre włosy z twarzy.

- Ach tak? - zaśmiał się Lunatyk i podszedł do Charlotte, po czym wziął ją na ręce.

- Ej! Puść mnie! - krzyczała roześmiana, bo nie potrafiła się na niego złościć.

Tyle musiało jej na razie wystarczyć bo jej nieśmiałość stanęła twardo i nie pozwala jej na żaden śmiały krok. Na chwilę przed wrzuceniem przez Remusa, Lotte do wody, ta bariera zniknęła. A Charlotte nie mogła tego w sobie dusić, i gdy już miał ją wypuścić... złożyła na jego ustach krótki pocałunek. Nie miała pojęcia co ją do tego podkusiło. Myślała że zaraz spali się ze wstydu, ale kilka sekund po jej reakcji on wrzucił ją do wody. Tak jak szybko wpadła, wynurzyła się na powierzchnię. Bez dłuższego namysłu pociągnęła Lupina za rękę i wrzuciła go tym samym do wody. Wynurzył się chwilę później dławiąc się własnym śmiechem.

Po tych wydarzeniach, gdy wychodził z jeziora wciąż się śmiejąc miał okazję pomyśleć nad tym co się przed chwilą stało. Nie miał pojęcia czy dziewczyna zrobiła to przypadkowo, a może ku jego uciesze celowo. Stało się to tak szybko że nie miał nawet okazji zareagować, tylko oszołomiony nagłym pocałunkiem, wypuścił ją ze swoich rąk. Jego bariera kończyła się na krótkim spojrzeniu w jej stronę.

Charlotte próbowała udać że nic się nie stało. Na szczęście cała reszta była zbyt zajęta swoimi sprawami by zauważyć jej czyn. Nie chciała by ta bariera znów się przerwała a nią zawładnęły emocje i serce. Powoli wyszła z jeziora, a w jej brzuchu aż się gotowało. Chciała choć na chwilę wrócić do tej pamiętnej chwili pocałunku. Była to zaledwie sekunda na którą ich usta się złączyły, ale dla niej była to wieczność. Zarzuciła na siebie ręcznik i usiadła pod drzewem wciąż z uśmiechem. Według niej był to bardzo głupi czyn i bardzo nietaktowny. Tak nagła rzecz jeszcze nigdy jej się nie zdarzyła. On tylko niósł ją z zamiarem wrzucenia do wody, a ona postąpiła tak nierozsądnie. Mimo to nie miała ochoty zapaść się pod ziemię, a wręcz przeciwnie. Chciało jej się żyć! Jej myśli przerwał chłopak o którym wciąż myślała, usiadł obok. Według Charlotte usiadł bardzo blisko, a nawet przekroczył strefę komfortu. Jednak ona poczuła ciepło gdy położył swoją rękę na jej dłoni.

- Nie wiem co to by...

- Nie musisz się tłumaczyć - przerwał jej spokojnym tonem co od razu ją uspokoiło. Uśmiechnęła się pod nosem na chwilę zapominając o całym pocałunku. Żyła obecną chwilą.

𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz