Rozdział 37

40 2 0
                                    

𖣔
𝑩𝒓𝒐𝒌𝒆𝒏 𝒉𝒆𝒂𝒓𝒕𝒔

𖣔𝑩𝒓𝒐𝒌𝒆𝒏 𝒉𝒆𝒂𝒓𝒕𝒔

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

Przerwa świąteczna minęła, a styczeń zdążył się porządnie zacząć. Charlotte wciąż dusiła w sobie tą bolesną prawdę, a Remus nie zdobył się na zapytanie. Kilkukrotnie próbował się zebrać ale za każdym razem gdy próbował wydusić to z siebie, jego serce się łamało i kazało nie pytać dla ich dobra. Nie przejmował się tym że dziewczyna nic mu nie mówi, martwiło go dlaczego tak jest, i jak może jej pomóc. Rozumiał że nie chce mu powiedzieć, bo sam niegdyś miał przed kilkoma osobami sekret, a nawet przed nią. Żałował bardzo że nie może jej w żaden sposób pomóc, i to właśnie najbardziej go bolało. Można powiedzieć że obydwojgu serca w tamtej chwili się łamały. Charlotte nawet przez chwilę się zastanowiła dlaczego Remus dalej z nią jest, ale w końcu to zrozumiała. To była prawdziwa  miłość. Nie była ona od pierwszego wejrzenia jak niektórzy to mówią. Nie była to też miłość z baśni lub bajek opowiadanych im gdy byli mali. To była prawdziwa i najmocniejsza miłość jaką znali. Mimo wielu różnic i sekretów, wciąż się kochali i byli sobie wierni. 

To samo zrozumiała Kendra. Nie miała pojęcia że kiedykolwiek zakocha się Black'u, a bycie z nim nawet do głowy jej nie przyszło. A jednak go kocha i jest z nim szczęśliwa. Wybiegała nieco w przyszłość, ale czuła że to z nim spędzi resztę swojego życia. Ale podobno przeciwieństwa się przyciągają, i tak właśnie było w ich przypadku. To że się kiedyś nie lubili jedynie uświadomiło im że był to najlepszy przypadek ich życia, i mimo ich ciągłych sprzeczek wciąż się kochają całym sercem. Do głów im nawet nie przyszło by się rozstać. 

Życie toczyło się dalej, a grupa przyjaciół cały czas była pogrążona w smutku i rozpaczy przerywanej głupimi żarcikami James'a lub Syriusza którzy próbowali ich rozweselić. Tego dnia Peter, James, Syriusz i Marlene mieli szlaban. Chłopaki podłożyli Ślizgonom do pokoju wspólnego łajnobombę, a McKinnon przypadkiem znalazła się obok trójki winowajców, i dostało jej się razem z nimi. Lily natomiast była w bibliotece i odrabiała zaległe zadania ponieważ w skutek niedawnego żartu Huncwotów złamała rękę i nie była w stanie pisać, Ken postanowiła jej dotrzymać towarzystwa i poczytać jej prace by się czegoś nauczyć. 

Charlotte i Remus poszli do pokoju wspólnego gdzie było bardzo pusto ponieważ duża część uczniów udała się do Hogsmead. Usiedli przy kominku i częstowali się różnymi rodzajami czekolad. To była rzecz która nieco lepiej ich z początku połączyła. Jednak oni w to nie wierzyli i twierdzili że oni po prostu są dla siebie stworzeni. Mimo iż w głębi serca czuli że nie zasługują na siebie, to mimo to cieszyli się że mogą być ze sobą.

- Spróbuj tej - rzekła Brown wkładając Lupin'owi kawałek czekolady do ust.

- Dobra, co w sobie ma? - zapytał gdy słodycz całkiem rozpuścił się na jego języku.

- Z malinowym nadzieniem - odpowiedziała zgniatając folię w kulkę. Wyrzuciła śmieci i położyła się na kolanach zielonookiego. Chłopak zbliżył ich głowy i złożył na jej ustach miękki pocałunek. Po chwili postanowił się zebrać i zapytać co się stało że ciągle chodzi smutna. O to właśnie kilkukrotnie próbował ją zapytać. 

- Lottie, ja już dłużej nie mogę. - wydusił. Dziewczyna się podniosła i usiadła obok niego, wiedząc że już więcej nie może ukrywać tego przed nim. - Co się stało? - przytulił ją delikatnie kładąc głowę na jej głowie, głaszcząc jej włosy.

- Już nie mogę tego ukrywać - zaczęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Na początek, muszę Ci p-powiedzieć że mój kuzyn... on został śmierciożercą. Zmusili go i Sarę. - wyznała drżącym głosem. Chłopak słuchał jej gładząc ją po policzku i spoglądając w oczy dziewczyny. 

- Nie musisz się martwić. Naprawdę. Jeśli myślałaś że źle o tobie pomyślę, to byłaś w błędzie. To nie twoja wina - powiedział spokojnym tonem.

- I... I niedawno dostałam od nich list z wiadomością... W wakacje wychodzę za mąż - już nie wytrzymała i zaczęła płakać. Chłopak otarł jej łzy i z pękniętym sercem spojrzał pytająco. Nie musiał jej nic mówić. Znali się na tyle dobrze że wystarczyło jedno spojrzenie, a wiedzieli co mają robić. - Mówią że lepiej jak wyjdę za... za czysto krwistego czarodzieja - wyłkała i przytuliła Remusa z całej siły. Wilkołak wiedział że nic nie zrobi. Przytulił ją a do jego oczu napłynęły łzy. Nie rozumiał czemu dziewczyna nie chciała mu tego powiedzieć. Co prawda nie potrafił się na nią złościć, ale teraz miał ochotę ją opuścić i pójść zdemolować swoje dormitorium. Wciąż nie rozumiał czemu mu nie powiedziała. Tak bardzo go to zabolało, że w końcu delikatnie rozluźnił ich uścisk dając tym samym znak Brown by go wypuściła. Wstał powoli uważając na każdy krok. Trząsł się na całym ciele a twarz była bardzo załamana. 

Odszedł zostawiając ją samą. Charlotte po odejściu chłopaka zaczęła mocno płakać w poduszkę. Chłopak zaś położył się na łóżku i przykrył kocem który dostał od niej kilka lat temu. Zawsze gdy miał zły humor, brał owy koc i wtulał się w niego. Zaczął delikatnie płakać, mimo że w środku czuł się jakby umierał. Ból był nie do porównania z jego przemianami. Chciał do niej wrócić i już nigdy nie opuszczać. Ale nie wiedział czemu, nie mógł tam wrócić. Czuł się ze sobą bardzo źle z powodu swojego czynu. Leżał jeszcze chwilę, lecz gdy podszedł do drzwi, usłyszał żałosny płacz Charlotte i od razu się wycofał. Czuł się bardzo winny i nie mógł przestać myśleć o tym że złamał jej serce. Sam w tej chwili zaczął płakać. Mógł wypuścić z siebie emocje nie bojąc się że któryś z Huncwotów przyjdzie i mu w tym przeszkodzi. Nie potrzebował dodatkowo pytań przyjaciół. Miał złamane serce i to samo zrobił miłości swojego życia. 





𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz