Rozdział 26

56 3 0
                                    

𖣔
𝑪𝒐𝒏𝒔𝒆𝒏𝒕?

𖣔𝑪𝒐𝒏𝒔𝒆𝒏𝒕?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

Za dwa dni kończył się rok szkolny, co też oznaczało wyjazd do domów. Wszyscy pakowali swoje kufry, a nauczyciele dawali mniej zadań. Kendra jak co dzień wyszła na błonia, jednak tym razem zdecydowała dołączyć do gryfonów. Niestety nie zastała ich tam, jedyną osobą która siedziała pod drzewem był Syriusz. Stwierdziła że nie odejdzie, tylko usiądzie obok i zaczeka na resztę, nie odzywając się i nie zaczepiając. Tym razem nie miała ochoty na głupie zaczepki. Było jej bardzo głupio z powodu ostatniej kontuzji Black'a, ale nie mogła go przeprosić. Po długim czasie oczekiwania na gryfonów, Whitmore wyciągnęła z torebki kawałek zapisanego pergaminu, zrobiła ruch różdżką a na trawie zamiast kartki leżało dorodne zielone jabłko. Wzięła je do ręki wyczyściła zaklęciem z trawy, a następnie wzięła gryza opierając się o drzewo. 

Black słysząc odgłos chrupania, odwrócił głowę aby spojrzeć skąd dobiega owy odgłos. Gdy zobaczył jedzącą dziewczynę, zastanowił się czy nie powinien się chociaż przywitać. W końcu się nie odezwał i wrócił z powrotem do obserwowania natury. 

Kendra zauważyła iż przed chwilą chłopak się jej przyglądał. Nie zastanawiając się, przesunęła się na drugą stronę drzewa, po której siedział Syriusz.

- Hej. Przepraszam za tamto - rzekła sucho wskazując nieśmiało ręką na zabandażowane miejsce.

- Nie ma sprawy - mruknął, nieco zdziwiony przeprosinami dziewczyny.

- Jak to? Nie gniewasz się? - zapytała zdziwiona, obracając się w jego stronę. On tylko pokręcił głową i zaczął się wpatrywać w nieznany jej punkt. Nie mogła pojąć dlaczego on przyjął sprawę tak lekko, i czemu nie odegrał się na niej.

Łapa w końcu zrezygnował z zemsty, bo miał malutkie przeczucia że żałowała tego co zrobiła. Oczywiście chciał w jakiś sposób jej to wypomnieć, ale na pewno nie przy przyjaciołach. Chciał zachować to wszystko dla niej i niego, nie wiedział nawet dlaczego uważał że najlepiej zostawić tą sprawę pomiędzy nimi. Nigdy jej nie lubił, więc czemu teraz gdy miał szansę zemsty nie zrobił tego?  Wystarczyło powiedzieć nauczycielowi co zrobiła i znaleźć świadka, a miałaby szlaban jak w banku. Czuł że nie zasłużyła na to. 

Whitmore wciąż nie mogła pojąć co właściwie zrobiła, lub nie zrobiła, że chłopak który od zawsze jej nie znosił, nie jest zły a co lepsze nie oddał jej. Myśli miała przepełnione różnymi pytaniami i zastanowieniami. Można powiedzieć że Black zawrócił jej w głowie, nie dlatego że go kochała. Tylko powodem było jego miłe zachowanie. Oby dwoje czuli lekkie drgnięcie na sercu. Myśleli że nigdy nie poczują potrzeby zapoznania się ze sobą, a jednak teraz było inaczej. To wcale nie było takie głupie. Może poznanie się lepiej jest im przeznaczone, a ten cały wypadek był swego rodzaju znakiem dla nich? Nikt tego nie wiedział, a zwłaszcza oni. 

Nikt nigdy by nie pomyślał że Kendra Whitmore potrafi przeprosić swojego największego wroga, a Syriusz Black nie doniesie na nią przy najbliższej okazji do nauczyciela. Ba! Nikt nie przepuszczał że nawet w głębi serca zechcą się zaprzyjaźnić. Co więc to wszystko oznaczało? 

Łapa przyjrzał się kątem oka dziewczynie. Dopiero teraz zauważył jak przyjazny posiada wyraz twarzy. Jej piękne szaro - niebieskie oczy były smutne a za razem szczęśliwe. Blond włosy świeciły się w promieniach słońca które przebijało się przez korony drzew. STOP - pomyślał. Jego myśli były w tamtej chwil pełne w zaletach Kendry. To wydawało mu się bardzo dziwne. Czemu teraz, gdy są blisko siebie i nie rażą odrazą, zauważył piękno zewnętrzne jak i wewnętrzne Whitmore? Jednak nie mógł oderwać dyskretnego spojrzenia, od niej. Zapomniał o wszystkim i znów powrócił do niej myślami. Teraz w duchu śmiał się z ich głupich kłótni i sprzeczek.

Kendra nie przyglądała się chłopakowi. Ale również myślami utknęła na jego osobie. Co właściwie powodowało niegdyś jej odrazę do Syriusza? To pytanie oderwało ją duchowo od ziemi. 

W czasie gdy oni byli zamyśleni, obok na trawie zaczęła się rozkładać reszta Huncwotów oraz Lily, Marlene i Charlotte. Cicho chichotali pod nosami. Widok zamyślonych przyjaciół był dla nich bardzo zabawny. Nie dość że byli wrogami, siedzieli obok siebie a Łapa spoglądał ukosem na Ken, to obydwoje patrzyli maślanymi oczyma. Whitmore na drzewo przed nimi,  a Black raz na ślizgonkę a raz na trawę na której siedział. 

- Nie przeszkadzajmy im - zaśmiał się głupawo James, co wybudziło dwójkę zamyślonych.

- W czym nam macie niby przeszkadzać - trochę zapytała, a trochę stwierdziła Kendra wstając z ziemi.

- W myśleniu - wyjaśniła Charlotte spokojnym jak zawsze tonem, wtulając się w tors Remusa. Niedawno zamyśleni, udalu że nic nie zaszło i pomogli rozłożyć im koc. 

 - Ostatnio zbyt zioniecie do siebie miłością - zauważył Syriusz próbując ukryć rozbawienie. 

- Czy to źle? - zapytał Lupin zakładając ręce.

- A skąd! - prychną Black.

- Niedługo są wakacje, muszą się sobą nacieszyć - powiedziała Kendra i machnęła ręką w geście " braku zainteresowania". Puściła oczko szarookiemu, i uśmiechnęła się zawadiacko.

- CO?! - wybuchnął zdumiony James.

- Co, "CO"- zironizowała Whitmore.

- Czy ty się do niego uśmiechnęłaś? - zapytała z niedowierzaniem Lily.

- Tak. To źle? - udała zmartwioną.

- Nie poznaję was - uśmiechnął się głupio James.

- Daj spokój. Postanowiliśmy dać sobie szansę - mrukną Black, obierając mandarynkę.

Czyli jednak on jej wybaczył? - myślała Kendra. Może istnieje szansa na zgodę pomiędzy nimi. Jej przypuszczenia były błędne co do czarnowłosego. Może i jest czasem wkurzający i niemiły, ale ma też w sobie dużo dobra. Wciąż zdziwiona jego postępowaniem wróciła do rozmowy z przyjaciółmi.

𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz