𖣔
𝑾𝒆𝒆𝒅𝒊𝒏𝒈?!𖣔
Nadszedł dzień na który wszyscy tak długo i niecierpliwie czekali.
Charlotte obudziła się dość wcześnie ponieważ ból głowy nie dawał jej spać. Nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje ponieważ poszła wcześnie spać. Wieczorem zamieniła kilka słów z Remusem na temat Zakonu Feniksa. Postanowiła że na razie nie wstąpi do niego bo zwyczajnie nie była przekonana co do takich rzeczy. Oczywiście że bardzo chciała pomóc w zwalczaniu Voldemorta, ale nie była gotowa na walkę z jego poplecznikami.
- Głowa Cię boli? - zapytał Lupin prasując koszulę.
- Tak, ale to nie jest w tej chwili ważne. Masz wszystko spakowane?
- Moja walizka jest już w przedpokoju, możesz zobaczyć co spakowałem.
- Myślę że to nie będzie konieczne, jesteś już dorosły - uśmiechnęła się do niego.
- Proszę - podał jej malutki, niebieski flakonik powracając do poprzedniej czynności. Dziewczyna wypiła zawartość, a głowa przestawała ją boleć z każdą minutą.
Gdy już jej ból został ukojony, zaczęła się ubierać. Nie miała zbyt wiele rzeczy do zrobienia ponieważ wczoraj zrobiła wszystko co najważniejsze. Sukienkę dostała od Lunatyka a resztę ubrania skompletowała sama. Po przebraniu się sprawdziła tylko czy jej chłopak jest gotowy, i zeszła na dół by dopakować ostatnie rzeczy do walizek. Później zapakowała bagaże do auta i sprawdziła czy wyłączyła wszystkie urządzenia elektryczne w domu.
Nie miała już nic więcej do zrobienia, więc usiadła na przodzie, maski auta. Wyglądała przepięknie, mimo że ubrana była skromnie jak na uroczystość. Miała na sobie zwykłą granatową sukienkę która była lekko rozkloszowana, krótki rękawek i okrągły dekold nadawały lekkości całej kreacji. Klasycznie założyła czarne balerinki, a na włosach miała wianek z białych róż który sama wczoraj zrobiła.
- Gotowa? - na podwórze wyszedł również Remus dopinając ostatni guzik garnituru. Uśmiech cały czas widniał na jego twarzy, lecz gdy spojrzał na dziewczynę, wyraz ten przerodził się w miłe zaskoczenie - Pięknie wyglądasz - dziewczyna zeskoczyła z auta i poprawiła mu muchę.
- Ty też - przyznała całując go w policzek.
Do domu Kennie dotarli bardzo szybko. Lupin zostawił tam dziewczynę, zabierając przy okazji Syriusza do kościoła, by nie podglądał swojej, już niedługo żony. Co prawda nie wierzył w pecha który mógł go dopaść po zobaczeniu panny młodej przed zaślubinami, ale nie kłócił się z przyjaciółmi.
Charlotte pomagała się przygotować przyjaciółce wraz z Lily. Kennie nie była zdenerwowana bądź zestresowana, cieszyła się niezmiernie i tym razem jej szczęście było bardzo widoczne.
- A tak w ogóle, to myślicie że Remus oświadczy się kiedyś Charlotte? - zapytała przyjaciółek gdy te robiły jej fryzurę.
- Ja wcale tego nie potrzebuję. Wystarczy że jest przy mnie - wyznała Brown.
- Oj tam, kiedyś na pewno to zrobi...- mruknęła Evans wpinając kolejną wsuwkę w włosy Whitmore.
- Pewnie tak - dodała Kendra.
- Ale to twój dzień przyszła pani Black - zaśmiała się Lotte.
- Zadam głupie pytanie, okey? - rzekła ruda. Dziewczyny jej kiwnęły głową na co ta kontynuowała - Czy jeśli będziecie mieć dzieci lub dziecko, to nadacie im imiona z gwiazd? - blondynka spojrzała na nią pytająco.
- W rodzinie Black'ów nadaje się imiona z gwiazd - wyjaśniła brunetka.
- Nie mam pojęcia - przyznała Whitmore.
- Gotowe! - wykrzyknęła Lily i Charlotte na raz.
Mogły powiedzieć że dziewczyna była gotowa. Jednakże nie mogły zapomnieć by założyła suknię która czekała na nią.
W końcu wyszły z domu w wspaniałych humorach. Przyjechał po nie Remus, a następnie pojechali do kościoła. Wszystko miało się odbyć po mugolsku by nie ściągać na siebie uwagi wśród czarodziei.
Zaślubiny odbyły się bardzo szybko co więc mogli się szybko udać na wesele. Wszyscy podekscytowani pojechali do lokalu gdzie mogli zacząć świętować.
Zabawa była bardzo huczna a o dziwo alkohol został odstawiony na bok.
- Dalej nie dowierzasz? - zapytał Syriusz, Kennie gdy tańczyli.
- Teraz już tak - zaśmiała się dziewczyna.
- To dobrze, bo musisz do mnie przywyknąć, czeka nasz wspólne życie - zażartował Black.
- Na szczęście to z tobą mam je spędzić - pocałowała go w policzek i odeszła do stołu by napić się czegoś po meczącym tańcu.
Była już bardzo zmęczona, kilka godzin tańca dawało w kość. Na szczęście pomyślała o wszystkim i zabrała ze sobą buty na płaskiej podeszwie.
- Już koniec? - uśmiechnęła się Charlotte widząc zmęczoną przyjaciółkę.
- Mam przerwę - wyznała związując włosy w kucyka tak, by jej nie przeszkadzały - Myślisz że James i Lily jeszcze długo będą razem? - dopytała widząc tańczącą parę.
- Wydaje mi się że oni nie skończą jako chłopak i dziewczyna. W końcu przeciwieństwa się przyciągają - wyznała brunetka patrząc na nią znacząco.
- Masz rację. O której godzinie mamy lot?
- Remus Ci powie - odpowiedziała rozglądając się za chłopakiem po obszernej sali. Jak na zawołanie on pojawił się przed nią. Pocałował ją krótko gdy dziewczyna spostrzegła że on stoi tuż przed nią schylając się, i zapytał:
- O co chodzi?
- Kiedy mamy lot - powtórzyła blondynka nalewając sobie bez alkoholowego szampana.
- Jutro o 10.00.
- Tak więc, mamy czas by się ubrać i dojechać na lotnisko... A później mamy odprawę... W samolocie śniadanie i...
- Nie martw się, będzie dobrze, zaufaj mi - pocieszył ją Remus gładząc po wierzchu dłoni. Wiedział że dziewczyna mu ufa, tylko chce by wszystko poszło idealnie i dlatego się martwi - Chodź zatańczymy.
- Później pogadamy - powiedziała Lotte wstając.
- Bawcie się dobrze - puściła oczko i sama poszła do męża aby odbyć z nim kolejny taniec.
Reszta wieczoru była spędzona na tańcu, i krótkich odpoczynkach na napicie się. Gdy wybiła 1.00 w nocy, wszyscy zebrali się i poszli spać do pokoi hotelowych lokalu. Zasnęli z motylkami w brzuchach spowodowanymi jutrzejszym wyjazdem. Było to dla nich coś nowego, ponieważ zazwyczaj się teleportowali, a teraz robili wszystko po mugolsku. A Karaiby, to jeszcze bardziej coś niemożliwego.
CZYTASZ
𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.
Fanfiction[Przed poprawkami] Nieśmiałość bywa uciążliwa, tak było w tym przypadku. Gdyby nie złamanie ciążącej na nich bariery, w życiu nie pomyśleliby że to co miało miejsce, kiedyś nastąpi. Dziewczyna z idealnym życiem, po niedługim czasie traci ten czas. M...