𖣔
𝑯𝒂𝒑𝒑𝒚 𝒅𝒂𝒚𖣔
Charlotte odbyła już kilka spotkań z Kendrą, SUM-y zbliżały się nieubłaganie tak jak następna pełnia.
Zbliżała się godzina piąta, a więc Lotte musiała udać się do biblioteki na kolejne korki z Kendrą. Dziewczyna wciąż nie darzyła sympatią, a mimo to Brown się nie zrażała. Zaczynała lubić Whitmore mimo jej charakteru i podejścia do niej. Jak zwykle zebrała książki i potrzebne rzeczy do plecaka, przebrała się z szat w wygodne ubranie i wyszła z pokoju.
- Gdzie tak pędzisz? - zaczepił ją Syriusz gdy przechodziła przez pokój wspólny, przeskakując przez jedną z kanap aby znaleźć się bliżej.
- Do biblioteki, na korki - wyznała zatrzymując się.
- Z kim? - dopytywał.
- Kendrą Whitmore, fajna z niej dz....
- Z tą ślizgonką?! - przerwał jej, niemalże krzycząc.
- Przeszkadza Ci to? - zapytała spokojnym tonem poprawiając szelkę od plecaka.
- To zło wcielone! Jak możesz zadawać się z tą podłą, okrutną, śmi...
- Daruj sobie wywody. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. - wyznała i odeszła zostawiając Blacka z oburzoną miną.
Nie mogła zrozumieć czemu Syriusz tak źle myśli o podopiecznych Slytherinu. Wiedziała też że jego brat jest w tym domu i nie przepadają za sobą. Jednak Charlotte często zostawała obdarzana uśmiechami ślizgonów. Może i miał rację co do niektórych, ale nie wszyscy tacy są. Jedyną osobą której nienawidziła był Severus Snape. Po tym jak zranił Lily nazywając ją "szlamą", Lotte znienawidziła go i za każdym możliwym razem obdarzała go morderczym spojrzeniem. Nie uznawała podziału mugoli i czarodzieji czystej krwi, ale też nie lubiła gdy ich gardzono. Według niej każdy ma prawo do własnego zdania, a to jakimi rzeczmi się kieruje nie oznacza że nie można mu dać szansy.
Whitmore już czekała w na nią w bibliotece. Powoli ich relacje zaczynały iść w dobrym kierunku, jednak Kendra wciąć była surowo uprzedzona o gryfonów, a samą Charlotte uważała za nudną. Lotte zanim poszła do ślizgonki, poszukała jeszcze kilku książek które mogłyby pomóc im w nauce.
- Hej - jak zwykle powitała ją ciepło Charlotte.
- No cześć, to co dziś robimy? - odpowiedziała Kendra z wymuszonym uśmiechem.
- Myślałam że mogłybyśmy zrobić przyjemniejszą lekcję, i dziś nauczę Cię przemiany różnych przedmiotów w jedzenie - oznajmiła z szerokim uśmiechem siadając obok niej.
- Ale to biblioteka.
- Myślałam że jesteś ślizgonką - zaśmiała się cicho, na twarzy Whitmore pojawił się mały uśmiech. Ale nie taki złośliwy lub sarkastyczny, był to zwykły miły i ciepły uśmiech - Zaczniemy od pióra - dodała, wyciągając przed nie kilka piór a następnie rozdzielając po jednym.
Charlotte tłumaczyła dziewczynie wszystko krok po kroku, a przy tym uśmiech nie schodził z jej twarzy. Kendra też się od czasu do czasu uśmiechała pod nosem tak by szatynka nie zauważyła. Jej mina była pełna skupienia i zainteresowania co bardzo ucieszyło Brown.
- Jak poszły Ci SUM-y? - zagadała Charlotte, próbując nawiązać rozmowę.
- Całkiem nie źle.
- Może poszłabyś w tą sobotę ze mną i moimi przyjaciółkami do Hogsmead? - próbowała namówić dziewczynę, chowając pióra.
Nikt jeszcze nigdy nie zaprosił jej do wioski. Nawet Narcyza zawsze chodziła z siostrami lub Lucjuszem. Nie wiedziała co powiedzieć, powoli zaczynała chcieć się zaprzyjaźnić z Charlotte, ale co by powiedziała Narcyza? Ale w końcu to jej życie i ona o nim decyduje, a poza tym Black nie musi o niczym wiedzieć.
- Dobra - odpowiedziała wzruszając ramionami i udając nie poruszoną. Lotte natomiast pisnęła ze szczęścia co namalowało uśmiech na twarzy Kendry, jednak widząc że Brown zauważyła, szybko przybrała oschły wyraz twarzy.
Jak zwykle Charlotte odeszła z wysoko uniesionymi kącikami ust. W podskokach doszła do pokoju wspólnego, gdzie zasiadła na kanapie i wyciągnęła książki o transmutacji, z chęcią przygotowania materiału na następne korki. Nie mogła uwierzyć że pierwszy raz odważyła się ją zaprosić, i wyszło jej to z powodzeniem. Niestety jej euforię przerwał Black.
- Co ty taka rozanielona?
- Zaprosiłam Kendrę do Hogsmead, a ona się zgodziła - odpowiedziała wzruszając ramionami.
- A ty dalej swoje! Nie rozumiesz że ślizgoni są niczym innym jak diabłami w ciele człowieka?! - krzykną siadając obok Lotte.
- A czy ty nie rozumiesz że nie każdy taki jest?! - warknęła zatrzaskując jedną z książek.
- Przecież znasz Wycierusa! I wiesz jaki on jest!
- To że on taki jest nie znaczy że każdy!
Ich kłótnia trwałaby wiecznie gdyby nie Remus który wkroczył w odpowiedniej chwili. Charlotte na jego widok się uspokoiła a jej serce zaczęło szybciej bić. Syriusza odesłał do dormitorium a sam zajął miejsce obok Brown.
- Co robisz? - zapytał w końcu.
- Chcę przygotować materiał na kolejne korki z Kendrą - oznajmiła spokojnym głosem przerzucając kartki kolejnej książki.
- A co z tą Zarą?
- Ona już nie potrzebuje, jak na razie. Powiedziałam jej że gdyby miała problem to niech mówi. - kiwną głową i próbował się zebrać by powiedzieć jej i reszcie Huncwotów o tym że Whitmore to jego kuzynka. Ale bał się że odrzucą go przez nią, chciał pomóc kuzynce znaleźć więcej przyjaciół ale nie chciał by byli to jego. Już i tak Charlotte wyjątkowo dużo czasu z nią spędzała, a on i Lotte jako wielcy przyjaciele to już przeszłość. Wystarczyła mu przyjaźń choć czuł coś więcej i bardzo chciał jej powiedzieć ale bał się odrzucenia lub nie odwzajemnienia. Zawsze na jej widok gotowało się w nim ze szczęścia. Teraz gdy siedział tak blisko niej, nie mógł się powstrzymać od szerokiego uśmiechu. Na sam jej widok rozpromieniał się bez względu co się działo wcześniej. Przez myśl przeszło mu aby zaprosić ją do wioski, ale ta myśl zaraz się rozpłynęła.
- Idziesz z kimś do Hogsmead? - wyrwało mu się za co od razu skarcił się w myślach. Dziewczyna podniosła się z nad książek, założyła kosmyk krótkich włosów za ucho i uśmiechnęła się serdecznie.
- Tak, idę z Kendrą, Lily i Marlene - odpowiedziała przyglądając się zielonym oczom chłopaka. On tylko skinął głową, i uniósł jeszcze wyżej kąciki ust.
- Wybiegam trochę w przyszłość...ale, czy nie poszłabyś ze mną na kolejny wypad? Wiesz, ten po SUM-ach. - kolejne nie przemyślane słowa wyrwały mu się z ust.
- Chętnie - zgodziła się wracając do kartkowania książek. Lupin od razu zmienił zdanie i nie żałował swojego nagłego wybuchu z pytaniem. Uśmiechnął się tylko i odszedł do dormitoriu wcześniej żegnając się z Charlotte.
Brown natomiast próbowała dalej przeglądać książki, jednak jej myśli nie pozwalały jej na to. Nie mogła uwierzyć że ON, zaprosił ją do wioski na "randkę". Na wierzchu była spokojna, ale w środku gotowała się ze szczęścia. W końcu nie wytrzymała i schowała książki. Usadowiła się wygodniej i wpatrywała w gwieździste niebo, przypominając sobie nazwy gwiazd i ich zbiorów.
CZYTASZ
𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.
Fanfiction[Przed poprawkami] Nieśmiałość bywa uciążliwa, tak było w tym przypadku. Gdyby nie złamanie ciążącej na nich bariery, w życiu nie pomyśleliby że to co miało miejsce, kiedyś nastąpi. Dziewczyna z idealnym życiem, po niedługim czasie traci ten czas. M...