Rozdział 59

33 0 0
                                    

𖣔
𝑾𝒐𝒓𝒔𝒕 𝒎𝒐𝒎𝒆𝒏𝒕𝒔

𖣔𝑾𝒐𝒓𝒔𝒕 𝒎𝒐𝒎𝒆𝒏𝒕𝒔

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

Dni robiły się coraz krótsze, a Charlotte coraz bardziej przywykała do codziennego bólu jaki odczuwała. Codziennie mroczny dawał się we znaki, co więc nie była w stanie o nim zapomnieć. 

Była sama w domu ponieważ Remus zabrał dzieci na sanki, a Kendra wraz z dziećmi zrobiła to samo. Postanowiła że zignoruje kolejne wezwanie Voldemorta i zajmie się domem. Sprzątała jak to porządna Pani domu, lecz pukanie do drzwi jej w tym przerwało. Myślała że rodzina wróci dopiero pod wieczór, podeszła wciąż zaskoczona. Gdy otworzyła, zobaczyła w nich Sarę i Alexa. Chciała szybko zamknąć drzwi, jednakże kuzyn przytrzymał je i wszedł do środka. 

- Czego chcecie - burknęła Lupin widząc że kuzynostwo wchodzi do środka.

- Nie odpowiadasz na wezwania Czarnego Pana - wyjaśniła Sara.

- Po co mam to robić, skoro nie chcę.

- Musisz. No chyba że chcesz zginąć - powiedział Alex wzruszając ramionami.

- Nie zostałam tym kimś z własnej woli.

- Jeśli chcesz żeby ten plugawiec przeżył - Sara wskazała na zdjęcie wiszące w salonie - radzę Ci odpowiadać na wezwania twojego Pana. Ach... zapomniałabym po co tu przyszliśmy - dodała łapiąc rękę kuzynki.

- Co wy robicie? - Charlotte przełknęła ślinę przypominając sobie co oznacza złapanie w ten sposób czyjejś ręki. Powiedziała sobie w duchu że nie pozwoli sobie na takie rzeczy.

- Jeśli nie złożysz wieczystej przysięgi, możesz się pożegnać ze swoimi bliskimi - rzekła kuzynka dając znak Alexowi by podszedł.

- Nie... - mruknęła do samej siebie, a w jej oczach pojawiły się łzy.

- Czy przysięgasz że nie powiesz nikomu jak zostałaś śmierciożercą? - zapytał mężczyzna wykonując kilka ruchów różdżką.

- T-tak - zgodziła się brunetka drżącym głosem. 

- Czy przysięgasz że na każde odpowiesz na KAŻDE wezwanie Czarnego Pana? 

- Tak - po raz kolejny dopuściła się do czegoś tak okropnego. Z oczami pełnymi wody, patrzyła jak złota linka oplatająca jej i Sary rękę powoli znika. 

Gdy kuzynostwo odeszło, w końcu mogła wylać gromadzące się w niej łzy. Nie wierzyła że już drugi raz pozwoliła sobie na takie traktowanie. Jednakże chcąc ratować rodzinę, musiała się na to zgodzić. Z ciężkim bólem na sercu wróciła do wykonywania obowiązków. 



Kolejne dni były dla niej wielką męką. Praktycznie codziennie musiała opuszczać dom pod pretekstem zakupów, a tak na prawdę musiała iść i patrzeć na morderstwa niewinnych ludzi. To co przeżywała było czymś nie do opisania. Jej dni kręciły się wokół kłamstwa i gorzkiego płaczu gdy nikt nie widział. Serce jej pękało gdy widziała szczęśliwego Remusa który nie zdawał sobie sprawy z tego co się naprawdę dzieje. Ale chcąc uchronić rodzinę, kobieta musiała dopuszczać się takich poświęceń. Na jej szczęście nikt kto nie powinien, nie wiedział że ma trójkę dzieci. Gdyby straciła choćby jedno z nich, nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Sam widok rodziny cieszącej się łamał jej serce na mnóstwo kawałków. 

Coraz to większe morderstwa i porwania widziała na własne oczy. Dni stawały się dla niej coraz cięższe,  ona z każdym dniem traciła wiarę na lepsze życie.

Ten dzień był miał być jednym z lepszych, ale wszystko nagle zaczęło się sypać. Wigilia nadeszła, a cała rodzina zjadła już kolację. Charlotte szczęśliwa że może spędzić trochę czasu sama z Remusem usiadła na kanapie żeby włączyć jakiś film. Johnny już spał, a cała reszta była u Kendry na wspólnym wieczorze gier. 

- Dobrze znosimy te czasy - przyznał miodowo-włosy, spoglądając z uśmiechem na swoją żonę.

- Masz rację - zgodziła się Charlotte kładąc swoją dłoń na jego policzku, nie zauważając iż rękaw jej sukienki osuną się na tyle że odkrył mroczny znak widniejący na jej przedramieniu. Gdy to spostrzegła szybko poprawiła ją i udała że nic się nie stało.

- Co to? - zdezorientowany Remus wskazał na jej rękę.

- Sukienka - wzruszyła ramionami odwracając wzrok.

- Ale... - wziął jej rękę i powoli odkrył sukienkę. To co zobaczył było dla niego największym bólem jaki do niego dotarł podczas jego życia - Żartujesz? - mruknął wciąż nie wierząc.

- Ja... - Lottie zająknęła się, a oczy zrobiły się czerwone od ilości łez jaki się w nich zgromadziły.

- Czemu to przede mną ukrywałaś? Z resztą nie ważne - zdenerwowany wstał i pobiegł na górę by zabrać Johnnego. Ubrał się szybko i okrył syna cieplejszym kocem - Wytłumaczysz mi to? - w jego sercu pojawiła się ostatnia nadzieja. Charlotte wstała i otarła swoje oczy rękawem sukienki.

- Nie mogę - wyłkała robiąc kilka kroków do przodu.

- Wiedziałem. Jak widać jesteś taka sama jak twoi kuzyni - wyszedł sam nie wierząc w swoje słowa. Słyszał tylko za sobą rozpaczliwy głos dziewczyny która wybiegła z domu za nim.

- Proszę... - mówiła sama do siebie klękając na zimnym śniegu. Nie mogła już nic poradzić na odejście ukochanego. Wiedziała że to kiedyś nastąpi, ale nie spodziewała się że zabierze jej drugą najważniejszą osobę w jej życiu. Cała drżała z strachu jaki ją opętał. Czuła się że to już koniec, nie wyobrażała sobie bez niego życia. To on przynosił jej szczęście które miała w swoim ciężkim życiu.

Zrezygnowana wciąż płacząc wróciła do domu. Siedziała skulona na kanapie dopóki Kennie nie weszła do domu z malutką Jolie na rękach. Charlotte poderwała się z nadzieją w oczach.

- Tak mi przykro - odezwała się Ken podchodząc do przyjaciółki by ją przytulić - Nie musisz mi się tłumaczyć, wiem co się stało i jak to się stało - uprzedziła ją.

- Co ja teraz zrobię - wydusiła brunetka opadając na sofę z zapuchniętymi od płaczu oczami. Już wiedziała co nastąpiło. Remus zdruzgotany swoim odkryciem zabrał dzieci by je chronić, a później odszedł. Nie musiała wiele wiedzieć aby się tego domyślić. Każdy dbający o dobro swoich pociech by tak zrobił, ale ona nie miała już nic do powiedzenia w tym temacie. Pozwoliła sobie na zostanie śmierciożercą, a później złożyła wieczystą przysięgę. Ale gdyby tylko Remus wiedział że zrobiła to tylko dlatego żeby ratować rodzinę, a w dodatku nie uczyniłaby tego z własnej woli. Została poddanym Voldemorta z przymusu, nic nie mogła zrobić. Czuła się jakby straciła wszystko i na zawsze.

𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz