Rozdział 20

67 4 4
                                    

𖣔
𝑽𝒊𝒍𝒍𝒂𝒈𝒆

𖣔𝑽𝒊𝒍𝒍𝒂𝒈𝒆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𖣔

W dzień wypadu do Hogsmead, Charlotte obudziły krzątające się po pokoju Lily i Marlene. Obudziła się w wyśmienitym humorze mimo wszystko. Wstała i energicznym krokiem podeszła do kufra z którego wyciągnęła lekką czarną sukienkę w błękitne kwiatki z krótkim rękawkiem i kurtkę dżinsową. Ubrała się i założyła buty, a następnie spakowała torebkę. Ostatnie dni były piękne, a dzisiejszy szczególnie. Słońce od rana świeciło i wiał lekki orzeźwiający wietrzyk który przebijał się przez falę gorąca. Współlokatorek nie musiała pospieszać bo te były gotowe od niej kilka chwil wcześniej. Z szerokimi uśmiechami udały się na śniadanie gdzie oczywiście zastały Huncwotów. 

- Witaj Evans! - rzekł uradowany James któremu udzielił się ich dobry humor.

- A my to co? - zapytała "oburzona" Marlene.

- Witajcie drogie panie - zwrócił się do nas Syriusz obok którego zasiadła Marlene, a zaraz później ucałował jej dłoń z szelmowskim uśmiechem.

- Widzę że również macie świetne humory - zauważyła Charlotte z śmiechem w głosie która usiadła obok Remusa a z drugiej strony dosiadła się Lily. 

Wspólnie odbyli śniadanie w cudownych humorach. Huncwoci zaproponowali wspólnie odbyć drogę na co dziewczyny chętnie przystanęły. Gdy wychodzili z zamku podeszła do nich Kendra, ubrana w śliczną zieloną koszulę, szerokie spodnie a'la dzwony i piękne czarne buty na niewielkim koturnie.

- Cześć - powitała wszystkich z niewielkim uśmiechem.

- Pa! - krzykną Syriusz z zamiarem odepchnięcia.

- Zostaw ją Black - burknęła Charlotte stając pomiędzy Kendrą a Syriuszem - Jak Ci coś nie pasuje to odejdź. Zmierzył Whitmore morderczym spojrzeniem na co ona odpowiedziała mu tym samym, James zrobił to samo, Peter zajadający się kiełbaskami z śniadania udał się za odchodzącym James'em i Syriuszem a Remus pomachał na pożegnanie i odszedł jako ostatni. Kendra ostatni raz spojrzała na nich z odrazą a następnie ruszyły drogą do wioski.

- Zapomniałam was przedstawić. - zauważyła Lotte - Lily, Marlene to jest Kendra Whitmore - przedstawiła na co przyjaciółki się uśmiechnęły ciepło do ślizgonki - Kendra, to jest Lily Evans - wskazała na rudą - a to Marlene McKinnon - dokończyła wciąż idąc.

- Miło nam Cię poznać - rzekła Lily.

- Mi również - odwzajemniła się Whitmore uśmiechając się sarkastycznie, ale w środku czując jak motylki rozsadzają jej wnętrzności. Pierwszy raz ktoś jej coś takiego powiedział, nie spodziewała się tego a zwłaszcza od gryfonki.

Rozmawiając na różne tematy a głównie o nadchodzących SUM-ach. Pojawił się również temat Snape'a który się przyjaźni z Lily, bardzo go zachwalała, ale rozmowa o jego osobie zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Kendra czuła się pierwszy raz lubiana i zauważana w gronie dziewcząt, zdziwiło ją że któraś z nich co chwile pyta ją o jej zdania. Była mile zaskoczona, ale również zdawało jej się to dziwne. W końcu Huncwoci nie byli dla niej mili, a gryfonki zdają się nie zwracać uwagi na to z jakiego jest domu. Rozumiała Charlotte, bo ona również jest czystej krwi. Ale dlaczego Lily i Marlene były dla niej takie miłe? Odraza którą jawiła do owych dziewczyn z początku ich poznania się ulotniła się bardzo szybko. A sama Whitmore zaczęła śmielej rozmawiać. Opowiadały sobie różne dowcipy i kawały Huncwotów które je spotkały przy których wybuchały gromkim śmiechem. Można by nawet powiedzieć że zachowywały się jak najlepsze przyjaciółki.

- Lotte? Kiedy w ogóle ty masz urodziny? - zapytała Lily.

- Jak to kiedy? Znamy się pięć lat a ty nie wiesz kiedy? - zdziwiona Charlotte zwolniła kroku co też uczyniła reszta.

- No wiesz... każdemu może się zdarzyć - bąknęła ruda.

- Dwudziestego pierwszego sierpnia - rzekła Brown uśmiechając się szeroko, Evans jedynie kiwnęła głową.

- A ty Kendra, kiedy masz urodziny? - zagadnęła Marlene.

- Dwudziestego ósmego maja - powiedziała.

- To już za dwa tygodnie! - krzyknęła Charlotte łapiąc się za głowę.

- Jak my jej kupimy prezent? - szepnęła Marlen do przyjaciółek tak by Kendra nie usłyszała.

- Spokojnie, jest jeszcze jeden wypad do Hogsmead przed jej urodzinami - odszepnęła Lotte.

Gdy dotarły do wioski, chwilę się naradzały gdzie pójść najpierw. W końcu zdecydowały się na Miodowe Królestwo. Charlotte nie mogła się tym razem powstrzymać, i co było zadziwiające jak na nią kupiła 50 tabliczek czekolady, głównie mlecznej ale również z różnymi dodatkami. Gdy reszta dziewczyn zobaczyła torebkę pełną czekolad opadły im szczęki.

- Ty chyba jesteś większą fanką czekolad niż Lupin - oznajmiła z niedowierzaniem Lily, Lotte tylko zaśmiała się pod nosem i zajrzała do sakiewki z swoim budżetem, który wciąż był duży. 

- Ken, co dobrego kupiłaś? - zapytała Charlotte spoglądając z ukosa na Whitmore.

- Dwie paczki fasolek różnych smaków, a truskawkowa to moja ulubiona, jest przepyszna - wyznała.

- To gdzie teraz idziemy? - zapytała Marlene.

- Może... do sklepu z ubraniami - zaproponowała Lily na co Charlotte zaświeciły się oczy.

Z sklepu odzieżowego wyszły całe obładowane torbami. Wszystkie miały ogromne uśmiechy na twarzach. Następnym lokal który odwiedziły, był to sklep malarski. Kendra kochała malować, a najczęściej była to natura. Kupiła tam nowy zestaw farb akrylowych i niewielkie płótno. Gryfonki nic nie kupiły w tym sklepie bo nie interesowały się malarstwem. Następnie wstąpiły do księgarni, gdzie Lotte kupiła kilka ciekawych książek i udały się do Trzech Mioteł. 

- Ja stawiam - oznajmiła Charlotte gdy wybrały stolik - Co chcecie? Piwo kremowe? - zapytała, wspólniczki kiwnęły głowami, wiedząc że nie namówią przyjaciółki, natomiast Kendra nie znała jej tak dobrze.

- Ja to zrobię - wtrąciła stanowczo.

- Nie ma nawet takiej mowy -  zaprzeczyła kręcąc energicznie głową.

- Nie każ się prosić - spojrzała na Brown morderczym spojrzeniem i wstała od stołu.

- Ja płacę i kropka - mówiła wciąż spokojnym tonem, po czym również wstała. Whitmore ponownie zmierzyła ją spojrzeniem z chęcią mordu - Po połowie. - postanowiła na co Kendra przewróciła oczyma i usiadła.

- No dobra - mruknęła z niezadowoleniem w głosie.

- Twarda jesteś - przyznała jej Charlotte również siadając. Po chwili podeszła do nich kelnerka i zapytała o zamówienie. - Poprosimy trzy piwa kremowe - zamówiła, uśmiechając się serdecznie do najwyraźniej znudzonej kelnerki.

- Ona jest bardziej nudna niż ty - rzekła z szyrderczym uśmiechem Kendra, wskazując palcem na Lotte.

- Daruj sobie Ken - powiedziała z nie znikającym jej z twarzy uśmiechem.

Nie czekały długo na zamówienie. Delektując się smakiem piwa rozmawiały na najróżniejsze tematy które nie miały końca. Czuły się jak by były najlepszymi przyjaciółkami od zawsze.



𝑸𝒖𝒊𝒆𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒂𝒏𝒅 𝑴𝒂𝒓𝒂𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 | 𝑹.𝑳.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz