Rozdział 10

1.4K 120 70
                                    

     Krukonka jeszcze przez dłuższą chwilę siedziała na krześle w bibliotece z beznamiętną twarzą, nim mogła zacząć trzeźwo myśleć.

Remus Lupin, ich profesor Obrony przed Czarną Magią musiał być wilkołakiem, nie było żadnej innej opcji. W tym momencie wydawało jej się to oczywiste, czuła się niemądra wiedząc, iż nie wpadła na to wcześniej. Snape go nie trawi, lecz musi zdawać sobie sprawę z owego defektu, właśnie dlatego zrobił tą lekcję oraz zadał długi esej. Chciał, by każdy zdał sobie sprawę jak niebezpieczne są te stworzenia oraz jak je rozpoznać, być może chciał dać komuś do myślenia o nieobecnościach nauczyciela. Przypomniała sobie widok Lupina w Skrzydle Szpitalnym, był zraniony i blady, z pewnością zmęczony po pełni i wypadku w czasie jej trwania, Pomfrey również najpewniej wiedziała o tym sekrecie. Rany na twarzy czarodziej najpewniej otrzymał po ataku wilkołaka. Bogin był teraz oczywisty – nie obawiał się samego księżyca, lecz pełni.

Jasmine nie mogła w to wszystko uwierzyć. Znała jego sekret, była tego pewna. Jednak... jak ktoś tak ciepły i wrażliwy mógł być raz w miesiącu prawdziwą bestią?

Dziewczyna odczuła strach wpływający do racjonalnej części jej mózgu. On mógł być niebezpieczny, bardzo niebezpieczny. Miała w głowie mętlik. Nie wiedziała, czy powinna się do niego zniechęcić, odrzucić ten fakt, gdyż do tej pory nie zdarzył się żaden wypadek, czy po prostu udawać, że nic się nie stało. Jak miałaby utrzymać to wszystko w sekrecie?

Jak ona mu spojrzy w oczy?

Wplotła palce we włosy, starając się rozluźnić. W tym momencie nic nie sprawiłoby, że byłaby w stanie się zrelaksować. Wisiał nad nią zbyt duży ciężar. Może powinna ostrzec innych?

— Merlinie — szepnęła z bólem w głosie, nigdy nie będąc tak zagubiona.

Spojrzała na zegar na swoim nadgarstku i skrzywiła się widząc, że zrobiło się późno. Powinna wrócić do dormitorium, zostawić rzeczy i zabrać się za patrol, inaczej skończy późno w nocy.

Wstała i zasunęła za sobą krzesło, po czym zabrała torbę z ziemi i wyszła, żegnając się cicho z bibliotekarką. Wróciła do Pokoju Wspólnego i unikając kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z Krukonów, przeszła do swojej sypialni. Obmyła szybko twarz i przeczesała włosy, po czym zarzuciła szatę na ramiona i przypięła do piersi odznakę Prefekt Naczelnej.

To był pierwszy raz, kiedy z taką niechęcią zmierzała na patrol. Wolała pozostać w swoim pokoju i wszystko przemyśleć, nie chciała błądzić po zamku z takim chaosem pod czaszką. Może porozmawiałaby nawet z Karą, której nie widziała cały dzień. Zdążyła się już do niej przywiązać, jej chichot i głupie żarty bywały nawet przyjemne.

Przystanęła przy drzwiach i odetchnęła ciężko. Zerknęła przez ramię na biurko, na którym leżały wolne kawałki pergaminu i wzruszyła ramionami, decydując się do nich podejść. Złapała za pióro i kałamarz, po czym nakreśliła krótką, treściwą wiadomość.

„Chcesz może porozmawiać? Jak się zdecydujesz, spotkajmy się zaraz przy kuchni.

Jasmine"

Machnęła różdżką, po czym zwinięty pergamin zniknął. Miała nadzieję, że pojawi się w odpowiednich rękach. Nauczyła się tego typu zaklęć od Gillian, po tym jak nauczyciele zbyt często przyłapywali je na podawaniu sobie kartek. Była to jedna z lepszych rzeczy, jaka wyszła z tej przyjaźni.

Opuściła w końcu pokój oraz Wieżę Ravenclaw, kierując się na sam dół z różdżką oświetlającą jej drogę.

Niedaleko kuchni zastanawiała się, czy to, co zrobiła było niemądre. Dlaczego Revna chciałaby niby z nią rozmawiać, zwłaszcza o tej godzinie? Zacisnęła mocno usta, starając się nie przejmować takimi rzeczami.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz