II. Rozdział 20

1.2K 107 97
                                    

— Jakim cudem wywiązaliście się od odpowiedzi na to pytanie? — Zapytał ze śmiechem Syriusz Black, trzymając w dłoni kryształową szklankę wypełnioną do połowy bursztynową, Ognistą Whisky.

Dnia trzydziestego pierwszego grudnia, niemal cały Zakon Feniksa zebrał się na uroczyste zakończenie roku dziewięćdziesiątego siódmego w kwaterze głównej na Grimmauld Place, w domostwie rodu Black. Syriusz nie mógł przepuścić okazji urządzenia imprezy, lecz nikogo nawet nie zdziwiła ta wiadomość. Nawet i Jasmine nie zgorszyła się na informację o tym, jaki plan na Sylwestra ma przyjaciel Remusa. Zamiast narzekania i zbytniego rozmyślania nad moralną częścią imprezowania w trakcie wojny, na wydarzenie zaprosiła także Karę i Margaret po tym, jak Lupin zaproponował jej wspólne pójście na świętowanie.

Wspólne pójście. Tak, jakby była to randka. Jako prawdziwa para, po raz pierwszy pokazując się w tym sensie wśród innych ludzi. A tego szczególnego dnia nieświadomie włożyła niezwykłą uwagę do przygotowań, starając się jak najlepiej ułożyć włosy oraz wybrać sukienkę, która podkreślała jej urodę. Postawiła klasycznie na jasnoniebieski kolor materiału, jedną z bezpiecznych sukienek, które uwielbiała zakładać.

Powróciła myślami do rzeczywistości, uśmiechając się z rozbawieniem na pytanie Syriusza. W piątkę znajdowali się w odległym kącie magicznie powiększonego salonu, a każda z osób oprócz Remusa trzymała w dłoni kieliszek jakiegoś alkoholu. Kara z szerokim uśmiechem kosztowała tą samą Whisky, co Black, obejmując ręką pijącą różowe wino Maggie. Jasmine nie mogła napatrzeć się na ten widok, na spojrzenie pełne adoracji w oczach swoich przyjaciółek.

— To nie było łatwe — odparł Remus, gdy przestał się śmiać. — Sarah jest niezwykle ciekawską kobietą, ale zapewnianie, że psy najzwyczajniej w świecie lubią moją obecność wydało się wystarczające.

— A przeżyłeś tą słynną rozmowę od przyszłego teścia pod tytułem „zabiję cię, jak spadnie jej włos z głowy"? — Odezwał się roześmiany Black, upijając łyk Ognistej.

Lupin parsknął śmiechem, kręcąc głową. Carter uśmiechnęła się pod nosem czując, jak Remus oplata swoją rękę wokół jej talii. Po raz pierwszy wśród tych wszystkich, imprezujących ludzi, nie musząc bać się o ucieczkę Jasmine, czy krytyczny wzrok członków Zakonu.

— Nie, akurat nie — wytłumaczył. — To akurat usłyszałem od Kary.

Kąciki ust Revny uniosły się w złośliwym, dumnym z siebie uśmieszku.

— Kara! — Oburzyła się Maggie. — Chyba rozmawiałyśmy o grożeniu ludziom. To karalne, tak?

Jasmine w odpowiedzi parsknęła śmiechem.

— Nie męcz się — uprzedziła ją brunetka. — Próbowałam wbić jej to do głowy, ale jest uparta jak osioł i na wspomnienie o problemach prawnych odlatuje myślami w inne miejsce.

— Ja tu jestem, tak w ogóle — upomniała je ostro, na co obie zaśmiały się cicho.

Wyznając Blythe miłość, nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje będzie miało randkowanie z formalną przyjaciółką swojej najlepszej przyjaciółki i kilkuletniej współlokatorki. Wciąż potrafiły znaleźć wspólny język, a mogło to doprowadzić do tragicznych rzeczy, jak obgadywanie jej i to nawet nie za plecami Kary. Przynajmniej Revna liczyła na usłyszenie żenujących historii o swojej dziewczynie, które Carter z pewnością przechowywała w rękawie.

— Jestem pod wrażeniem, że się w ogóle zgodziłeś — odezwała się Revna, kierując słowa do Remusa, co z początku zdziwiło mężczyznę. — Że z nią poszedłeś. Znaczy no wiesz, szacun. Ale poznawanie rodziców swojej połówki musi być cholernie straszne, dlatego z pewnością nigdy tego nie zrobię.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz