Rozdział 13

1.4K 118 88
                                    

     Carter czuła, jak cierpi. Agonia oblewała całe jej ciało i umysł, nie miała siły ani cierpliwości na dalsze życie w ten sposób. Chciała już, aby ktoś zlitował się nad nią i zakończył jej katuszę, a jakiś miły anioł śmierci dał ten ostatni pocałunek. Wolała piekło, niż to, co obecnie przeżywała. Ba, piekło było lżejszym wyrokiem. A co takiego działo się Jasmine?

Miała grypę. Do Hogwartu nagle wpadł sezon grypowy, który pojawiał się raz na kilka lat, a ona padła jego ofiarą. Trzymała właśnie przed oczami różdżkę po użyciu zaklęcia mierzącego temperaturę z wynikiem trzydziestu ośmiu stopni.

Obudziła się w środę z ogromnym bólem mięśni, mimo że poprzedniego dnia miała się całkiem dobrze. Teraz jednak stała się cieniem własnej osoby, z zasmarkanym nosem i brakiem chęci do życia.

Przetarła zmęczone oczy, po czym zaczesała za uszy kasztanowe, potargane włosy. Jeśli pójdzie teraz do Skrzydła Szpitalnego, skończy jak reszta chorych dzieciaków z wolnym do końca tygodnia, a na to nie mogła sobie pozwolić. Za tydzień rozpoczynały się ferie świąteczne, dlatego nauka była dla niej teraz najważniejsza. Materiału było zdecydowanie za dużo, a gdyby opuściła chociażby jeden dzień, mogłaby równie dobrze oblać wszystkie przedmioty. Nie mogła sobie pozwolić na wolne od zajęć jak najmłodsze klasy, niestety. Dlatego też wstała o resztkach sił i z niechęcią ubrała się w szkolny mundurek, po czym sięgnęła po ukryte i prawie nigdy nieużywane kosmetyki, aby dodać swej twarzy trochę koloru i życia, by żadna zmartwiona osoba nie zaciągnęła jej do Uzdrowicielki.

Łyknęła Eliksir Przeciwbólowy ze swojej prywatnej, skromnej apteczki aby zapobiec silnemu bólu głowy i wyszła z sypialni, targając ze sobą ciężką torbę z książkami. Rozmowy z Pokoju Wspólnego dochodziły do niej jak zza ściany, w dodatku miała wrażenie, jakby całe jej ciało było zrobione z waty.

Gdyby wierzyła w jakieś bóstwo, byłby to odpowiedni moment, aby składać do niego modły.

Usiadła przy stole Ravenclaw, unikając niechcianych spojrzeń innych uczniów. Starała się sobie wmówić, że po zjedzeniu śniadania nagle stanie się cud i wyzdrowieje, lecz w trakcie jedzenia jajecznicy zaczęła mieć mdłości. Wyprostowała się i przymknęła oczy, próbując nie zwymiotować. Nic nie smakowało tak samo.

— Mina, ty masz się dobrze? — Usłyszała z naprzeciwka męski głos, dlatego momentalnie otworzyła oczy i spojrzała w oczy Thomasa.

Wymusiła na twarz lekki uśmiech, po czym skinęła głową i upiła z kielicha zimną wodę.

— Tak — mruknęła szybko, nie chcąc prowadzić dalszej konwersacji. — Do zobaczenia na lekcjach.

Wstała, zabrała torbę i odeszła, unikając zmieszanego spojrzenia swojego przyjaciela. Bądź ostatnimi czasy, jedynie kolegi.

Kiedy w trakcie drogi do klasy przypomniała sobie, że nie tylko musiała tego feralnego dnia znosić lekcji, lecz także udać przed Lupinem na zajęciach dodatkowych swoją normalną postawę. Po tym, ile czasu spędza z mężczyzną, jedynie on i Kara mogli wyczuć, że coś z Jasmine jest nie tak.

A jeśli o Ślizgonce mowa, siedziała ona właśnie przy stole Domu Węża, z daleka od innych uczniów. Widząc wchodzącą do Wielkiej Sali Carter, uśmiechnęła się do siebie, póki nie przyjrzała się jej. Garbiła się, co było u niej niepodobne. Krzywiła twarz, mrużyła oczy i ciągle pocierała czerwony nos, a ruchy Krukonki były niepewne. Przez panującą w szkole zarazę i wrodzony talent do czytania ludzi domyśliła się, co się stało i zaklęła pod nosem na głupotę swojej przyjaciółki, chcącej pokazywać jedynie idealną postawę i nie opuścić żadnej lekcji.

Westchnęła ciężko, kiedy dziewczyna wymaszerowała z sali i potarła skronie. Na jej miejscu nie czekałaby ani sekundy na pójście do Pomfrey i załatwienie sobie tygodnia leżenia w łóżku, ale ona na Merlina nie była Krukonką.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz