Rozdział 11

1.4K 119 59
                                    

     Wychodząc z klasy Obrony przed Czarną Magią, Jasmine musiała naprawdę się kontrolować, by nie wybuchnąć płaczem. Tuż po zrozumieniu co się wydarzyło oraz ujrzeniu zimnej, zmieszanej twarzy Lupina, do jej oczu napłynęły łzy. Jednak żadne z nich, ani Remus ani Jasmine nie mogli porozmawiać o tym, co ich spotkało, przedyskutować tego. Krukonka nie mogła go przeprosić, nauczyciel zapewnić, że nigdy by jej nie skrzywdził i jest bezpieczna w szkole. Nie, trzymali przed sobą tę tajemnicę, krzywdząc wzajemnie swoją relację. Zostali zmusze do udawania, że nic się nie stało.

Profesor również zaczął mieć swoje podejrzenia. Z początku zaczął myśleć, iż Jasmine miała styczność z wilkołakiem w młodości, być może był to jej strach z dzieciństwa. Siadając jednak w swoim gabinecie, po otwarciu butelki Ognistej Whisky i nalaniu sobie alkoholu do kryształowej szklanki, nie mógł wyrzucić z głowy obrazu przerażonej miny Carter. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, zmarszczyła brwi i miała szklane oczy, wydawało mu się, że obserwuje oblewające ją wyrzuty sumienia. Skąd jednak mogłaby wiedzieć o jego likantropii? Jest bystra, piekielnie inteligentna i potrafi czytać ludzi. Właśnie dlatego stała się wobec niego chłodna, zaczęła się go obawiać.

Ona, Jasmine.

Księżycowy kwiat.

Starał wybić sobie te wszystkie nieodpowiednie głupoty z głowy. Każda kolejna sekund spędzona na myśleniu o uczennicy robiła z niego jeszcze gorszą osobę.

Zauważył jej uśmiech, tak samo jak on zaczęła szukać sposobu na spędzenie z nim więcej czasu. Zgodziła się nawet sprawdzać z nim prace, aby tylko być blisko siebie i przebywać w tym samym pomieszczeniu.

Remus poczuł do siebie obrzydzenie. Nie dość, że myślał o młodej czarownicy jak o kimś więcej, niż uczennicy, to jego likantropia zdołała zniszczyć wszystko, co zdążyli zbudować.

W tym samym momencie, Jasmine niczym burza weszła do Pokoju Wspólnego, po czym wpadła do swojej sypialni. Zrzuciła buty i wskoczyła na łóżko, po czym mocno przytuliła do twarzy jedną z poduszek. Materiał po kilku sekundach stał się mokry od gorących łez, którym mogła w końcu dać upust. Łkała cicho, nie panując już nawet nad swoim ciałem. Każda możliwa, zła myśl przechodziła przez umysł Krukonki, a ta nie była w stanie się ich pozbyć.

„On cię nienawidzi. Skrzywdziłaś go. Widziałaś jego wzrok? Jesteś dla niego skończona. Już nigdy więcej nie będzie chciał z tobą rozmawiać."

W tym momencie zaczęła sobie uświadamiać, że po dwóch miesiącach szkoły Lupin nie był dla niej tylko profesorem. Czując ten ból wiedziała, że jest on spowodowany przywiązaniem do mężczyzny. Lubiła go, nie chciała go stracić i zranić, a tego wszystkiego dokonała w mniej niż godzinę.

Dlaczego więc ten piekielny Bogin przybrał postać wilkołaka? Nie bała się go, nie chciała się go bać. To jej podświadomość próbowała pokazać, że jest niebezpieczny, jest bestią.

Nie chciała temu jednak wierzyć. On nie był dla niej bestią, był...

Po prostu Remusem. Tym, który tak bardzo kochał czekoladę i dzielił się z nią słodyczą ukradkiem na lekcjach. Tym, który zawsze ma zaparzoną czarną herbatę dodającą mu energii i specjalnie dla niej zaczął trzymać skryte pudełko suszonego jaśminu.

Oraz był obiektem uczuć, których nie potrafiła nawet nazwać. Wiedziała jednak jedno – były o wiele silniejsze niż te, którymi darzyła Nicholasa, czy kogokolwiek innego.

⋅•⋅⊰∙∘☽༓☾∘∙⊱⋅•⋅

Następne kilka tygodni listopada były zimniejsze, niż kiedykolwiek. Zdarzenie pierwszych zajęć Remusa i Jasmine zostało zapomniane, lecz oboje trzymali się na dystans, w dodatku niezwykle tego nienawidzili.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz