II. Rozdział 10

1.1K 107 51
                                    

     Carter wyszła z komnat Lupina po około godzinie oraz długim przekonywaniu, iż poradzi sobie sama. Nienawidziła uczucia słabości, gdy musiała wmawiać drugiej osobie, że jest w stanie zadbać o samą siebie. Sprawiało to, że miała jeszcze gorsze mniemanie o sobie, a wrażliwość jaką w sobie trzymała nie pozwalała jej na normalne życie, szacunek od innych osób, poczucie bezpieczeństwa bez kordonu czarodziejów wokół.

Tej nocy nie złapała już ani godziny, ani kilku minut snu. Chodziła nerwowo po swojej sypialni, niemal wyrywając sobie włosy z głowy. Odczuwała zmęczenie, nawet i wykończenie organizmu, fatygę psychiczną, która nie pozwalała jej myśleć racjonalnie. Nie mogła jednak się poddać, nie mogła ukazywać słabości przez tak małe rzeczy jak brak snu, targające nerwy.

O piątej rano wzięła szybki prysznic, niechlujnie zaplotła włosy w warkocza i ubrała pierwsze nadające się ubrania, jakie ujrzała w szafie. Zaciągnęła na dłonie rękawy granatowego kardiganu, po czym odsunęła we wszystkich pomieszczeniach zasłony. Usiadła na kanapie z drżącymi, lodowatymi dłońmi i wpatrywała się pusto w dywan na podłodze.

Nie chciała pozwalać sobie na czarne myśli, lecz nie mogła się powstrzymać, wygrywały one z wszelkimi pozytywnymi refleksjami, jakie jeszcze miała. Przez głowę przelatywały jej wszystkie najlepsze wspomnienia z Karą.

Widziała oczami wyobraźni ten piękny, szeroki uśmiech. Od czasu do czasu ironiczny, uszczypliwy, momentami smutny, lecz zawsze szczery. Te jasne, kiedyś świdrujące oczy, które stały się dla Jasmine komfortowym, znajomym ciepłem. Zaśmiała się smutno do siebie, rozpamiętując to, jak za czasów szkoły zawsze unosiła żartobliwie brwi, kiedy tylko Carter znajdowała się w pobliżu Remusa. To, jak zawsze nazywała ją Julią. Mogła słyszeć nawet głośną muzykę, jaka niemal zawsze leciała w ich wspólnym mieszkaniu z pokoju Kary. Zawsze był to Rock, Metal, jedynie cięższe brzmienia, jakie uwielbiała jej przyjaciółka.

Wytarła łzy, który zaczęły spływać z kącików oczu dziewczyny. Pociągnęła szybko nosem, kręcąc głową. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby ponowne rozklejać się oraz wpadać w histerię. Musiała myśleć pozytywnie.

Nie mogła stracić Kary, po prostu nie mogła. Jeśli straciłaby Karę, utraciłaby wszystko. Całe szczęście, jakie odczuwała w życiu. Żadna inna osoba nie podarowałaby jej tego, co Revna. Do końca swych dni nie wyszłaby z czerni, z deszczowych dni. Nawet w piękne, słoneczne dni potrafiłaby odnaleźć chłód.

W końcu wstała, gdyż nie wytrzymała tego napięcia. Zabierając ze sobą różdżkę wyszła z salonu, zamykając zaklęciem drzwi. Przemierzała korytarze jak burza, z mocno zaciśniętymi pięściami, skoncentrowanym, ostrym wyrazem twarzy. Nawet gdyby napotkała w tym momencie Snape'a, rzuciłaby w jego stronę klątwę, aby zszedł jej z drogi. Po kilku chwilach truchtu, znalazła się przed uchylonymi drzwiami Skrzydła Szpitalnego. Nieśmiało pchnęła je, słysząc z niezadowoleniem jak głośno skrzypią pod wpływem jej dotyku. Zajrzała do środka, aby zbadać teren i z ulgą przyjęła brak ubranej na czarno postaci. Weszła do hogwardzkiego szpitala, wciąż się rozglądając, lecz nie mogła ujrzeć nawet jednej, żywej duszy.

Dostrzegła z daleka leżącą na jednym z łóżek Karę. Stanęła z początku w półkroku, czując jak zaciska jej się serce. Odetchnęła głęboko i zaczęła zmierzać bliżej przyjaciółki. Stanęła nad nią, lustrując Revnę z bólem. Nie widziała już dużych, mokrych plam brunatnej krwi, wszelkie oznaki tej cieczy zostały z jej ciała zmyte. Miała na sobie nowe ubrania, zwykłą piżamę flanelową. Mimo wszystko dalej wyglądała niezdrowo blado ze zrelaksowaną twarzą. Carter zawróciło się w głowie myśląc, iż dziewczyna wygląda tak, jakby była martwa.

Otarła szybko formującą się łzę i dostrzegła, jak klatka piersiowa Kary powoli się unosi, by z powrotem opaść. Oddychała, czyli wciąż żyła. Była zbyt spokojna, nie mogła oglądać jej w takim stanie. Usiadła na krańcu materaca uważając, aby jej nie poruszyć. Nie mogła powstrzymać się od delikatnego dotknięcia dłoni dziewczyny i zaciśnięcia jej. Była zbyt zimna, lodowata. Bez życia, jak figura woskowa.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz