II. Rozdział 16

1.1K 112 50
                                    

            Następnego dnia zdążyła już zapomnieć, iż naszyjnik z kamieniem księżycowym znajdował się na jej piersi. Kiedy patrzyła na swoje odbicie w lustrze, widok ten wydawał się zbyt znajomy, aby uznała, że coś było nie tak. Mając go na szyi czuła się jak w domu, chociaż był to tak niemalże nieistotny szczegół. Tego dnia zdecydowała pozostawić swoje długie, brązowe włosy rozpuszczone oraz założyć ciemnozielony, lekko za długi sweter z lekkim dekoltem.

Z uśmiechem na twarzy wyszła ze swoich komnat na śniadanie. Od dawna nie czuła się tak lekko i radośnie, co było niemal niestosowne biorąc pod uwagę wydarzenia zeszłej nocy. Obraz bitwy, dźwięk płaczącego dziecka i strach został skutecznie zakryty różowymi okularami. Był to niezwykle silny kontrast wobec tego, co odczuwała na co dzień: niepokój spowodowany wojną, który nie pozwalał jej na jakiekolwiek, długotrwale pozytywne odczucia.

Zajęła swoje stałe miejsce przy stole pedagogów, będąc tam jedną z pierwszych osób. Bez żadnej niechęci na widok jedzenia nałożyła dla siebie hojną porcję śniadania i bez spoglądania na uczniów zagłębiła się w rozmyślaniach, w czasie spożywania pierwszego tego dnia posiłku. Z jednej strony pałała ogromną wrogością na samo wspomnienie o nadchodzących spotkaniach Zakonu Feniksa, teraz było to jedyne, czego potrzebowała. Potrzebowała zobaczyć Karę, zamienić z nią słowo i upewnić się, że wszystko było z nią w porządku. W tym okresie wysyłanie sów nie było wskazane, ze względu na możliwość przechwycenia jej przez obecne Ministerstwo. Wiadomość wysłana patronusem byłaby zbyt krótka, za to magiczne wysyłanie listów było dla niej niemal traumą i wolała tego uniknąć, nie ufała sobie ani temu rodzaju magii. W głębi duszy spodziewała się, iż Margaret stała się dla niej idealną opiekunką połączoną z pielęgniarką i terapeutą, lecz Revna wciąż była jej przyjaciółką. Odczuwała tęsknotę, gdy nie rozmawiały ze sobą chociażby jeden dzień. A biorąc pod uwagę fakt, w jakich okolicznościach musiały się pożegnać, Jasmine jeszcze intensywniej czuła potrzebę zajęcia się nią i stałego, codziennego kontaktu.

Przynajmniej mogła w całości poświęcić uwagę swojej skrywanej ukochanej, mogąc już w świetle dziennym, bez żadnej obawy okazać jej swoje uczucia. Carter nieświadomie uśmiechnęła się do siebie, na samą myśl o tym, iż obie przyjaciółki po wielu ciężkich latach odnalazły drugą połówkę. Wciąż odczuwała pewnego rodzaju skrępowanie myśląc, iż obie od dawna znała niczym własną kieszeń, jednak starała się to oddalić. Ważne było to, iż obie dziewczyny, zmagające się od lat z samotnością, kompleksami bądź odrzuceniem znalazły kogoś, kto mógł pozbyć się wszystkich tych problemów. Myśl o obu tych osobach ze szczerymi uśmiechami na twarzach zawsze wywoływał w niej szczerą radość i rozczulenie.

— Dzień dobry — przywitała ją jak zwykle Aurora, siadając tuż obok.

Jasmine polubiła tę nauczycielkę, wobec której niegdyś odczuwała jedynie chłód i skrywaną niechęć.

— Dzień dobry — odparła ciepło, uśmiechając się do Sinistry. Zauważyła na twarzy kobiety ciemniejsze niż zwykle kręgi pod oczami, przez co zaniepokoiła się. — Długa noc?

Profesorka Astronomii westchnęła ciężko, nakładając sobie jedzenie.

— Niestety — mruknęła. — Ciężko jest spać, gdy żyje w tobie strach o nagły atak na naszą szkołę. A wolałam nie dotykać żadnych eliksirów na sen, niegdyś zdecydowanie zbyt często je stosowałam przez bezsenność.

Carter zdziwiła się na tą nagłą wylewność ze strony starszej czarownicy.

— Fakt — odparła, mimo że tej nocy spała jak dziecko, zaślepiona innymi sprawami. Poczuła się nagle niemal egoistycznie. — Często borykam się z tym problemem. Zwłaszcza obawiając się o moich rodziców.

Księżycowy Kwiat • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz