Rozdział jedenasty.

583 36 4
                                    

O godzinie dwudziestej oboje znajdowaliśmy się pod moim akademikiem ale Luke nie chciał jeszcze wysiadać. Pytając go dlaczego odpowiedział, że obawia się spotkania z Nat. Wybuchłam potężnym śmiechem słysząc to i z czystej ciekawości spytałam go dlaczego tak jest, a Luke odpowiedział, że dziewczyna pewnie już go nie znosi nasłuchując się ode mnie samych złych opinii na jego temat. Poklepałam go po udzie zapewniając, że nikomu z poznanych tu osób nie wspominałam o swojej przeszłości jak i o osobach z Baltimore. Szczerze nie czułam takiej potrzeby, a Natalie i tak mnie o to nie pytała. Blondyn wypuścił z ust powietrze odczuwając ulgę i zgasił silnik opuszczając samochód. Pokręciłam głową śmiejąc się do siebie i również wysiadłam, po czym zabrałam z bagażnika swoje torby i podałam dwie chłopakowi by nie dźwigać wszystkiego sama. Z chęcią je ode mnie zabrał oferując noszenie trzeciej ale spojrzałam na niego mrużąc oczy i mówiąc, że nie chodzi o brak siły w moich rękach tylko o własną wygodę. Prychnął z głupim uśmieszkiem na twarzy, po czym ruszył w kierunku głównego wejścia do budynku.

- Boże, wróciłaś! - krzyknęła Nat biegnąc w moją stronę gdy otworzyłam drzwi do pokoju. - Już myślałam, że zostawiłaś mnie bez pożegnania. - przytuliła się do mnie i odsunęła, gdy w progu stanął Luke. - O, nie jesteś sama. - zamachała znacząco brwiami w moją stronę.

- Tak, sprawy się trochę pokomplikowały. - skrzywiłam się. - A to jest Luke, mój.. - zawahałam się nie wiedząc jako kogo mam go przedstawić. - Po prostu Luke. - uśmiechnęłam się słabo czując jak niezręcznie się zrobiło między naszą trójką.

- Cześć Po prostu Luke, jestem Natalie. - zaśmiała się szatynka wyciągając do niego dłoń w witającym geście.

- Wiem. - odpowiedział krótko z lekkim zmieszaniem na twarzy. Popatrzyłam na niego uśmiechając się delikatnie i wciągnęłam go do środka zamykając za nim drzwi. - To gdzie mam spać? - spytał rozglądając się po niewielkim pokoiku.

- Możesz spać tutaj. - przechyliła głowę na bok siadając na swoim łóżku i poklepała miejsce obok siebie.

- Y.. - chłopak popatrzył na mnie z dezorientacją w oczach czekając na moją reakcję. - Jeśli już to wolałbym z Eve ale dzięki za propozycje. - uśmiechnął się sztucznie w stronę Nat, która zmrużyła na niego oczy słysząc te słowa.

- W takim razie mogę polecić ci jakiś hotel, a znam prawie wszystkie w Waszyngtonie. - uniosła do góry brwi patrząc z szerokim uśmiechem na Luke'a.

- Fajnie, dzięki ale dziś raczej prześpię się tutaj i jutro ogarnę wszystkie sprawy z mieszkaniem. - usiadł na moim łóżku i chwycił moje udo przyciągając je do siebie i sadzając mnie na swoich kolanach.

- Ona ma chłopaka. - dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na nas z niemałym zdziwieniem.

- Jakoś go tutaj nie widzę. - udał, że rozgląda się po pokoju. - A nie, jednak widzę. - wskazał palcem na siebie i zaśmiał się nie zdając sobie chyba sprawy z tego, co właśnie powiedział.

- Luke? - przechyliłam głowę na bok wtrącając się w ich rozmowę i popatrzyłam na niego ze zdenerwowaną miną. - Nie wygaduj głupot. - uniosłam do góry brwi dając mu do zrozumienia, że wcale nie podobały mi się jego słowa.

Nie odpowiadało mi to, że Luke z taką łatwością potrafił powiedzieć Natalie o naszym związku, którego realnie nie ma. Po pierwsze, nie było między nami żadnej rozmowy na ten temat. Po drugie, wystrzelił z tym nie zważając na to w jak bardzo niekomfortowej sytuacji mnie postawił i po trzecie, wcale nie byłam pewna czy kwalifikujemy się do bycia w związku. Nie wymagam żadnego tandetnego pytania o związek z bukietem róż i drogą kolacją jak pokazują to filmy ale jednak wolałabym wiedzieć, że taka myśl krąży chłopakowi po głowie. Osobiście uważam, że jest to zdecydowanie za szybko na wchodzenie ze sobą w relacje partnerskie między innymi dlatego, że nie spędziliśmy nawet tygodnia bez żadnej kłótni czy denerwowania się wzajemnie. Okej, to nie są oświadczyny czy przysięga małżeńska ale jednak chciałabym być z kimś, kto upewni mnie w swoich uczuciach co do mojej osoby. Luke tego nie zrobił i czuję, że nie nastąpi to prędko, a nie chce w żaden sposób tego na nim wymuszać i jednocześnie go wystraszyć. Sama czułabym się dziwnie gdyby ktoś spytał mnie w prost o moje uczucia, jeśli sama nie byłabym ich pewna. Chociaż z takim podejściem istnieje możliwości, że będę czekać do śmierci aż blondyn wyzna mi miłość w jakikolwiek sposób. Pytanie tylko czy warto czekać tak długo?

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz