Rozdział piętnasty.

534 19 5
                                    

Nie wiem ile czasu minęło odkąd zasnęłam obok Luke'a na podłodze ale gdy otworzyłam oczy nie leżałam w kuchni, a na narożnej sofie w salonie przykryta kocem. Podniosłam się do góry i zaczęłam szukać blondyna ale jego nigdzie nie było. Mieszkanie wciąż wyglądało tak samo jak wtedy, gdy tutaj przyszłam. Potłuczone szkło, ślady krwi i dodatkowo teraz zauważyłam rzucony na podłogę woreczek z białym proszkiem, który nieco się wysypał ze środka. Podniosłam paczuszkę i od razu skierowałam się do kuchni by wysypać całą zawartość do zlewu i zalać gorącą wodą. Nie obchodziła mnie reakcja Luke'a na to co właśnie zrobiłam, bo zrobiłam to dla jego dobra, a nie własnego kaprysu. Odwróciłam się opierając dłonie na blacie za plecami i odchyliłam głowę do tyłu wypuszczając nagromadzone w płucach powietrze by się trochę uspokoić i rozluźnić swój wciąż kiepski stan psychiczny. Dojrzałam wzrokiem jakąś karteczkę leżącą na wyspie kuchennej i podeszłam do niej chwytając w dłonie skrawek papieru czytając napisaną na niej wiadomość.

,,Nie jesteś przy mnie bezpieczna, więc lepiej będzie jeśli dasz sobie ze mną spokój i zostawisz w tym popierdolony świecie kogoś tak popierdolonego jak ja. L"

Czytałam to marszcząc brwi, bo kompletnie nie rozumiałam o co mu chodzi. Jasne, może i Luke jest popieprzony w tym co robi i jaki jest ale to żaden powód do zostawiania mnie samej. A może to właśnie wystarczający powód? Nie. Nie odpuszczę mu tak łatwo. Zbyt dużo przez niego wycierpiałam, żeby teraz się poddać i pozwolić mu na pozostawienie po sobie jedynie wspomnień. Chwyciłam kartkę w dłoń i podarłam na małe fragmenty, po czym wyrzuciłam do kosza na śmieci. Postanowiłam posprzątać kawałki szkła i ślady krwi z ziemi by mieszkanie nie wyglądało jak pobojowisko, więc zmoczyłam szmatkę, którą wycierałam zakrwawioną twarz Luke'a i zaczęłam ścierać krew zaczynajac od tej przy drzwiach. Gdy pozbyłam się czerwonych kropli i smug z marmurowej podłogi podeszłam do miejsca, w którym leżało potłuczone szkło i zaczęłam zbierać je z ziemi układając na materiale biało czerwonej ścierki. W pewnym momencie dostrzegłam coś, co wydawało mi się znajome, więc chwyciłam to w dłoń i przyjrzałam się temu dokładnie.

- Przecież Nat spaliła tą bransoletkę. - powiedziałam do siebie marszcząc brwi i przyglądając się biżuterii wykonanej ze srebrnych koralików.

Podniosłam się z podłogi zostawiajac na niej szmatkę ze szkłem i chwyciłam w dłonie swój telefon wychodząc z mieszkania blondyna, jednocześnie dzwoniąc po przyjaciółkę by ta po mnie przyjechała jak najszybciej to możliwe. Podałam jej dokładny adres i zjechałam windą na sam dół, po czym wyszłam przed budynek rozglądając się za samochodem Nat. Po około pięciu minutach dziewczyna zajechała na parking samochodem Marisol, o której kompletnie zapomniałam, więc wsiadłam do środka i od razu zaczęłam jej opowiadać o wszystkim co się stało gdy tu przyjechałam.

- Jesteś kurwa nienormalna! - wydarła się na mnie z zauważalną złością na twarzy. - Dawałaś mu się za każdym razem jak robił coś złego i teraz zobacz. - uniosła do góry brwi patrząc na mnie wściekle. - Zawinął dupę w troki i spierdolił od ciebie pod pretekstem, że tak będzie dla ciebie lepiej. Kurwa, jakbym tylko go teraz spotkała. - zassała powietrze zamykając powieki, po czym wypuściła je z ust uspokajając się powoli.

- Skończyłaś? - zmrużyłam na nią oczy. - Zapomniałam, że przyjechałam tu twoim autem, więc w takim razie wracam na górę po kluczyki i zaraz będę z powrotem na dole. Zaczekaj. - powiedziałam wychodząc z auta i kręcąc głową na boki, bo nie wiem jak mogłam w ogóle o tym zapomnieć. Minęła tylko jedna noc, a ja już tracę głowę przez natłok problemów z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Znowu.

Wróciłam do mieszkania i złapałam w dłonie kluczyki od samochodu Nat, po czym już miałam wychodzić ale w oczy rzuciła mi się, przewieszona przez oparcie kuchennego krzesła, bluza, której tu wcześniej nie było. Zniknęłam tylko na piętnaście minut, a Luke już zdążył wrócić do siebie jakby tylko czekał na to aż wyjdę? Chwyciłam bluzę w dłonie i przeszłam się po mieszkaniu w celu znalezienia blondyna, gdziekolwiek był. Wchodząc po schodach usłyszałam dźwięk lecącej wody z łazienki, więc udałam się w jej kierunku i otworzyłam szklane drzwi widząc w pierwszej kolejności czerwoną wodę wypływającą z kabiny prysznicowej. Postawiłam pierwszy krok na łazienkowych kafelkach ale od razu tego pożałowałam dostrzegając różowy materiał stringów leżących na szafce przy wejściu. Złapałam w palce różową bieliznę zastanawiając się co coś takiego tu robi, gdy nagle dotarł do mnie cichy damski śmiech wydobywający się ze środka zaparowanego szkła kabiny. Wściekałam się. Cholernie się wściekałam, bo przed oczami miałam obraz chichoczącej laski z moim facetem pod pieprzonym prysznicem. Moim, nie moim, czy to ważne? Podeszłam do drzwiczek otwierając je na całą szerokość, a moje przekonania się sprawdziły. Stali tam. Ociekający z krwi Luke i ta dziwka śmiejąca się do niego jak gdyby nigdy nic. Czy to jest sen? Błagam, niech to mi się tylko śni.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz