Rozdział dwudziesty szósty.

405 22 89
                                    

Od czasu wyjścia z ośrodka, minął tydzień. Siedem dni, podczas których nie było ani jednej chwili, bym choć raz pomyślała o Luke'u. Aż do dziś. Do momentu, w którym spotkałam Michael'a w swojej ulubionej kawiarni. Siedziałam w niej sama czekając na Nick'a, który lada moment miał do mnie dołączyć, gdy nagle do mojego stolika dosiadł się właśnie Michael pytający mnie o sytuację z jego synem. Z początku kompletnie nie rozumiałam jego pytania ale po krótkiej wymianie zdań dowiedziałam się, że chłopak rozmawiał z nim o mnie i mówił o tym, jak źle mu po naszym rozstaniu. W pierwszej kolejności jasno i wyraźnie zaznaczyłam mężczyźnie, że my nigdy nie byliśmy w związku, więc nazywanie tego rozstaniem jest nieco złym określeniem. Za to na słowa o tym, że Luke w jakiś sposób cierpi nie zareagowałam ani trochę emocjonalnie, bo nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nie przejęłam się tym, bo to w żadnym stopniu nie jest moja wina. Jego decyzją było odsunięcie się ode mnie, a ja tylko robię to, o co mnie prosił. Daje mu wolność i spokój, którego pragnął. Jasne, że ciężko jest mi rozmawiać z Michael'em o chłopaku i zachowywać wewnętrzną harmonię ale musiałam nad sobą panować, bo nie chciałam zaprzepaścić tego nad czym pracowałam z Richard'em.

- Więc nie rozmawiałaś z nim odkąd do mnie dzwonił, tak? - spytał wzdychając.

- Nie wiem kiedy rozmawialiście ale nie mam z nim kontaktu od ponad miesiąca. - uśmiechnęłam się krótko, po czym wyciągnęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę. Nicolas powinien już tu być, a bardzo bym nie chciała żeby widział mnie z Michael'em. Może nie wie, że to ojciec Luke'a ale będzie pytał, a ja nie chcę o tym rozmawiać.

- Jasne, w takim razie nie zawracam ci już głowy. - uśmiechnął się ciepło, po czym odsunął się z krzesłem do tyłu i wstał z niego poprawiając swój garnitur. - Pamiętaj tylko, że nie wszystko jest takie, jak nam się wydaję. - puścił mi oko, a po chwili odszedł w kierunku swojego auta wsiadając do niego i odjeżdżając w nieznanym mi kierunku.

Nie mam pojęcia co miał na myśli mówiąc mi coś takiego ale nawet nie będę próbować się nad tym zastanawiać. Może tak po prostu powiedział i tyle. A co jeśli jego słowa miały jakieś drugie dno? Nie, nie obchodzi mnie to. Powiedział, odszedł, było - minęło. Bez sensu się nad tym rozwodzić. Dosłownie minutę po odejściu Michael'a pojawił się Nick, z bukietem czerwonych róż podchodząc do mnie i mi go wręczając. Czy on zwariował? Dobrze wie, że czuję się cholernie niezręcznie w takich momentach i mnie to zwyczajnie krępuję. Oparłam łokcie o stolik i schowałam twarz w dłoniach nie wiedząc jak mam zareagować, po czym usłyszałam śmiech chłopaka stojącego tuż obok mnie. Odsunęłam dłonie od twarzy patrząc prosto w jego zielone tęczówki z zawstydzonym uśmiechem na ustach, a następnie wstałam z wiklinowego krzesła i objęłam chłopaka na wysokości szyi wtulając się w jego ciało.

- Z jakiej to okazji? - odsunęłam się i odebrałam od niego bukiet, kładąc go na brzegu stolika.

- Musi być okazja? - uniósł do góry brwi, po czym usiadł na przeciwko mnie.

- No nie ale... - zaczęłam ale nie dane było mi skończyć, bo chłopak wysunął palec wskazujący w moją stronę patrząc na mnie z rezygnacją na twarzy.

- Nie ma żadnego ale, Eve. - chwycił moją dłoń ujmując ją w swoją i potarł palcami jej skórę od zewnętrznej strony. - Kocham cię i to jest dobra okazja, by dać ci kwiaty. - uśmiechnął się szeroko, a po chwili złożył mokry pocałunek na mojej dłoni.

- Dziękuję. - przechyliłam głowę na bok patrząc na niego ze szczerą radością w oczach. - Ja też cię kocham. - uśmiechnęłam się delikatnie.

Siedzieliśmy w kawiarni dość długo, bo do momentu aż na zewnątrz zaczęło się ściemniać, a niebo pochłonął różowo-pomarańczowy zachód słońca. Wyglądało to na prawdę pięknie. Im bliżej zachodzącego słońca, tym kolor był bardziej pomarańczowy, za to im dalej tym bardziej różowy. Chmury rozprzestrzeniły się po całym niebie wyglądając jak mleczna, dziurawa płachta. Cudowny widok. Korzystając z okazji, poprosiliśmy przypadkową osobę o zrobienie nam zdjęcia moim telefonem, więc usiadłam obok chłopaka i wtuliłam się w jego ramię, po czym oboje szeroko się uśmiechnęliśmy pozując do zdjęcia. Kobieta trzymająca w dłoni mój telefon również się uśmiechnęła i przyznała, że pięknie razem wyglądamy, oraz że życzy nam więcej takich wspaniałych widoków. To było na prawdę miłe z jej strony. Cieszył mnie fakt, że mogę być szczęśliwa z tak drobnych rzeczy i nie muszę obawiać się tego, że to stracę. Nie brałam nawet takiej możliwości pod uwagę, bo jestem szczerze zakochana w Nicolas'ie i wiem, że on we mnie również. Niesamowitym uczuciem jest wiedzieć, że ktoś kocha cie równie mocno, jak ty jego. A moje uczucia do Luke'a? Nie odeszły w niepamięć, bo nie tak łatwo jest przestać kochać kogoś, kogo kochało się całym sobą. Jednak jedno wiem na pewno. To, że wciąż go kocham nie oznacza, że jestem w nim zakochana. Warto pamiętać o tej różnicy.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz