Rozdział dziewiąty.

553 26 1
                                    

Tego dnia po zrobieniu badań kontrolnych i otrzymaniu wyników, dostałam wypis i mogłam spokojnie wrócić do domu. Powinnam już od kilku dni być w Waszyngtonie, a tym czasem siedziałam w samochodzie Luke'a, który odwoził mnie do domu żebym zabrała swoje rzeczy i do soboty siedziała u niego. To raptem dwa dni, a mimo wszystko czułam się bardzo dziwnie z myślą, że zamieszkam w domu Hayes'ów. Chociaż słowo zamieszkam to zbyt dużo powiedziane. Jechaliśmy w ciszy. Nie dlatego, że byliśmy na siebie źli, po prostu oboje potrzebowaliśmy chwili na własne przemyślenia. Siedziałam na miejscu pasażera opierając się łokciem o szybę i obserwowałam znikający za nią widok myśląc o tym jak szybko tracimy sprzed z oczu coś, czemu nie zdążymy się dobrze przyjrzeć. W radiu leciała jakaś piosenka ustawiona tak cicho, że ledwo dałam radę usłyszeć jej słowa, więc wyciągnęłam rękę by ją podgłośnić.

- Co robisz? - spytał.

- Chcę posłuchać muzyki ale jest zbyt cicho. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego niewinnym spojrzeniem.

- Zostaw. - rozkazał, jednak ja mimo wszystko podkręciłam sterownik głośności. - Powiedziałem zostaw! - krzyknął na mnie chwytając mnie za nadgarstek.

- Puść mnie! - odkrzyknęłam wyszarpując rękę z jego uścisku i patrząc na chłopaka zdezorientowanym spojrzeniem. Nie rozumiałam dlaczego to zrobił ale przestraszył mnie zachowując się w ten sposób. - Nie zrobiłam nic złego, więc dlaczego taki jesteś? - spytałam pocierając swój nadgarstek.

Luke jednak nie odpowiedział, a jedynie potarł swoje usta dłonią z przerażeniem w oczach. Patrzyłam na niego kompletnie zdezorientowana próbując zrozumieć jego postępowanie ale nie mogłam. Wczoraj gdy ponownie mnie odwiedził w szpitalu to zachowywał się dziwnie i już miałam z tyłu głowy wyrzuty sumienia, że postanowiłam dać mu szansę. Był jakiś niespokojny i co chwilę wstawał z miejsca kręcąc się w kółko po pokoju, by zaraz znowu usiąść i rozmawiać ze mną w chaotyczny sposób. Pytałam go o powód takiego zachowania ale odpowiadał wymijająco i tłumaczył się, że stresuje go mój pobyt w szpitalu. Nie wierzyłam mu, jednak mimo to nie ciągnęłam tematu nie chcąc się z nim kłócić.

- Przepraszam. - westchnął, a ja spojrzałam na niego widząc jak drżą mu dłonie oparte na kierownicy, a z czoła spływają krople potu.

- Co się dzieje? - spytałam przejętym głosem. Denerwowałam się na niego za to jak zmienny potrafi być ale mimo to martwiłam się widząc go w takim stanie.

- Kurwa! - wrzasnął uderzając pięścią w kierownicę, po czym chwycił moje udo zaciskając na nim wciąż drżące palce. Poczułam palący ból na swojej skórze, jednak zamiast wyszarpać nogę z uścisku, po prostu ułożyłam na jego ręce swoją dłoń i potarłam delikatnie kciukiem jej wierzch zagryzając dolną wargę by zniwelować ten cholerny ból. Po chwili Luke rozluźnił swoje palce i wplótł je pomiędzy moje ukazując tym samym czerwone ślady na moim udzie. Zignorowałam to bo przynajmniej wiedziałam, że w pewien sposób go to uspokoiło. - Dziękuję. - szepnął zaciskając usta w cienką linię.

Więcej się nie odezwałam. Dojechaliśmy pod mój dom i wysiedliśmy z auta kierując się do środka. Obecność taty nie ułatwiła mi pakowania się, ponieważ widząc mnie od razu rozpoczął kłótnie. Krzyczał na mnie i próbował namówić do zostania ale ja wiedziałam, że już podjęłam decyzję. W końcu nie był sam. Miał Lunę, która ponownie zamieszkała w naszym domu i na pewno go rozweselała. Nie byłam zła na ojca, po prostu się na nim zawiodłam i dlatego potrzebowałam więcej czasu na przemyślenie tego wszystkiego. Gdyby faktycznie chciał dla mnie dobrze, to przegadałby ze mną tą kwestię i spróbował dotrzeć do mnie w jakiś sposób. Zamiast tego działał na własną rękę robiąc coś za moimi plecami i wmawiając mi, że Luke po prostu się mną nie interesuje. Mimo, że to Luna użyła tych słów to i tak wiedziałam, że tata poprosił ją o powiedzenie mi tego. Sama by na to nie wpadła, a ojciec nie chciałby widzieć mojego bólu w reakcji na taką informację. Może miał rację. Może Luke faktycznie potrafi sprawiać mi tylko ból i ciągnąć mnie w dół ale chciałam sama to stwierdzić i upewnić się, że nie ma dla nas przyszłości. Choć i tak już to wiedziałam, to w głębi serca wierzyłam, że istnieje jeszcze szansa. Czy byłam naiwna? Pewnie tak ale żeby to zrozumieć muszę doświadczyć tego na własnej skórze. Jednocześnie przygotować się na potworne cierpienie.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz