Rozdział szesnasty.

530 20 1
                                    

Z perspektywy Luke'a

Dwie godziny wcześniej.

Siedziałem na kanapie oglądając lecący w telewizji mecz, a Tina łaziła po mieszkaniu strasznie wkurwiona szukając czegoś, o czym nie chciała mi powiedzieć. Szczerze chuj mnie to obchodziło, bo to był jej problem jeśli nie umiała pilnować swoich rzeczy ale po jakimś czasie zaczęło irytować mnie jej ciągłe kręcenie się w pobliżu i zasłanianie mi ekranu telewizora. Rzuciłem ze złości pilotem przed siebie i wstałem podchodząc do niej, po czym chwyciłem ją za szczękę i spytałem co zgubiła, bo jeszcze chwila i dostałbym pierdolca. Dziewczyna spojrzała na mnie smutnymi oczami i zaczęła przepraszać mnie mówiąc, że zgubiła swoją bransoletkę, która była pamiątką po naszym związku. Popatrzyłem na nią z zażenowaniem w oczach i parsknąłem śmiechem informując ją o tym, że ja swoją zgubiłem już jakiś czas temu i nie przeżywam tego tak jak ona. Wkurwiała mnie swoim zachowaniem w stosunku do mnie jakby myślała, że między nami coś jest lub będzie. Kurwa, nie. Lubię się z nią czasem złapać na szybki numerek ale czy to jest jakaś deklaracja? Zabawne.

- Nigdzie jej nie ma. - westchnęła zmartwionym głosem.

- Trudno. - wzruszyłem ramionami i wróciłem do oglądania meczu wkurwiony, że przez tą dziwkę przegapiłem bramkę. - Ja pierdolę, weź już stąd idź i nie zawracaj mi dupy. - warknąłem pokazując dziewczynie ręką na drzwi.

Christina popatrzyła na mnie zdziwionym spojrzeniem ale nie odezwała się tylko po prostu ubrała buty i wyszła z mieszkania nie odwracając się nawet w moim kierunku. Może to dobrze, jeszcze by mi się jej szkoda zrobiło czy coś. Wiadomo, nie mogę jej winić za to jaka jest w stosunku do Eve, bo to ich sprawa i nie będę się w to wtrącał ale jeśli miałbym wybierać między nimi, to zawsze wybrałbym Eve. Z taką różnicą, że już jest za późno i wszystko zaszło za daleko. Nie potrafię dać jej tego, czego by chciała i na co czeka. Kocha mnie ale jestem pewny, że jej się tylko tak wydaje. Przecież nie da się pokochać kogoś takiego jak ja i utwierdziłem się w tym przekonaniu niejednokrotnie. Powiedzmy taka Christina, lata za mną, jest na każde moje zawołanie i robi wszystko by ciagle być obok ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w większości robi to żeby wkurwić Cooper. A jeśli faktycznie coś do mnie czuje, to jej po prostu współczuję i tyle. Z Eve jest już, wydaje mi się, zamknięta sprawa. Przyznała, że się mnie boi i przyznała, że nie odpowiada jej to, kim staram się dla niej być. Czy w takim razie warto jest brnąc w coś, co nie ma racji bytu? Jasne kurwa, że nie. Przeszkadzało jej jaki byłem kiedyś, teraz przeszkadza jaki jestem obecnie i próbuje wmówić mi, że wolała starego Luke'a. Ona jest pojebana ale w tym tkwi jej cały urok. Kurwa. Kilka dni bez kontaktu z nią, a ja zaczynam świrować. Bawię się w powroty i rozstania z Tiną, znowu zacząłem ćpać i na dodatek dostałem wpierdol od własnego brata. Co jest kurwa ze mną nie tak? Czemu nie potrafię skończyć z tym obecnym gównianym życiem i zacząć wszystkiego od nowa? W zasadzie wiadomość, którą zostawiłem Eve, mogłaby oznaczać początek czegoś nowego, świeżego ale nie, bo jak zwykle ona musiała pojawić się w moim mieszkaniu w nieodpowiednim czasie. Szczerze? Nie było mi z tym źle, że straciłem w jej oczach wszystko gdy znowu zobaczyła mnie z Tiną. Poczułem nawet pewnego rodzaju ulgę, że odejdzie nienawidząc mnie bardziej niż kochając. Eve jest trudna, ma specyficzny charakter i kurewsko ciężko jest za nią nadążyć ale kręci mnie w niej to niesamowicie i dlatego postanowiłem ją od siebie odsunąć. Dla jej dobra, jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało ale tak jest. Cierpi, cały czas kurwa cierpi, a ja nie mogłem dać jej odejść, bo tak cholernie mnie do niej ciągnęło i sam nie rozumiem dlaczego. Dlatego stwierdziłem, że to jest odpowiedni czas na postawienie między nami grubej bariery by mogła w spokoju zająć się sobą, swoim życiem i pasjami, a nie traciła czas na mnie i problemy ze mną związane.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz