Rozdział dwudziesty. Cz. 2

371 21 35
                                    

- Przepraszam, że to we mnie się zakochałaś. Mogłaś trafić na kogoś bardziej poukładanego, dojrzałego, zdrowego psychicznie i stabilnego, a trafiłaś akurat na mnie. Zupełne przeciwieństwo tych słów.

- I trafiłam na kogoś takiego ale to nie było to samo. - zamknęłam powieki. Oczywiście miałam na myśli Nick'a ale nic nie poradzę na to, że nie czuję do niego tego, co do Luke'a.

- Właśnie, dlatego powinnaś jak najszybciej o mnie zapomnieć i oddać serce komuś, kto to doceni i przyjmie je z otwartymi rękoma, bo ja nie potrafię tego zrobić. - zacisnął usta w cienką linię.

- A ja nie potrafię zmienić swoich uczuć do ciebie. - westchnęłam zakrywając twarz dłońmi.

- Jesteś na mnie za to zła?

- Nie jestem zła. - przejechałam dłońmi po włosach odgarniając je do tyłu. - Jestem zraniona, a to jest różnica. - spuściłam głowę. - Przepraszam, że się w tobie zakochałam.

- Kurwa, Eve. - warknął. - Nie przepraszaj mnie za to. Chodzi o to, że tracę przy tobie kontrolę, a wcale nie chcę jej kurwa tracić. - chwycił mnie za nadgarstki potrząsając mną.

- Uwierz mi, że próbowałam przestać o tobie myśleć i wybić sobie ciebie z głowy ale nie potrafię. - zacisnęłam powieki czując, jak powoli napełniają się łzami. - Gdziekolwiek bym nie była i czegokolwiek nie robiła, ty wciąż siedzisz w mojej głowie. Gdy jestem sama czy z kimś.. gdy piszę piosenki, a potem je śpiewam.. - poczułam jak pojedyncze łzy wypływają  z moich zaciśniętych oczu. - Ty ciągle krążysz w moich myślach. Wiem, że jesteś na mnie zły i ja sama jestem na siebie zła, bo najchętniej wyrzuciłabym cię mojej głowy, chociaż to trudne. Ale obiecuję ci, że będę próbować bo chciałabym.. - wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić. - Chciałabym żebyś był znowu sobą. Tym dobrym sobą bez złej mnie. - wyrwałam ręce z jego uścisku i odwróciłam się tyłem do blondyna, po czym odeszłam w kierunku szatni nie zwracając uwagi na to czy za mną pójdzie, czy nie. Wiedziałam, że nie.

Weszłam do środka zbierając wszystkie swoje rzeczy do torby i gdy byłam pewna, że niczego nie zostawiłam, wyszłam z szatni i udałam się w stronę głównego wyjścia z firmy. Stojąc niedaleko obrotowych drzwi, dostrzegłam wchodzącą do środka blondynkę i automatycznie poczułam jak uginają się pode mną kolana, gdy nagle u jej boku pojawił się Daniel. Odwróciłam się do nich plecami i skierowałam w stronę windy, nie chcąc zostać przez nich zauważoną. Stojąc wewnątrz niej wcisnęłam guzik prowadzący na najwyższe piętro i gdy drzwi się zamykały, moje oczy spotkały się z oczami Luny. Cholera. Blondynka widząc mnie podbiegła w moją stronę ale nie zdążyła, ponieważ winda ruszyła i zabrała mnie z parteru wioząc na samą górę. Osunęłam się przy ścianie na ziemię i odgarnęłam włosy do tyłu czując, jak zaczynam panikować. Wszystko nagle zwala mi się na głowę. Co ona robiła z Daniel'em? Wątpię, że mieli zamiar przyjść na mój występ razem i przypadkiem nie dowiedzieli się o wcześniejszej godzinie całego wydarzenia. Kurwa, gdybym spytała, na pewno właśnie to by mi powiedziała. Jeszcze ta sytuacja z Luke'em. Nienawidzę go. Cały czas miesza mi w głowie i sprawia, że coraz mniej chcę tu być. Wśród tych wszystkich ludzi. Co z tego, że obiecałam sobie uszanowanie jego decyzji? Nie potrafię. Za cholerę nie przestanę go kochać z dnia na dzień i zapomnę o nim ot tak. To nie możliwe. Nie dla mnie. Wariuję. Ja już po prostu zaczynam przez niego wariować. Właśnie spieprzam przed własną przyjaciółką i chłopakiem, który z dziwnych powodów postanowił stać się dla mnie miły i odpokutował swoją winę, jaką było danie mi prochów. Kurewsko bym ich teraz potrzebowała. Nie, wolę zapalić. Tak, natychmiast muszę wypełnić płuca nikotyną i uspokoić się zanim wpadnę w jakiś paniczny szał.

- Przepraszam, tu nie wolno wchodzić. - powiedziała sekretarka widząca mnie wchodzącą na taras najwyższego piętra.

- Ja chcę tu tylko zapalić i już sobie idę. - odpowiedziałam zdenerwowanym i zapłakanym głosem.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz