Rozdział siedemnasty.

469 23 11
                                    

To jak się czułam po przebudzeniu, nie do opisania. Ból głowy i mięśni to jedno ale w środku czułam się jakbym była wyssana z życia, pozbawiona duszy oddzielona nią od ciała. Okropne uczucie. Leżałam na plecach mając otwarte oczy i nawet nie drgnęłam, gdy usłyszałam rozmowę Nat i Marisol by móc je podsłuchać. Rozmawiały o mnie i tym, co się wczoraj stało ale nie to mnie zaciekawiło tylko to, że z tego co mówiły dowiedziałam się, że to Luke mnie wczoraj przywiózł do domu. Kompletnie tego nie pamiętam. To znaczy, było tak ale myślałam, że to był mój sen lub jakieś wyobrażenie przez zażycie środków psychoaktywnych.

- Żadnych wykładów dotyczących tego, co się wczoraj stało? - odezwałam się w końcu.

- Co ty mówisz, Eve? - spytała Marisol podchodząc do mnie ze zdziwioną miną. - To nie twoja wina, że zemdlałaś przez niedobór posiłków i osłabienie. - dotknęła dłonią mojego policzka, a ja jedyne co miałam w głowie, to jedno wielkie co kurwa?

- Tak, racja. - uśmiechnęłam się słabo. - A skąd Luke wiedział gdzie jestem? - usiadłam łapiąc się za obolałą głowę.

- Od Luny. - wtrąciła się Natalie z niezadowoloną miną.

- Luny? A skąd ona.. - zmarszczyłam brwi. - Jezus. - wstałam na proste nogi ale zbyt szybko, bo od razu zakręciło mi się w głowie, a obraz stał się biało-czarną plamą.

Podparłam się ręką o ścianę zamykając na kilka sekund oczy, po czym zaczęłam ubierać się w dresy i białą koszulkę by pojechać do Daniel'a i opieprzyć go za powiadamianie kogokolwiek o tym, co wczoraj zrobiłam. Wyszłam na pieprzoną hipokrytkę, która najpierw robi tej dwójce wykład na temat prochów, a potem sama je bierze. Ciekawe co Luna sobie myślała dzwoniąc do Luke'a i powiadamiając go o tym. Jezu, każdy jest przeciwko mnie. Na prawdę nikt nie może dać mi świętego spokoju i przestrzeni bez wtrącania się w moje życie? Nikogo nie prosiłam o troskę ani pomoc. Niby dobrze, że Luke mnie wczoraj przywiózł do domu i na dodatek skłamał Nat i Marisol w kwestii tego, co się ze mną stało ale to nie zmienia faktu, że nie chciałam być ratowana. Może tak na prawdę chciałam czuć się tak źle, jak się czułam i doświadczyć najgorszego momentu będąc na prochach? Bólu fizycznego, a nie tylko psychicznego. Ale nie czułam go. Narkotyki odebrały mi taką możliwość. Byłam jednym wielkim znieczuleniem.

- Po co się wtrącasz? - spytałam Daniel'a przez telefon paląc papierosa i rezygnując z przyjazdu do firmy by nie musieć się z nim konfrontować na żywo. Jakoś niezręcznie się między nami zrobiło.

- Mam to w dupie, tak szczerze. - powiedział obojętnym głosem, a mi zadrżała powieka słysząc to i wiedząc, że jego to na prawdę gówno obchodziło. - Ale musiałem powiedzieć o tym komuś, bo nie wiedziałem do czego byłabyś zdolna. - skwitował, po czym rozłączył się mówiąc, że ma spotkanie.

Daniel to dupek, to wiem ale nie rozumiem po co aż tak daje mi do zrozumienia, że go nie obchodzę. Wiem, że może mieć do mnie żal i być zły za zostawienie go ale czy to na prawdę jest niewybaczalne? Czy na prawdę aż tak ciężko jest mu się z tym pogodzić i zacząć wszystko od nowa? Najwidoczniej. A Luna? Też nie rozumiem dlaczego zadzwoniła właśnie do Luke'a. Przecież między nimi powstał jakiś konflikt, więc czemu to on był jej wyborem? I czemu ona była wyborem Daniel'a? Nic z tego nie rozumiem i chyba nie chce rozumieć. Dopaliłam papierosa do końca i ponownie weszłam w książkę kontaktów by wyszukać numer Luke'a. Zastanawiałam się czy powinnam do niego zadzwonić lub chociaż wysłać wiadomość by mu podziękować za wczoraj ale nie byłam pewna czy to dobry pomysł. On nie chce mieć ze mną kontaktu, a ja nie powinnam chcieć go znać za to wszystko z Tiną. Ale ze mną jest jak zwykle. Nie powinnam, a chcę. Chociaż miałam przeświadczenie, że nie ważne czego ja chcę, on i tak już swoje postanowił. Miałam na to nie pozwolić, jednak widok jego i tej dziwki razem, znowu, rozpieprzył mnie na kawałki. To był mój gwóźdź do trumny wbity przez nich jednym młotkiem. Cholera, muszę do niego pojechać. Muszę mu podziękować, zobaczyć jego twarz i mieć pewność, że on na prawdę już nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jestem taka popieprzona ale to silniejsze ode mnie. Kurwa.

PART OF YOU [I'm afraid of]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz