16

46 6 0
                                    

Mieszkam tu już pół roku, ale pierwszy raz widziałem ją w takim stanie... Nie wiem, kim jest ten facet i dlaczego Keysy tak mocno zareagowała na jego przybycie... Wiem tylko tyle, że nie podobał mi się widok zapłakanej dziewczyny... to lustro w pokoju... przez nie widziałem wszystko, ale nic jej nie powiem, bo może poczuć się tylko gorzej...

Pogłębiony w swoich myślach, nie zauważyłem dziewczyny, która właśnie stała w drzwiach i przygląda mi się z ciekawością.

-O czym tak myślisz?- zapytała po chwili.

-O nadzieniu, jakiego użyjemy do babeczek - uśmiechnąłem się 

-I co? Wymyśliłeś coś?

-Czekolada będzie najlepsza 

-Powiem ci kreatywnością to ty nie błysnąłeś - zaśmiała się i podeszła do szafki, by wyjąć z niej potrzebne składniki.

-Masz lepszy pomysł?

-Słyszałeś kiedyś o babeczkach z marchewką?- spojrzała w moją stronę - są dobre, a do tego zdrowe 

-brzmi dobrze, możemy spróbować -złapałem za mąkę i wsypałem ją do miski

-Powiesz mi co, ty teraz robisz? - spytała zdziwiona dziewczyna 

-Jak to co? Ciasto - stwierdziłem lekko zdezorientowany 

-Zostaw to - zaśmiała się - rób to co ci powiem okej?

-Dobrze...

Przez kolejne półtorej godziny słuchałem i wykonywałem każde zadanie, które dała mi Keasy. Wszystko szło świetnie, dopóki oboje nie dorwaliśmy się do mąki. Przez co oczywiście nie mogło się odbyć bez walki na ten sypki produkt. Zamiast  w misce wylądowała na naszych ubraniach i całej kuchni. 

-Skończone - krzyknęła, kiedy tylko surowe babeczki trafiły do piekarnika. Z zadowolenia klasnęła w ręce, a cała mąka, którą miała na rękach trafiła na jej twarz.

-Nie śmiej się! - powiedziała zdenerwowana, ale ja widząc jej minę ozdobioną białym proszkiem wybuchłem jeszcze głośniej
-Chcesz dostać kolejny raz?- powiedział groźnie łapiąc za opakowanie
-Dobrze... Już przestaję...już... Stop - mówię między napadami śmiechu - trzeba to posprzątać- stwierdzam opanowując swoje emocje
- Jak ktoś to zobaczy będziemy mieli problemy...
-Ogarniemy to raz-dwa spokojnie - złapałem za mokrą ścierkę i rzuciłem na brudny blat.
-Co ty robisz?!- krzyknęła przerażona - w taki sposób dodasz nam dwa razy więcej roboty! - dziewczyna podeszła i podniosła mokrą szmatkę, pod którą pojawiła się mazista plama
-Na początku trzeba tę mąkę zebrać na sucho okej? Nie rób tak więcej - uśmiechnęła się machając materiałem prosto przed moim nosem
-Dobrze szefowo...

Perspektywa Keysy:

-Pachną przecudnie!- krzyknął chłopak po czym lekko się oblizał
-Poczekaj minutę, a będą gotowe
-Już są gotowe wyciągaj!

Zaśmiałam się z niecierpliwości tego człowieka i sięgnęłam po rękawice. Otworzyłam piekarnik a zapach upieczonych babeczek uderzył we mnie z podwojoną siłą - będą przepyszne - mruknęłam pod nosem. Złapałem za koniec blaszki i powoli podniosłam ją do góry. Nieoczekiwanie poczułam dziwne pieczenie na mojej prawej ręce, ale zignorowałam to i ostrożnie odłożyłam tacę ze słodkościami.

-Uważaj są jeszcze gorące! - spojrzałam z politowaniem na Endiego, który właśnie wymachiwał ręką przed twarzą, chcąc zmniejszyć ból poparzenia języka. - Daj ja też chcę spróbować- zdjęłam rękawice i sięgnęłam po jedną z babeczek, ale kiedy trzymałam już gumową foremkę skrzywiłam się.

-Coś się stało?
-Nie, chyba nic...
-Twoja ręka! - chłopak złapał mnie za dłoń i zaczął bacznie się jej przyglądać. - czym ty się tak poparzyłaś?- wskazał na czerwoną plamę, na której zaczęły pojawiać się burchle
-Wyciągałam blaszkę i...
-Nie ważne. Usiądź trzeba to opatrzeć...

Posłusznie usadowiłam się i czekałam na to, co zrobi blondyn.

-Może lekko zapiec
-Ajj - syknęłam i szybko zamknęłam oczy, tak by nie widzieć piany, która powodowała te nieprzyjemne pieczenie. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam pochylonego Endiego. Dmuchał lekko w moją rękę. Tak, by złagodzić skutki nałożenia lekarstwa... Jest uroczy, kiedy tak robi - pomyślałam

-Wyjaśnisz mi co ty teraz robisz? - spytał, a ja zorientowałam się, że nasze twarze są na tyle blisko, że mogę poczuć jego oddech
-Miałeś...miałeś mąkę we włosach -zająkałam się.

Czas nagle zatrzymał się w miejscu, a żadne z nas nie ruszyło się choćby o centymetr. Ja bałam się zrobić jakikolwiek ruch, tak jakby całe moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Patrząc sobie w oczy nie zauważyliśmy Lorny, która weszła do kuchni...

-Przeszkadzam? - zapytała, przez co natychmiast się od siebie odsunęliśmy

-Nie... Właśnie upiekliśmy deser - wyjaśnił chłopak, a ja odwróciłam się w drugą stronę czując, że rumieńce na mojej twarzy zaczynają palić....

nietypowe rodzeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz