-Spakowałeś wszystko? - spytałam nie do końca wiedząc, co się wokół mnie dzieje
-Uspokój się trochę. Jesteś cała blada - Endy podszedł i zabrał ode mnie wielką torbę do której przed chwilą pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Spojrzał na mnie ciepło lekko klepiąc po ramieniu - będzie dobrze
-Na pewno będzie - zaśmiałam się, ale poczułam jak robi mi się duszno a obraz zaczyna lekko się zamazywać -muszę usiąść
-ostrożnie - chłopak łapie mnie w ostatniej chwili za ramię i powoli pomaga usiąść na stojącym obok łóżku
-może jednak...
-Nie, spokojnie nic mi nie będzie. To przez zmęczenie. Nic się nie dzieje - powiedziałam, ale raczej sama do siebie, by choć trochę podnieść się na duchu.
-Wszystko jest sprawdzone, kilka razy nawet upewniałem się, że wszystko jest na swoim miejscu. Wystarczy, że wyjdziemy- powiedział tak łagodnym głosem, że przez chwilę poczułam spokój.
-Musimy już iść - zerwałam się jak oparzona- dzisiaj wyjechał też Matt. Reeve może coś podejrzewać, więc chodźmy już- spojrzałam poważnie w stronę Endiego przy okazji zakładając plecak.
-Pożegnamy się z Lorną?
-Ja zrobiłam to już wczoraj, jeśli chcesz to biegnij. Zaczekam na ciebie
-Okej, daj mi 5 minut...
***
Coll możesz przestać!- krzyknął nagle Markos, ale ja tylko na sekundę odwróciłem wzrok i znów zająłem się maszerowaniem dookoła pokoju
-Patrzcie! Nawet mnie zignorował! Zachowujesz się tak, od kiedy spotkałeś się z siostrą. Nagadała ci jakiś bzdur czy jak?
-Po prostu się martwię - rzuciłem na odchodnym
-Ja też zaczynam się niepokoić - do pokoju weszła blondynka i lekko uśmiechnęła się w moją stronę, co od razu polepszyło mój stan- usiądź przyniosłam herbatę
-Skoro już nie bzikujesz latając od jednego kąt do drugiego, wytłumacz mi w końcu, o co chodzi
-Jego siostra powiedziała, że za niedługo razem z Endym uciekną -wyjaśniła za mnie Lauren, dając mi możliwość wypicia tego ciepłego i bardzo smacznego napoju.
-Uciekną? Przecież ich szefowa jest..
-W tym tkwi całe zmartwienie, nie mamy pojęcia, jak chcą to zrobić, ale to jeszcze dzieciaki. Nie wiadomo jak niebezpieczny plan mogli sobie wymyślić
-Poczekajcie, chyba wiem... - stuknąłem o blat łyżeczką, którą aktualnie trzymałem - Key wspominała coś o planie Reevy. Powiedziała, że właśnie wtedy uciekną
-Tylko o jaki plan chodzi? - dodała dziewczyna
W pokoju nastała cisza, a ja spoglądałem raz na blondynkę a raz na Markosa, który siedzi w tym momencie tak skupiony, że można byłoby porównać go do jakiegoś posągu.
-Słyszałem co nieco, o tym planie... Z tego co wiem planują naskoczyć na tajną siedzibę Sentinela i odzyskać jakieś papiery z badań czy grom wie co. Wiem tylko tyle, że to niebezpieczna misja...
-Wiesz gdzie to jest?
-Co Ty... Aż tak się w to nie wdrążałem. Jedynym sposobem, żeby się tego dowiedzieć jest Reeva
-Gdzie jest ich siedziba, Mów!- krzyknąłem
-Na początku trochę się opanuj..
-Coll co ty zamierzasz zrobić?
-Uratować siostrę....
***
-Zgubiliśmy ich? - odwróciłam się za siebie i mocno wyostrzyłam wzrok, tak by dostrzec jakikolwiek niezweryfikowany ruch.-Chyba Tak...
-Kurde! Nie wiedziałam, że ta baba naśle na nas Sentinel!
-Najwyraźniej o wszystkim się dowiedziała... - chłopak przysiadł na kamieniu- odpocznijmy chwilę, znam z tond drogę, więc nie musimy się tak spieszyć -Endy położył torbę i zaczął w niej grzebać. Spojrzałam na jego twarz wykrzywioną przez ból, który aktualnie odczuwa i aż przeszły mnie ciarki.
-Poczekaj, ja to zrobię- podeszłam i wyciągnęłam wielki bandaż - wyprostuj się. Nie patrz tak na mnie!- skarciłam go- krwawisz i trzeba cię opatrzeć-powiedziałam poważnie i zaczęłam ostrożnie podwijać materiał, który cały przesiąkł już krwią- teraz może zapiec...
-A jak twoja kostka? - spytał, ale po chwili zacisnął mocno zęby
-Jest okej, to zwykłe zwichnięcie. Nic mi nie będzie... Już po wszystkim - Powiedziałam zawiązując na końcu bandaża wielki supeł. Przeplotłam jeszcze jego ciało dodatkową warstwą materiału, tak by zatamować ciągle wyciekającą krew. - Wygląda poważnie. Za ile będziemy na miejscu?
-Wydaje mi się, że starczy nam jakieś 10 minut
-Dasz radę tyle przejść? Może lepiej pójdę sama i kogoś zawołam. Poczekasz tu chwilę
-Nie znasz drogi. Nigdzie nie pójdziesz sama - dodał stanowczo widząc, że nadal się waham
-Ale....
-nie będę z tobą dyskutować - chłopak przerwał mi i szybko wstał, ale od razu zgiął się w pół
-Widzisz! Mówiłam ci! Nie możesz teraz się przemęczyć i tak straciłeś dużo krwi. Poczekaj tu, a ja pójdę po pomoc. Rozejrzałam się dokoła i po chwili wstałam oglądając się jeszcze czy przypadkiem chłopak czegoś nie próbuje. Upewniwszy się, że spokojnie siedzi na kamieniu ruszyłam przed siebie. Nie przeszłam nawet kilku metrów, kiedy usłyszałam szelest w krzakach. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać skąd dokładnie dobiega hałas. Kiedy już wiedziałam po której stronie znajduje się przyczyna szelestu, odwróciłam się i zobaczyłam równie zdziwioną moim widokiem nieznaną mi blondynkę. Dość ładną...
-Keysy, co ty tutaj robisz?
- skąd ty..
-Lauren! - usłyszałam rozradowany głos chłopaka
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i natychmiast podbiegła wypytując co dokładnie się wydarzyło. Po pięciu minutach tłumaczenia ruszyliśmy do jej bazy...
Nie zdążyliśmy przejść przez próg drzwi a pojawił się przed nami cały zdyszany jak dobrze pamiętam Markos.
-Lauren... Mamy problem...- powiedział ledwo łapią powietrze
-co się stało?
-Coll pojechał...
-Sam!- krzyknęła przerażona blondynka
-Tak..
-O co chodzi? - wtrąciłam się
-Pojechał was ratować...

CZYTASZ
nietypowe rodzeństwo
ActionHistoria przedstawiająca Colla i Kaysi. Przyszywane rodzeństwo, które jest dosyć nietypowe. Ich życie zmienia się na zawsze po nieudanej akcji ratowniczej podziemia mutantów. Co się stanie? Czy odnajdą siebie nawzajem? Czy braterstwo przezwycięży...