Part 24

6.4K 402 61
                                    

Dziś jest ten dzień. Kończę osiemnaście lat i spotkam się z moją rodziną, której nie widziałam kupę czasu. Jestem jednocześnie podekscytowana i zdenerwowana. Co jak ich zawiodę? Albo jak zachowam się nie odpowiednio, powiem coś nie tak, albo, co najgorsze, dowiedzą się o moim ogłoszeniu? Ale w sumie skąd mieliby wiedzieć. No chyba, że ktoś im podkabluje, w co wątpię, bo moi znajomi tacy nie są.

Przygotowania idą świetnie. Właśnie dzwoniłam do restauracji, która wyprawia moją imprezę i wszystko idzie zgodnie z planem. Także obdzwoniłam hotel i sprawdziłam czy pokoje są już gotowe dla wszystkich członków mojej rodziny. Na sam ich nocleg wydałam już majątek, ponieważ moja dalsza familia należy do mocno snobistycznych ludzi i musiałam im wykupić pokoje w czterogwiazdkowym hotelu. I jestem stuprocentowo pewna, że w podziękowaniu wytkną mi wszystkie moje błędy. Kochana familijka! To jest właśnie jeden z głównych powodów, dla których wyjechałam z Ameryki. Naprawdę nie mogłam znieść mieszkania pod jednym dachem z tymi dziwnymi ludźmi! Moje wujostwo od zawsze było nadziane i mieli tak duży dom, który bez problemu mieścił nas wszystkich. A że raczej moi rodzice do najbogatszych nie należeli, musieliśmy zamieszkać z nimi. A oni, jak to oni, rozpuszczone sukinsyny, wykorzystywali nas jak tylko mogli. Ja, Liam i mama cały czas im usługiwaliśmy, kiedy tata pracował od rana do wieczora. Sprzątaliśmy, gotowaliśmy, a ja nawet musiałam odrabiać lekcje moim kuzynom! Mama zajmowała się również ogródkiem, rachunkami i innymi formalnościami, musiała robić zakupy. A ci hrabia bawili się cały czas. Dlatego kiedy tylko skończyłam 16 lat, zbuntowałam się i próbowałam namówić moją rodzinę na wyprowadzkę. Liam był za, ale rodzice bali się jak sobie byśmy poradzili. Dlatego oni tam zostali, kiedy ja z Liamem wskoczyliśmy w pierwszy lepszy samolot do Wielkiej Brytanii i tu rozpoczęliśmy samodzielne życie. Co prawda obiecaliśmy rodzicom, że będziemy trzymać się razem, bo Liam jest starszy i musi się mną opiekować, ale mnie olał i musiałam radzić sobie sama. Mimo wszystko poradziłam sobie świetnie i uważam, że lepiej na tym wyszłam. Żyję na własny rachunek, niezależnie od nikogo i jest mi dobrze. Mogę robić, co chcę. Oczywiście w granicach dobrego rozsądku. Tak oto dorosłam szybciej i jestem niezależną oraz szczęśliwą kobietą.

Właśnie ubierałam moją najlepszą sukienkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko poleciałam otworzyć, a w nich stali moi rodzice, których nie widziałam dwa lata. Zaczęłam płakać razem z mamą. Ściskaliśmy się mocno i nawet tata się wzruszył. Tak bardzo ich kocham.

- Brakowało mi was - zaczęłam ciągać nosem. - Proszę, zostańcie tu, w Londynie. Nie mogę żyć z myślą, że oni was tam wykorzystują.

- Nie możemy kochanie tak o, pstryknąć palcami i się wyprowadzić. Nie mamy pieniędzy... - mama posmutniała, po czym rozglądnęła się po moim mieszkanku i zmarszyczyła brwi. - A gdzie Liam?

- On ze mną nie mieszka - wzruszyłam ramionami. - On nigdy nie...

Zanim powiedziałam za dużo, ugryzłam się w język. Ale chyba było już za późno.

- On cię zostawił? Samą? W wielkim mieście, bez pieniędzy, opieki? Skurwysyn! - wrzasnęła mama.

- Mamo, wszystko jest okej. Jak widzisz, poradziłam sobie. Jest mi dobrze, nie potrzebuję jego pomocy.

Mama nigdy nie przeklinała często, szczególnie w moim towarzystwie. Ale twraz naprawdę została wyprowadzona z równowagi.

- Gdybyśmy tylko wiedzieli... - załkał tata. - Nigdy nie pozwolilibyśmy ci wyjechać.

- To nie wasza wina, że Liam to dupek. Naprawdę, wszystko jest okej. Jestem szczęśliwa.

Rodzice zostali u mnie jeszcze na godzinę, dopóki nie skończyłam się przygotowywać. Podczas kiedy ja się malowałam, mama czesała moje włosy w wymyślnego, ale za to pięknego warkocza. Później wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko po tych pieprzonych snobów, których nienawidzę. Nie wiem jak ja przeżyję spotkanie z nimi. Nie widziałam ich tyle lat z czego bardzo się cieszę, ale teraz znowu muszę oglądać ich parszywe mordy przez kilkanaście godzin.

- Jessica! - wykrzyknęła najbardziej popieprzona ciotka. Towarzyszył jej przy tym tak fałszywy uśmiech, że ja pierdole. To będzie długi dzień...

- Dzień dobry, ciociu Beatrice - uśmiechnęłam się równie fałszywie.

Ta ruda suka podeszła i zakleszczyła mnie w silnym uścisku. Potem podszedł mój wujek z synem i jeszcze dwie ciocie, jedna z trzema córkami i z moją ukochaną babcią. Jedynie ona była w porządku. Ze wszystkimi grzecznie się przywitałam i zaprosiłam do taksówek. Haa, ale będą o mnie pieprzyć, że nie mam samochodu i "biedni" musieli tutać się publicznym środkiem transportu. Coś czuję, że to będzie temat numer jeden dzisiejszego wieczoru. Potem kierowcy zawieźli nas do najlepszej restauracji w Londynie, gdzie było tak cholernie drogo, że mój portfel jutro będzie świecił pustkami. Ale tylko raz w życiu kończy się osiemnaście lat, więc mogę zaszaleć. Większość gości już zajęła wyznaczone dla nich miejsca i poprosiłam moją ukochaną (wyczujcie ten sarkazm) rodzinę o to samo. I nadszedł czas niezręcznych pytań.

- I jak tam, Jessico? - zapytała Beatrice. - Masz chłopaka?

- Właściwe to... - zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć, bo ktoś postanowił zrobić wielkie wejście. Odwróciłam się w stronę tej osoby.

- Harry! - wykrzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. Chłopak z uśmiechem na twarzy przytulił mnie mocno. - Harry, tym razem ty musisz udawać mojego chłopaka. Proszę - wyszeptałam mu na ucho, kiedy wszyscy goście wpatrywali się w nas zaciekawieni. W tym Louis.

- Nie ma sprawy, kochanie. Mogę zostać nim nawet naprawdę - powiedział Hazz i połączył nasze usta w długim pocałunku, sprawiając, że każdemu tutaj opadła kopara.

Dziewczyna do wynajęcia || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz