Ulica Pokątna

742 41 62
                                    

Net wraz z rodzicami weszli do tak zwanego "Dziurawego Kotła". Zdezorientowani popatrzyli po obskurnym barze i wyszli by z niego gdyby nie towarzystwo, które nawet, odpowiadało wyobrażeniom mugoli o świecie czarodzieji.

Podeszli do barmana i pan Marek odezwał się.

-Dzień dobry. Chcielibyśmy zapytać jak dostać się na ulicę pokątną. Jesteśmy tu pierwszy raz...

-Mugole? -Bardziej stwierdził niż zapytał. -Sami się tam nie dostaniecie, bo potrzebna jest różdżka, ale zaraz powinien być nauczyciel z innym uczniem i on was wprowadzi. -Powiedział znudzony, ale ożywił się zaraz. -Może coś podać? Piwo kremowe?

-Ja dziękuję. Prowadzę. Ale może ty kochanie?

-Nawet młody mógłby się napić! To nie ma prawie alkoholu! -Zaśmiał się nalewając jedno piwo do trzech szklanek. -Na koszt firmy. Spróbujcie.

Mężczyzna wzruszył ramionami i chwycił szklankę. Net bez słowa wziął swoją i spróbował po czym stwierdził, że to naprawdę dobry napój i wypił wszystko oblizując usta z piany.

-O już są. Tamten. To Olivier Wood. Zagadajcie do niego.

-Dziękujemy. -Powiedzieli całą trójką i ruszyli do wysokiego mężczyzny, który prowadził jakiegoś blondyna za rękę.

***

Felix rozglądał się po knajpie prowadzony przez swojego przyszłego nauczyciela. Nagle się zatrzymali, Oliver zaczął rozmawiać z ludźmi wyglądającymi na 100% mugoli, a on stał na przeciw jakiegoś chłopaka, zapewne ich syna.

-Cześć. Net jestem. -Odezwał się szatyn.

-Felix. -Uścisneli sobie dłonie.

Dorośli doszli chyba do porozumienia, bo już odwrócili się, aby pójść w stronę przejścia, gdy rozległ się trzask i się odwrócili.

Na środku stała kobieta trzymająca rudą dziewczynkę która wyglądała jakby miała zwymiotować i chyba jej mamę, która nie wyglądała wiele lepiej.

-Luna? -Odezwał się Wood. -Co tu robisz?

-Pomagam Nevillowi. Dali mu sześcioro uczniów do obskoczenia, a dzisiaj musiał wyjechać.

-Neville Longbottom? -Zapytał pan Bielecky.

-Tak. To mój mąż. -Odparła zamyślona blondynka. -Chodźmy powiedziała i ruszyła, trzymając dziewczynkę za rękę.

Całą grupą najpierw udali się do Gringotta wymienić funty na pieniądze czarodziejów.

Gdy byli w sklepie z szatami dzieciaki poznały się bliżej tak samo jak rozmawiający w poczekalni dorośli.

Net pokazał im kota, którego trzymał w plecaku i w tym momencie przypomnieli sobie o zwierzątkach. Gdy powiedzieli o tym opiekunom, stwierdzili oni że się tym zajmą, a dzieci mają iść do sklepu Olivandera po różdżki.

Weszli w trójkę do cichego sklepu z rzędami półek zastawionych małymi pudełkami.

Podskoczyli gdy z hukiem podjechał na drabinie do nich staruszek.

-Witajcie! Już dla was coś szukam. -Powiedział schodząc. -Kto pierwszy?

Chłopcy spojrzeli na siebie i popchneli do przodu Nikę która stała po środku. Ta spojrzała na nich przestraszona.

-Ach dobrze. Oczywiście panie przodem. Jak się nazywasz młoda damo? -Zapytał przeglądając pudełeczka.

-Nika Mickiewicz.

Felix, Net i Nika... w Hogwarcie! [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz