Tajemnica na którą wszyscy czekali

388 23 18
                                    

W wakacje przyjaciele nie spędzili zbyt wiele czasu wspólnie. W jeden weekend lipca spotkali się na obiedzie u Laury, dzięki któremu rodzice ich i dziewczyny się poznali.

Potem dwa razy poszli wspólnie na mecz Quidicha.

Na sierpień zaś wszyscy mieli zaplanowane wyjazdy.

Felix wyjeżdżał do Norwegii na narty. Net jechał na połódnie Francji, aby spędzić dwa tygodnie na jachcie. Nikę mama zabierała na kompleksowe zwiedzanie paryskiego Luwru, co miało zająć aż trzy tygodnie, a Laura jechała do Bułgarii zwiedzić Czarodziejską część Sofii.

Jako że mama Niki była dyrektorką muzeum narodowego, tata Felixa inżynierem w stocznii, rodzice Neta prowadzili firmy, a rodzina Laury była bogata sama z siebie, było ich na to stać. Choć po traktowaniu jakie czekało ich ze strony niejakiego Devina Notta, można byłoby sądzić inaczej.

-Po co się nim przejmujesz. To nędzaż i wyżutek. Stary w więzieniu. Matka nie ma pracy i pije. Jego przydupasów złapał na gadki o czystej krwi. Też same tępaki jak on. Pozatym... -Laura nie dokończyła.

-Ale on mnie tak niemiłośernie wkurza! -Net zacisnął pięści, a Nika poprawiła mu chusteczkę, którą przykładała do krwawiącego nosa.

-Chyba przestało. -Powiedziała wycierając resztki krwi.

-...wyłamujęmu te palce, wyrwe uszy, przypalę... -Pieklił się szatyn.

-Dziękuję mój bohaterze. -Zachichotała całując chłopaka w czoło i doprowadzając go tym do normalności.

-Coś z wózka kochaneczki? -Zapytała starsza pani ze wspomnianym wózkiem, podchodząc do ich przedziału.

Felix wstał i zaczął przeliczać galeony wyjęte z kieszeni.

-Eee... Cztery czekoladowe żaby, trzy... -Spojrzał przez ramię na szatyna. -...sześć pasztecików dyniowych i lukrecję... Laura? Jaką chcesz?

-Tą z truskawką!

-Więc poproszę. -Zwrócił się do babci.

***

Net już całkiem udobruchany zajadał paszteciki. Felix jadł żabę, a Laura z błyszczącymi oczami jadła swój ulubiony słodycz.

Nika udawała, że czyta, a tak naprawdę spoglądała z szerokim uśmiechem na Felixa i Laurę, która miała teraz jasnoróżowe włosy, co jak zdążyła się zorientować, mogło oznaczać zauroczenie albo miłość. Pytane czy do prezentu czy do sponsora.

***

W deszczu pobiegli prosto z peronu do powozu. Wsiedli we czwórkę i czarna karoca bez koni i woźnicy ruszyła.

-Jak dobrze, że nie musimy płynąć łódkami... -Westchnął Felix, zagorzały ich przeciwnik.

-Tata mówił, że odbędzie się coś specjalnego. Podobno do szkoły przyjedzie połowa ministerstwa w tym Harry Potter.

-Czyli przyjedzie sekretarz wiceszefa departamentu kostek brukowych. -Skwitował Net i wszyscy, łącznie z czerwonowłosą, wybuchli śmiechem znając jej opowieści.

-A tak na powarznie to chyba będzie Potter i Minister magii.

-Przyjedzie sama Wesley-Granger? -Zapytała z niedowieżaniem Nika.

-I szef departamentu magicznych gier i sportów. -Przytaknęła Poniatowska. -Więcej mi nie chciał powiedzieć...

Dalsze rozważania przerwał koniec podróży. Przyjaciele wysiedli z powozu i pobiegli do sali wejściowej, z tamtąd udając się odrazu do wielkiej sali.

Zajeli swoje miejsca i obserwowali wchodzących uczniów.

Wkrótce profesor Lupin wprowadził pierwszorocznych, którzy to stanęli na podwyższeniu przed stołem nauczycielskim. Było ich chyba tyle samo co rok temu.

Podczas ceremonii okazało się szybko, że tym razem dom lwa ma wynagrodzone ubiegłoroczne niedobory, bo z czterdziestki nowych uczniów siedemnaście trafiło do Gryffindoru.

Po uczcie dyrektor McGonnagal wstała i przemówiła:

-Część z was pewnie wie, że w tym roku w naszej szkole wydaży się coś specjalnego... Właśnie dlatego gościmy dziś Panią minister magii Hermionę Granger-Wesley, -Wspomniana kobieta ukłoniła się uprzjmie- szefa departamentu magicznych gier i sportów pana Lee Jordana, -Ten podobnie do poprzedniczki kiwnął głową nie wstając od stołu. - oraz szefa departamentu przestrzegania prawa czarodziejów, oraz co istotniejsze, zwycięzce ostatniego turnieju trójmagicznego Harrego Pottera. -Zakończyła podekscytowana.

Pierwszy wstał Jordan.

-Jak wspomniała pani dyrektor... Jest z nami zwycięzca Turnieju. -Potter się skrzywił i przymknął oczy jakby chcąc się uspokoić. -To z powodu, że ministerstwo postanowiło oddtwożyć tradycję tą w sposób... znacznie bezpieczniejszy. Panie Potter?

-Ekhem... Witam wszystkich. Jako że jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo podczas rywalizacji chciałbym zapewnić, że zaklęcia jakie będą zastosowane... uniemożliwią śmierć zawodników. -Westchnął z wyraźnym bólem. -Jednak absolutnie nie zachęcam nikogo, aby za worek pieniędzy narażał swoje zdrowie na niebezpieczeństwo. -Przez salę przeszedł pomruk podekscytowania, jakby wszyscy usłyszeli tylko słowa "worek pieniędzy".

Teraz zaczęła mówić minister.

-Zasady zgłoszeń jeszcze zostaną wam wyjaśnione. Narazie chciałabym wam przekazać, że niezależny sędzia wybieże uczestników z trzech szkół w noc duchów. Reprezentanci z Francji i z... Durmstrangu, przybędą dwa tygodnie wcześciej.

***

-Można się zgłaszać od drugiego roku. -Powiedział obojętnie Felix patrząc na ogłoszenie.

-Chyba się nie zgłosisz? -Przestraszył się Net.

-Nie. nie...

Ze swojego dormitorium wyszła Laura z jakąś książką.

-Mam! Niezależny sędzia to tak zwana Czara Ognia... Wrzucasz karteczkę z nazwiskiem i nazwą szkoły, a ona wyżuca potem twoje imie i nazwisko.

-Hmm... Ciekawe, a co z tym poprzednim turniejem? Kto wtedy zginął?

-Cedric Diggory. -Powiedziała Nika, która akurat przechodziła koło Neta i obeszła go obejmując.

Felix odwrócił wzrok, aby nie patrzeć jak przyjaciele wymieniają ślinę. Spojrzał na czerwonowłosą z zamiarem doptania o turniej, ale zamknął usta widząc dziwne spojrzenie przyjaciółki.

Starsza, lub mniej nieśmiała osoba, odrazu zobaczyłaby w tym oczekiwanie. Jako, że Felix BYŁ nieśmiały, oraz tak bystry jak reszta gryfonów, powiedział:

-Coś ci się stało?

-Ruda i szatyn oderwali się od siebie i spojrzeli na dziewczynę, żeby zobaczyć skąd to pytanie.

Laura pokręciła zrezygnowana głową i poszła do dormitorium zostawiając notatki na stoliku.

Felix, Net i Nika... w Hogwarcie! [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz