-Nie mogę uwieżyć, że pobiłeś tego chłopaka. -McGonagal krążyła smutna po gabinecie.
-Rozumiem że nie tak rozwiązuje się problemy ale pani nie słyszała jak on do nas wszystkich się odzywał...
-I nie chcem o tym słyszeć Felix! -Powiedziała to stanowczo, ale zaskoczyła chłopaka tym, że urzyła jego imienia. -Nie mogę teraz nic na to poradzić. Chcę żebyś wiedział, że cię popieram. Jesteś zupełnie taki jak on... -Po jej policzku spłynęła łza.
-Pani Dyrektor...?
-Nie to nic... Muszę cię ukarać... Powiedzmy dwa szlabany u profesora Lupina i jeden u Hagrida, zpżeby groźnie to brzmiało...
-Och... Dz-dziękuję.
-Nie dziękuj tylko naprawdę udawaj, że to kara. I proszę, ignoruj tego człowieka.
-Dobrze. Dowidzenia.
-Profesor Lupin da ci znać kiedy zaczniesz szlaban. Dowidzenia.
***
-Serio tak powiedziała? -Net nie dowierzał, gdy szli na lekcję.
-Ciszej, to tajemnica! -Syknęła Nika.
-Dobra dobra.
Chodźmy lepiej, bo się na eliksiry spóźnimy.
Na lekcji omawiali eliksir wielosokowy. Laura zdobyła 30 punktów, zaskakująco dokładnie opisując skutki uboczne.
Eliksir mieli ważyć przez kilka następnych tygodni między innymi, mniej wymagającymi. Net oczywiście już przerobił niemal połowę instrukcji, krojąc składniki i mieszając w zawrotnym tępie. Felix przypatrywał się ruchom przyjaciela chcąc je naśladować, ale pogubił się po trzech minutach.
Wyszli na korytaż pięć minut przed końcem przy akopaniamencie wybuchów z kociołka jednego z puchonów.
Pozbierali rzeczy i ruszyli na astronomię, ostatnią lekcję.
***
Wieczorem po kolacji zebrali się w pokoju wspólnym robiąc razem referaty na zielarstwo.
W pewnym momencie Laura wstała zrzucając papiery na podłogę.
-Walić to! Nie mam siły. -Wściekła na nauczyciela pomaszerowała do dormitorium.
Felix skoczył za nią, ale do schodów dobiegł dopiero, gdy na górze trzasnęły drzwi.
-Felix nie! -Krzyknęła Nika, ale za późno.
Felix w połowie schodów, upadł na twarz i zjechał zjeżdżalnią na sam dół, hamując dopiero na dywanie. Net ociężale wstał i poczłpał podnieść przyjaciela z podłogi.
***
Tydzień zleciał im na odrabianiu prac domowych całymi wieczorami i chodzeniu na lekcje. W piątek wieczorem Felix dostał sowę.
-Lupin. Pisze, że mam jutro do niego przyjść na pierwszy szlaban.
***
Felix stawił się o wyznaczonej godzinie przed gabinetem nauczyciela OPCM.
Zapukał i odpowiedziało mu przytłumione: "Proszę".
-Oo Felix już jesteś. Świetnie chodź. -Wziął go za ramię i wyszli na korytaż.
-Gdzie idziemy?
-Pomyślałem, że skoro to kara "rutynowa", to połączymy szlaban z korepetycjami. Magiczne zwierzęta macie co prawda dopiero w drugim półroczu, więc pewnie niewiele o nich wiesz mimo twojego poziomu, z piątej klasy conajmniej.
-Czyli co będę musiał robić? -Zapytał lekko zaniepokojony.
-Dzisiaj zajmiemy się dwoma boginami, które zalegają od jakiegoś czasu w dwóch klasach. Nauczę cię jak się przed takim bronić.
Doszli w końcu do drzwi nieużywanej zwykle klasy i profesor otwożył zamek.
Na tyłach stała szafa w której coś ewidentnie było zamknięte.
Blondyn stanął przy tablicy, a Lupin odłożył rzeczy na ławkę po środku.
-Wyjmij różdżkę... Bogin to stwożenie, które żeruje na naszym największym strachu. Przybiera formę tego czego najbardziej się boimy. -Chłopak wzdrygnął się. -Jest proste zaklęcie pozwalające na zmianę formy bogina na coś, co sobie wyobrazimy. Bogina tak naprawdę pokonać może śmiech...
-Czyli mam wyobrazić sobie coś śmiesznego?
-Tak i powiedzieć... Ridikulus.
-Ridikulus.
-Nie troszkę inny akcent... Ridikulus.
-Ridikulus.
-Dobrze. Teraz stań przed szafą. Ja ją otworzę i ty zaczynasz. Potem robimy to na zmianę. Gotów?
Blondyn skinął głową. Lupin machnął różdżką i w drzwiach coś kliknęło. Przestała się trząść, a drzwi otworzyły się powoli, skrzypiąc.
Wyłoniła się z nich Delphi. Felix nieco spanikował i zrobił dwa kroki do tyłu co zachęciło kobietę w czarnej szacie do podejścia bliżej, ale zaraz się zreflektował i powiedział wyraźnie:
-Ridikulus!
Blada czarnowłosa kobieta dostała wąsów, kolorowych warkoczyków i stroju akrobaty z cyrku. Spojrzała na siebie z szeroko otwartymi oczami, a obaj czarodzieje wybuchli śmiechem.
Na przód wyszedł Lupin.
Powietrze zawirowało i z dymu wyszedł... On sam tylko z różowo białymi włosami i uszami słonia. Mężczyzna oarsknął już teraz śmiechem, ale zza pleców tego udawanego wyszło kilkoro dzieci i dorosłych z aparatami. Otoczyli tamtego i zaczęli robić zdjęcia. Prawdziwy nauczyciel zbladł i uniósł rękę.
-Ridikulus!
Wszystkie aparaty wybuchły w twarze anonimowych paparazzich, a na ich twarzach pojawił się atrament. Sam Lupin stał normalnie wyglądając i podrzucał coś wyglądającego jak "atomowy atrament Wesleyów".
Chłopak wybuchł śmiechem i ponownie wyszedł do przodu.
Tym razem to co zobaczył sprawiło, że omal nie upadł na podłogę. Złapał się ławki nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Na podłodze, w kałuży krwi, leżała Laura z otwartumi ustami i włosami jescze czerwieńszymi, bo nasiąkniętymi krwią.
Nauczyciel wybiegł na środek, a bogin zmienił się w zdezorientowaną McGonagal.
-Ridikulus!
Pojawiła się jeszcze miotła, która staranowała dyrektorkę i wyleciała z nią przez okno.
Lupin podszedł do Felixa.
-Idź do siebie. Odpocznij. Dobrze się spisałeś, a z resztą poradzę sobie sam.
Chłopak kiwnął tylko głową i blady, chwiejnym krokiem poszedł do wierzy gryffindoru.
Przebrał się i wszedł do łóżka zanim ktokolwiek go złapał.
CZYTASZ
Felix, Net i Nika... w Hogwarcie! [Zakończone]
FanficTrójka dzieci z mugolskich rodzin, pierwszego sierpnia, dostaje listy z Hogwartu. Dzień później przychodzą do nich dziwni ludzie i mówią im o ich wyjątkowości. Co stanie się gdy jedenastoletni Felix, Net i Nika poznają się na pokątnej? Książka jest...