Rano wyszli razem z pokoju wspólnego i po półgodzinie błądzenia dotarli do wielkiej sali na śniadanie.
Zaspani i zmęczeni zjedli i czekali na plany lekcji od opiekuna.
-Felix. -Powiedział gdy przyszedł i podał kartonik blondynowi. -Net... i Nika. Proszę bardzo. -Powiedział i odszedł do następnej osoby.
-Mamy zaklęcia, lekcje latania, eliksiry i transmutację. -Przeczytała Nika.
-Jestem ciekawy jak wyglądają te eliksiry... -Powiedział Net.
-Ja nie moge doczekać się latania... -Powiedział podekscytowany Felix.
-Laura pewnie polubi transmutację, a ja zaklęcia. -Powiedziała ruda. -Dobry plan dostaliśmy.
-A jutro dwie Obrony przed czarną magią, astronomia, eliksiry i zielarstwo. Damy radę. -Przeczytała Laura, która właśnie przybyła.
Poczekali, aż różowowłosa zje i poszli razem na lekcje zaklęć z krukonami.
-Dzień dobry dzieci. Dzisiaj będziemy ćwiczyć zaklęcie naprawy. Powtórzcie: reparo. -Powiedział bardzo malutki czarodziej, Filius Fitwick.
-Reparo!
-Dobrze a teraz ruch ręki, nie nie, narazie bez różdżek.
Pokazał im kilka razy i dopiero gdy wszyscy robili to poprawnie wyjeli różdżki.
-Ktoś rozda ołówki? Pan Polon.
Feli wstał i dał każdemu po ołówku.
-Dobrze, a teraz połamcie je na pół. -Wszyscy wykonali polecenie. -Ćwiczymy!
-Reparo. -Powiedziała Nika i dało się usłyszeć cichy świst łączącego się ołówka gdy reszcie udało się najwyżej zbliżyć do siebie części.
-Brawo! Pięknie! Dziesięć pun... A jak połamiesz na więcej części? -Nika połamała ołówek na pięć i zamieszała.
-Reparo! -I przyżąd znów był jak nowy.
-Niesamowite! Trzydzieści punktów dla gryffindoru. -Z miejsc zajmowanych przez uczniów Ravenclawu, czyli z większości, dało się słyszeć pomruki podziwu.
***
-Witam na pierwszej lekcji latania. Ja jestem Oliver Wood. -Powiedział mrugając do Felixa. -Podejdźcie do mioteł z lewej strony i wyciągnijcie rękę. Dobrze, a teraz powiedzcie: Do mnie!
-Do mnie! -Powiedział blondyn i miotła natychmiast znalazła się w jego ręce.
-Do mnie. Do mnie! DO MNIE! Ała!!! -Net dostał w nos i Polon wybuchł śmiechem. -Bardzo śmieszne wiesz. -Burknął szatyn, ale się uśmiechnął.
Po kilku chwilach reszta trzymała miotły w rękach. Puchonom szło gorzej od Neta i Felixowi zdawało się, że kilku z nich poprostu schyliło się po nie, gdy profesor nie patrzył.
-Wsiądźcie na miotły i na mój znak odepchnijcie się mocno nogami od ziemi.
Wszyscy przełożyli nogi i złapali miotłe tak jak to robił profesor.
Wood zagwizdał i Felix odepchnął się z całej siły wzlatując szybko nad innych. Od tego momentu wiedział co robić bo podręcznika nauczył się niemal na pamięć.
Bez zastanowienia, ani przygotowania pochylił się do przodu i ruszył szybko do przodu.
Zachwyciło go to uczucie. Wiatr we włosach, przeciążenie. Wzleciał wyżej.
Klasa i nauczyciel coś krzyczeli, ale on ich nie słyszał. Zatoczył krąg i zrobił pętlę przy jednej z wież. Mało nie wleciał w okno, ale zgrabnie uniknął zderzenia.
Spojrzał na dół i zobaczył, że wszyscy na niego patrzą. Dosłownie wszyscy. Nieśmiałość wzięła górę.
Zleciał na dół będąc gotowym na szlaban. Zsiadł z miotły i zobaczył biegnącego w jego stronę nauczyciela.
Wood miał dziwny wyraz twarzy. Jakby szczęście wymieszane z ulgą i zdziwieniem. Posłał jego miotłę do schowka zaklęciem i wziął go za ramię ciągnąc za sobą.
-Idziemy do twojego opiekuna! -Powiedział tak żeby wszyscy usłyszeli, poczym dodał ciszej. -Nauczymy cię grać w Quidicha.
***
Eliksiry. Niektórzy je kochają, a niektórzy ubóstwiają.
Pomimo, że profesor Slughorn był bardzo miłym człowiekiem to Nice nie przypadło do gustu ważenie prostego wywaru z owczego włosia. W dodatku wyśmiewanie ze strony ślizgonów na jej nieudane próby nie pomagało.
Net za to był zachwycony. Udało mu się odrazu i to w rekordowym czasie tak, że profesor zaprosił go na jakieś spotkanie w sobotę. O dziwo poprosił o przybycie Laurę, która nieradziła sobie najlepiej i przez to jej włosy zmieniały kolory w zależności od humoru. Być może to właśnie dlatego ją zaprosił.
Dostali pierwsze zadanie domowe które polegało na wypisaniu wszystkich składników, które znajdziemy i ich wyglądu.
Załamany Felix przez całą przerwę prosił Neta o pomoc, bo ten już zaczął notować to co wyczytał przez wakacje.
Chłopcy zagadali się i zgubili dziewczyny. Na transmutację dobiegli spóźnieni.
Uczniowie siedzieli w ławkach i coś notowali.
-Dobrze że McGonagal nie ma, bo dałaby nam w kość. -Powiedział Net i w tym momencie kot siedzący na biurku zeskoczył po drodze zamieniając się w ich dyrektorkę.
-Ale numer...
-Dziękuje panie Bielecky. Co ma znaczyć to spóźnienie? Mam was zamienić w zegarki kieszonkowe żebyście się nie spóźniali?
-Bo my się zgubiliśmy...
-To może w mapę? Siadajcie.
Niestety na tej lekcji tylko notowali z podręcznika i nie działo się nic ciekawego.
***
-Net! Mógłbyś tak nie żreć przy wszystkich?! -Warknęła Nika i pacnęła go gazetą.
-Aua! Guodmy jespem.
-Fuj! Mógłbyś nie pluć? -Felix ze wstrętem strzepał kawałek kurczaka z rękawa.
-Sowy.
-Co? Aaaa sorry...
-Nie SOWY! -Zawołał Net wskazując okno przez które wlatywały ptaki, aby dostarczyć przesyłki.
Negra podleciała do Felixa z "Prorokiem codziennym". Zaprenumerował go już jakiś czas temu płacąc z góry za dwa miesiące i do tej pory był zachwycony ruchomymi zdjęciami i relacjami meczy.
Laura dostała paczkę słodyczy od rodziców i poczęstowała trójkę rówieśników.
Nika dostała za to jakąś książkę zamówioną w Esach Floresach.
Do Neta przyleciała sówka z paczką, w której rodzice przysłali mu coś czego zapomniał.
Blondyn zdziwił się gdy podleciała do niego mała sówka wesoło podskakując z liścikiem.
Otworzył i przeczytał:
Gratuluję przyjęcia do drużyny Quidicha. Mam nadzieję, że nie przyniesiesz nam wstydu. Żartuję nie przejmuj się. Nie mów nikomu i przyjdź na stadion w sobotę o 15. Będzie czekał tam na ciebie kapitan.
Edward Lupin
CZYTASZ
Felix, Net i Nika... w Hogwarcie! [Zakończone]
FanfictionTrójka dzieci z mugolskich rodzin, pierwszego sierpnia, dostaje listy z Hogwartu. Dzień później przychodzą do nich dziwni ludzie i mówią im o ich wyjątkowości. Co stanie się gdy jedenastoletni Felix, Net i Nika poznają się na pokątnej? Książka jest...